Film "Klechdy" trwa 24 minuty i opowiada historię Juju, czarnoskórego imigranta z Afryki, który przybywa do Unii Europejskiej w nadziei na lepsze życie. Jednak zamiast raju mlekiem i miodem płynącego, spotyka go coś zgoła odmiennego. Najpierw zostaje porwany przez handlarzy organami, a kiedy udaje mu się uciec, trafia na wieś, zamkniętą na nowych ludzi i nowe historie. W dodatku Juju nie mówi po polsku! Film był kręcony w 2016 roku w Białej Podlaskiej i Zaborku. Jest to thriller z domieszką horroru. O Pawle Łukomskim pisaliśmy już w 2004 roku, kiedy opowiadał o jednym ze swoich pierwszych filmów, "Sycylijskie tango 1/2", który cieszył się sporym zainteresowaniem.
Teraz "Klechdy" powędrowały w szeroki świat. Film został nominowany w aż pięciu kategoriach na Festiwalu Filmów Niezależnych w Los Angeles, z czego wygrał w trzech: na najlepszy krótkometrażowy horror, za zdjęcia i za muzykę.
Opłacało się myśleć globalnie, bo 14 lutego film dostał trzy nominacje na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Redline w Toronto (za najlepszy short suspense/thriller, najlepsze zdjęcia i najlepszą scenografię).
– Świat to teraz globalna wioska, zgłaszanie filmów gdziekolwiek to żaden problem. Większym wyzwaniem jest przesianie wszystkich festiwali i wybranie tych najlepszych dla projektu. Interesowały mnie festiwale nastawione na shorty, z otwartym podejściem do tematu i najchętniej z podziałem na podkategorie – tłumaczy Paweł Łukomski.
Energia i inspiracje reżysera z Białej Podlaskiej to niewyczerpane źródło i na pewno jeszcze nie raz o nim usłyszymy. – Mam pomysł na kolejny film, ale muszę najpierw napisać do niego tekst, bo wszystko jest na etapie koncepcyjnym. Chyba dalej chciałbym jeszcze zostać przy shortach. – dodaje Łukomski.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 20 lutego
Justyna Madan
Napisz komentarz
Komentarze