Radny Grzegorz Gałecki postanowił porównać skuteczność gminy Kąkolewnica i sąsiednich samorządów w pozyskiwaniu dotacji z Unii. – Wystąpiłem o informację publiczną, jakie kwoty uzyskała gmina w ubiegłym roku z unijnych pieniędzy. Chodziło mi o fizycznie przyznane środki, bez projektów na listach rezerwowych czy złożonych wniosków, które nie uzyskały dofinansowania – mówi Grzegorz Gałecki. – W 2016 roku gmina Kąkolewnica dostała 217 tys. 231 zł. W tym czasie Ulan-Majorat pozyskał 3 mln 83 tys. zł. A gmina Wisznice, leżąca nie tak daleko od nas, aż 5 mln 400 tys. zł. Wynika z tego, że naszej gminie udało się pozyskać zaledwie 5 proc. tego, co dostały Wisznice.
Przewodniczący rady Marek Król uważa, że w budżecie gminy nie ma nigdzie zapisu zmuszającego wójta do pozyskania odpowiednio wysokiej kwoty z unijnych funduszy. Nadmienia, że gmina ma dużo ambitniejsze plany. – My przygotowujemy się do potężnych inwestycji, gdzie w grę wchodzić będą miliony.
W kontekście tych słów warto przypomnieć, że na początku lipca Urząd Marszałkowski ogłosił listę wniosków pozytywnie zaopiniowanych w ramach programu "Gospodarka wodno-ściekowa". O pieniądze z tej puli starał się też Urząd Gminy Kąkolewnica. Władze gminy chciały pociągnąć kanalizację w uliczkach bocznych do ulic Świerkowej i Długiej w Kąkolewnicy. Wnioskowały o 174 tys. 902 zł. Drugi wniosek złożono na budowę kanalizacji z przyłączami w Polskowoli i liczono na wsparcie w kwocie 1 mln 821 tys. zł. Niestety, oba projekty nie zmieściły się w limicie pomocy finansowej proponowanej z PROW przez LUM.
Więcej w papierowym wydaniu Słowa nr 31.
Joanna Danielewicz
Napisz komentarz
Komentarze