– To pierwszy nasz start w takim morsowaniu. W Polsce jest to praktycznie nieznane. Natomiast kraje wschodnie mają nawet swoje organizacje odpowiedzialne za rozwijanie tej dziedziny – mówi Sławomir Suszczyński.
Na zawody do Mińska pojechało 20 osób z Białej Podlaskiej. Uczestniczyło w nich w sumie 200 osób z ośmiu krajów: Białorusi, Litwy, Rosji, Łotwy, Estonii, Francji, Austrii i Polski. – Byliśmy najliczniejszą grupą i najmocniej dopingującą. Mieliśmy ze sobą flagi, transparenty i biało-czerwone czepki – wyjaśnia Grzegorz Kucharuk, wspominając, jak udało się je załatwić w ostatniej chwili.
Wyróżniająca się grupa szybko zyskała sympatię, a entuzjazm jej członków udzielił się innym. O bialczanach zrobiło się głośno nawet w lokalnych mediach, które zwróciły uwagę na wyjątkowy doping Polaków.
Rozgrywki odbywały się na Jeziorze Komsomolskim w centrum miasta. Przypominały typowe zawody pływackie. Temperatura wody wynosiła około 2 stopni Celsjusza. Mimo dużej konkurencji i braku doświadczenia w pływaniu w lodowatej wodzie, bialskie morsy zdobyły trofeum. Brązowy medal na dystansie 50 m stylem klasycznym powędrował do 33-letniego Ryszarda Sowy.
– Brak oddechu, ucisk na klatkę piersiową. Parę metrów przed metą przyświecała tylko jedna myśl: aby dopłynąć. To był dla nas dosyć duży szok. Ale zamierzamy ćwiczyć. Chcemy też takie morsowanie bardziej rozpropagować w Polsce – dodaje Suszczyński.
Uczestnicy podkreślają, że zostali bardzo ciepło przyjęci przez organizatorów. Otrzymali pomoc w wyrobieniu wiz oraz opiekę na miejscu. – Nie było podziałów narodowościowych, zaprzyjaźniliśmy się z różnymi ekipami. Niektórzy Rosjanie dostali od nas biało-czerwone czepki i później już w nich występowali. Chociaż to członkowie klubów przygotowanych konkretnie do tych zawodów, podchodzili do nas i nam gratulowali – wspomina pozytywną atmosferę Kucharuk.
Jeśli tylko będzie możliwość wycięcia przerębla, przy najbliższej okazji bialskie morsy planują zorganizować pierwsze pływanie. Spotykają się każdej niedzieli o ósmej rano na placu przy McDonaldzie. To już tradycja.
Do grupy należą osoby nawet z sześcioletnim stażem. Najmłodszy mors ma osiem lat, a najstarszy – 80. Rekordzista wytrzymał w wodzie 27 minut. Paradoksalnie, im zimniej na dworze, tym lepiej jest morsować. Wynika to z tego, że różnica temperatur jest większa, więc przyjemniej jest przebywać w wodzie, bo jest cieplejsza od powietrza. Trochę problematyczne są opady śniegu i wiatr, ale wtedy człowiek po prostu głębiej się zanurza. I tu znów działa zasada: im głębiej, tym cieplej.
Bialskie morsy serdecznie zapraszają, żeby się do nich przyłączyć. Skontaktować się można na facebookowym profilu o nazwie Bialski Klub Morsa.
A tak na marginesie, to nieprawda, że prawdziwy mors zawsze bierze zimny prysznic. Ale za to potrafi wyjść na mróz w krótkiej koszulce. I nie zmarznie.
Sylwia Bujak
Cały artykuł dostępny w papierowym i elektronicznym wydaniu "Słowa" od wtorku 14 lutego.
Napisz komentarz
Komentarze