Państwu Pawlak z Wisek, w gminie Tuczna życie, od dłuższego czasu, rzuca kłody pod nogi. Najpierw, kiedy hodowali ślimaki, Rosja nałożyła embargo i interes, dzięki któremu utrzymywała się rodzina, upadł. Niedługo po tym zdarzeniu w ich gospodarstwie wybuchł pożar i zniszczył rodzinny dorobek. Jak przyznają, w tym trudnym momencie pomogło im wiele osób, m.in. dzięki programom w telewizji i publikacjom na łamach prasy. Również w "Słowie Podlasia" pisaliśmy o tej tragedii.
Pawlakom udało się odbudować dom. Okazało się jednak, że został postawiony bez pozwolenia i projektu. Gdy informacja o samowoli budowlanej dotarła do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, urzędnicy skierowali w listopadzie 2017 roku do Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej wniosek o wgląd w sytuację dzieci. Teraz z powodu wniosku, jaki złożył GOPS, rodzice muszą udowadniać, iż są dobrymi opiekunami dla swoich dzieci.
– Postępowanie dotyczące władzy rodzicielskiej państwa Pawlaków zmierza już ku zakończeniu. Sąd, najprawdopodobniej, zgromadził już większość dowodów w tej sprawie. Na tę chwilę nie dostrzegam przesłanek, które przemawiałyby za ograniczeniem praw rodzicielskich Julii i Pawła Pawlaków. Nie istnieje żaden obiektywny dowód na życiową niezaradność, czy zaniedbywanie obowiązków opiekuńczo-wychowawczych, który by uzasadniał ingerencję sądu – podkreśla mec. Magdalena Majkowska, prawnik z Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, reprezentująca rodzinę w sądzie. Zauważa też, że widać silną więź emocjonalną pomiędzy dziećmi, a rodzicami.
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 33/2018
Napisz komentarz
Komentarze