Po ośmiu miesiącach tego roku w powiecie radzyńskim kwota z przychodów jest sporo niższa niż planowana. Zaniepokojenie niskimi wpływami stało się na tyle duże, że władze powiatu zaczynają szukać przyczyn tego stanu rzeczy. – Jeśli doszło do przeszacowania tegorocznych przychodów, to zrobiło to Ministerstwo Finansów, bo to ono podaje nam prognozowaną wysokość wpływów w danym roku – mówi starosta Lucjan Kotwica.
Problem jest jednak już na tyle widoczny, że powiat szuka przyczyn. – Mamy historycznie niskie bezrobocie. W lipcu było na poziomie 8,7 proc., a w sierpniu 8,8 proc. Teoretycznie więc przychody z podatków powinny wzrastać. Tak się jednak nie dzieje, bo jak się okazało, stopa bezrobocia nie przekłada się nam na tzw. zatrudnialność, która po prostu nie rośnie – mówi starosta.
Kiedyś urzędnicy pośredniaka wysyłając 20 powiadomień o rekrutacji do pracy byli pewni, że wyłonią potrzebnych 10 osób. – Teraz, żeby zebrać dziesięciu gotowych do podjęcia pracy, muszę wysłać zawiadomienia o rekrutacji do minimum 50 zarejestrowanych – przyznaje Anna Ilczuk, dyrektor radzyńskiego PUP.
Jedna z przyczyn takiej sytuacji to taka, że mieszkańcy powiatu nie zatrudniają się oficjalnie i nie szukają też takiego zatrudnienia, bo oferty na rynku pracy, choć obfite, to w większości za najniższą krajową. – Ludzie nie chcą zarabiać takich pieniędzy. Młodzi też mają swoje wymagania.
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu "Słowa" nr 38.
Joanna Danielewicz
Napisz komentarz
Komentarze