Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 25 kwietnia 2024 07:49
Reklama
Reklama baner reklamowy word biała podlaska

Romantyczna prostytutka z Podlasia

Chory na raka Darek twierdzi, że wspólnie spędzone w miłości i szczęściu dwa lata z Marleną spod Międzyrzeca Podlaskiego sprawiły, że cofnęła się choroba, a on nabrał wielkiej ochoty do życia. Nie dopuszcza do głosu myśli, że dziewczyna zwyczajnie doiła go z kasy, w tym samym czasie umawiając się na portalach randkowych na seks z innymi klientami.
Romantyczna prostytutka z Podlasia

Dostałem telefon od koleżanki z informacją, że trzeba pomoc choremu człowiekowi. Jak dziennikarz może pomóc choremu na raka? Podobno rozstał się właśnie z kobietą, która nieźle przerobiła go na kasie i bardzo mu zależy, żeby to opisać.

Ckliwa historyjka i do tego dość trudna. No bo jak pisać o młodym człowieku, który spodziewa się swojego końca? Czy starać się mu współczuć podczas rozmowy, pocieszać, a może udawać, że nic nie wiem o jego stanie zdrowia?

Temat jak z brazylijskiego serialu

Obiecałem jednak, że zajmę się tematem. Zadzwoniłem do Darka z Warszawy. Po krótkiej rozmowie zaczynam mieć wrażenie, że ktoś opowiada mi historię z popularnego tabloidu, albo oglądam tani serial wyprodukowany na przykład w Brazylii.

Darek jednak opowiada o faktach i o historii z Marleną, która uratowała jego życie, a potem je... zmarnowała. Na poparcie wszystkiego ma maile, esemesy. Po dwóch latach związku wszystko się zawaliło, bo okazuje się, że Marlena kochała go dla pieniędzy, a z innymi kochała się za pieniądze. Tak, z zawodu była, a raczej nadal jest, prostytutką.

Darek przekonuje mnie jednak, że to nieprawda. Że to, co między nimi było, to prawdziwe uczucie. Że było wzajemne, że tak długo i w ten sposób nie da się oszukiwać i udawać. Cóż, on chyba wie lepiej. Chociaż w tej chwili to już nie wie nic.

Trochę to zawiłe? Dokładnie tak się czułem podczas tej pierwszej rozmowy telefonicznej. Chłopak opowiadał mi o wszystkim na poważnie, ale zaskoczonemu człowiekowi ciężko jest przyjąć tak absurdalne informacje i szybko je poukładać w całość.

Nawet nie zabrała swoich rzeczy

Umawiamy się na spotkanie za kilka dni. Trzeba się spieszyć. Darek ma zaawansowanego raka tarczycy. Sam doskonale zdaje sobie sprawę, w jakim jest stanie, i namawia mnie na szybkie podjęcie działań. Chce zdążyć o wszystkim opowiedzieć, pokazać korespondencję, wyniki badań.

Podczas rozmowy zaczynam się czuć bardzo swobodnie. Ja pytam, Darek sam się otwiera. Dość szybko przechodzimy na "ty" – tak rozmawia się znacznie łatwiej. 30-letni mężczyzna tak swobodnie opowiada o swojej chorobie i o uczuciach, że wszelkie obawy, jakie miałem jeszcze na progu jego domu, znikają. W tej rozmowie emocje przeplatają się z suchymi faktami.

Byłem przekonany, że chodzi mu o odzyskanie pieniędzy, które wydał na Marlenę z Bródna, albo o zemstę za to, jak go potraktowała. Jednak nie. Chce jej na swój sposób pomóc i dowiedzieć się, dlaczego tak postąpiła.

– Miałem nadzieję, że jak już opadną emocje, to ona się odezwie. Powie zwyczajnie przepraszam. Że uda nam się porozmawiać i zakończyć tę sprawę. Bo dla mnie to jest cały czas niezakończone. Mimo wszystko nadal ją kocham i jeśli tego jakoś nie wyjaśnimy, to będzie się za mną ciągnęło. Nawet nie upomniała się o swoje rzeczy, jakie u mnie zostawiła. Przecież kobiety tak łatwo nie rezygnują z kosmetyków i ciuchów. To były drogie rzeczy i miała ich u mnie sporo. Mogła chociaż przysłać wiadomość, żebym jej odesłał, albo kogoś po nie przysłać – opowiada Darek.

Rodzina nic nie wie

Chłopak ma nadzieję, że publikacja tej historii pomoże też Marlenie wyjść z tego, w co się wpakowała. Wierzy, że to wynika z jakiegoś błędu życiowego, z zagubienia się w patrzeniu na świat.

– Marlena ma taką rodzinę, że ona mogłaby jej pomóc. Tylko musi o tym wiedzieć. Jestem przekonany, że nie ma o niczym pojęcia. Jak ja im o tym powiem, przecież mi nie uwierzą. Nawet nie będą chcieli rozmawiać – tłumaczy Darek.

Co z tego, że ma dowody w mailach, zrzuty ekranu z jej ogłoszeniami towarzyskimi pod pseudonimami Natalia i Klara (jej klienci głównie pod tymi imionami ją znali), setki wiadomości na telefonie, potwierdzenia przelewów. Nawet nie będzie miał jak tego pokazać.

Spotkanie dwóch potłuczonych dusz

Zacznijmy jednak od początku... Miał być ślub. Przecież po dziesięciu latach udanego związku to normalne. Nie chodziło jednak o Marlenę ani Natalię-Klarę, tylko o poprzednią kobietę Darka.

– Już szukaliśmy sali, kiedy powiedziała mi, że mnie zdradziła. Wiedziała, że zdrady nigdy nie wybaczę, więc to musiał być koniec. Jej matka powiedziała, że to dobrze, bo i tak nie chciała mieć kaleki w rodzinie – wspomina Darek.

Ten tekst o kalectwie dotyczył faktu utykania na jedną nogę. Jeszcze jako niemowlę miał sparaliżowaną część ciała i efekty tego są widoczne do dziś.

Po tamtym związku Darkowi trudno się było pozbierać. Nie chciał się z nikim spotykać. Jednak się spotkał, raz i drugi. Był maj 2014 roku. Nie było żadnych planów, nic z tego nie miało wyjść. To tylko dwie potłuczone dusze szukały wsparcia, rozmowy, zrozumienia.

Marlena chętnie brała pieniądze

Już na tym etapie znajomości okazało się, że Marlena ma kłopoty finansowe. Darek dobrze zarabiał, więc te kilka stówek nie stanowiło problemu.

– Źle bym się czuł, jakbym wiedział, że u mnie te pieniądze leżą na rachunku, a jej mogą pomóc. Potem jednak bałem się kolejnych spotkań. Nie chciałem, żeby robiła cokolwiek z wdzięczności, żeby się czuła skrępowana – opowiada Darek.

Wtedy jeszcze nie wiedział, że Marlena nie krępuje się, wyciągając rękę po pieniądze, zwłaszcza, że nie musiała za nie płacić ciałem.

– Na początku unikałem seksu. Chciałem pokazać, że ją szanuję. Nie chciałem się też zgodzić na bycie parą. W końcu ustąpiłem, bo obiecaliśmy, że się w sobie nigdy nie zakochamy – te słowa Darka brzmią trochę naiwnie. Widocznie już wtedy działała magiczna chemia, tylko nie chciał się do tego przyznać.

...i urodzę Ci Dziecko

Romantyczne wyjazdy i wieczory powoli uzupełnił też seks. To Marlena wręcz na to nalegała. Związek dojrzewał. Wszystko było jak w filmie, jak w marzeniach. Cudowna kobieta zakochana w nim po uszy i okazująca mu te uczucia na każdym kroku. Wierszyki, maile...

Darek pokazuje mi przypadkowe wiadomości, jakie dostał od Marleny. Mam wrażenie, że ekran komputera aż się lepi od cieknącej z nich słodyczy. W jednym z nich Marlena wyszczególnia, za co go kocha. Pisze między innymi: "Na początku zaimponowałeś mi swoją bezinteresownością, dobrym sercem, życiową mądrością, siłą, ale najbardziej swoją odmiennością... Niepowtarzalnością... już po naszym spotkaniu zapisałam Cię jako Dariusz Niesamowity I i taki jesteś!".

Inna wiadomość: "Kocham Cię bo ze mnie nie zrezygnowałeś mimo wszystko... Bo konsekwentnie dążysz do celu, wobec którego staję się bezbronna i czuję, że w końcu tu zamieszkam, przyjmę pierścień i urodzę Ci Dziecko... Kocham Cię za Twoją wrażliwość, podejście do seksu jako wyrazu miłości i bliskości zbliżającej ludzi."

Pełen sponsoring

Teraz, z perspektywy czasu, kiedy przychodzi spojrzeć na tę treść, wygląda to jak sen szaleńca albo wyznania chorej osoby. Rozdwojenie jaźni? Dwa kosmosy? Centrum jednego, w którym Marlena chce się schronić i czuć bezpiecznie, jest Darek. Centrum drugiego staje się jej wagina, wokół której kręcą się jak meteoryty kolejni sponsorzy, a czasem któryś spada na powierzchnię.

Czy dziewczyna nie wie, co robi? A może wie i stara się od tego uciekać właśnie w ten kosmos, w którym jest Darek. Tylko dlaczego to robi? Nimfomanka nie potrzebuje pieniędzy, a prostytutka robi to właśnie dla kasy. Choć z tego, co opowiada mi Darek, ma wynikać, że Marlena nie potrzebowała pieniędzy.

Tymczasem oglądam przelewy i dokumenty potwierdzające pełen sponsoring. Kieszonkowe, pieniądze na życie, za studia, kursy angielskiego i te cudowne romantyczne wyjazdy... A ten chłopak nawet nie wiedział, że płaci za miłość. Nie wiedział, że każdy słodki wierszyk, cudowny uśmiech i romantyczny gest są starannie wycenione.

Tylko nie zdołał kupić jej wierności. A przecież nawet prostytutka jest wierna swojemu sponsorowi, dopóki ten płaci.

Spędzali święta z jej rodziną

Darek się ze mną nie zgadza. Twierdzi, że to musiały być prawdziwe uczucia. Przecież Marlena nie mogła udawać. Zabierała go do domu rodziców na południowym Podlasiu, pod Międzyrzecem Podlaskim, by spędził tam święta. Wyciągała na rodzinne spotkania, publicznie przedstawiała jako swojego przyszłego męża...

Przecież tak nie można okłamywać całej rodziny. On nie był tylko chłopakiem wyhaczonym w Warszawie przez dziewczynę z prowincji. Przecież to kłamstwo godziło w najbliższych jej ludzi i jako takie powinno być nierealne.

A jednak. Może Darek był potrzebny nie tylko do zapewnienia finansowania w przerwach między innymi panami, ale też do stworzenia iluzji dla innych ludzi. Iluzji, w której Marlena przybiera rolę kobiety rodzinnej, skromnej, uczuciowej. Bardzo kosztownej iluzji.

Z szacunków Darka, które uwzględniają tylko te największe wydatki, wychodzi kwota, która mnie przyprawia o zawrót głowy. Mimo że nie liczył prezentów, wspólnych kolacji czy codziennych zakupów, jest to więcej niż 200 tys. zł. Czyli ponad 8 tys. miesięcznie.

– Wiem, że nie mam szans na odzyskanie tych pieniędzy. Chyba nawet bym nie chciał, by mi to oddała. Wiem, na czym by je zarobiła. Jeśli kiedyś sama zdecyduje się coś oddać, to niech przeznaczy to na dzieci z choroba nowotworową – deklaruje Darek.

Kolega odnalazł ją w sieci

Pytam Darka, jak się o wszystkim dowiedział. Przecież Marlena sam się nie przyznała. Kolega znalazł jej ogłoszenie na jednej ze stron z ofertami seksu za pieniądze. To był początek końca. Wszystko zaczęło się w maju, miesiącu zakochanych, a skończyło w kwietniu 2016 roku.

– Znał jej maila i po tym poznał. Zrobiliśmy małą prowokację i wszystko się potwierdziło. Kupiliśmy kartę do telefonu i zadzwoniliśmy, by się umówić. Nie było problemu. Marlena podała adres i nawet kod do domofonu, który sam ustalałem. Już wcześniej można się było czegoś domyślać, tylko ja nie zauważałem tych rzeczy. Podczas spotkania potrafiła znikać. Mówiła mi, żebym poszedł z kimś na piwo na jakieś trzy godziny. Tłumaczyła się pisaniem prac na studia – wspomina.

Plagiat to czy nie plagiat?

Z pisaniem pracy licencjackiej jest zupełnie inna historia. Na prośbę Marleny Darek opracował temat, tak, by jej ułatwić pisanie. I rzeczywiście ułatwił. Dziewczyna najprawdopodobniej złożyła to opracowanie jako własne dzieło. O sprawie został już poinformowany Uniwersytet Warszawski. Jednak mimo otrzymania oficjalnego zawiadomienia od prawnika 2 czerwca tego roku, uczelnia nie udzieliła żadnej odpowiedzi, a co za tym idzie, nie zajęła się tematem.

Na moje pytanie o sprawę, skierowane do rzecznika prasowego UW, udzielono dość wymijającej odpowiedzi. Skoro praca nie została złożona w sekretariacie i u promotora w całości, to zdaniem Olgi Basik z biura prasowego nie ma mowy o plagiacie.

Takie wyjaśnienie raczej nie zamyka sprawy. W piśmie, jakie wpłynęło na uczelnię, były też podane inne prace, które pozwoliły zaliczać przedmioty, a były plagiatami. W kolejnym mailu zwróciłem na to uwagę. Tym razem odpowiedź podpisała Anna Korzekwa, rzecznik prasowy UW, i już w pierwszych zdaniach oberwało mi się za sposób, w jaki napisałem wiadomość. Jak śmiałem oskarżać UW o tuszowanie plagiatu?

Poza tym okazało się, że sprawą zajmuje się dyrekcja Centrum Europejskiego UW. Zgodnie z sugestią pani Anny postanowiłem skontaktować się z dyrekcją. Zrobiliśmy to razem z Darkiem osobiście. Nikogo z dyrekcji jednak nie było, a pracownica uczelni poinformowała nas, że nie wiadomo kiedy kogoś można zastać i najlepiej wrócić w październiku.

Czy to nie jest unikanie konkretnej odpowiedzi? Marlena prawdopodobnie będzie się wkrótce bronić, a brak szybkiej reakcji ze strony uczelni może spowodować, że sprawą zajmie się prokuratura. Jaki będzie finał? O tym napiszę w książce, która właśnie powstaje.

Jest gotów pomóc jej wyjść na prostą

Właśnie, doszliśmy z Darkiem do wniosku, że jest to temat na książkę. Nie wiadomo tylko, czy Darek doczeka jej wydania... Dlatego chcemy, by stała się ona cegiełką, z której dochód zostanie przeznaczony na wsparcie leczenia dzieci z chorobami nowotworowymi.

W artykule nie da się napisać wszystkiego, nie da się napisać nawet połowy. Mam nadzieję, że ci, którzy za jakiś czas sięgną po książkę, nie tylko pomogą dzieciom, ale również lepiej zrozumieją to, co ja cały czas próbuję poukładać sobie w głowie.

Po tym wszystkim facet nadal ją kocha. Nie wróci do niej, na to nie ma szans. Jednak deklaracja, jaka padła z jego ust, świadczy albo o szaleństwie, albo o wielkim uczuciu. Chociaż jedno drugiego wykluczać nie musi.

- Cały czas aktualne jest moje zobowiązanie, że spłacę jej długi, żeby mogła wyjść na prostą i zacząć normalne życie. Tyle jeszcze mogę jej pomóc. Tylko musi być jeszcze ktoś, kto pomoże jej zerwać z tym, co robi. Może rodzina... Wierzę, że to jest możliwe – deklaruje Darek.

Marlena nie życzy sobie kontaktów z "byłym"

Jednak jego ostatni kontakt z Marleną był na początku lipca i to tylko w postaci esemesa. Darek obawia się, że po kłótniach i zarzutach, jakie padły po rozstaniu, każda próba telefonu czy maila może być wykorzystana przez Marlenę jako dowód nękania. Od kiedy się rozstali Darek otrzymał kilka dziwnych telefonów i wiadomości. To nie były pogróżki, raczej dobre rady, co powinien robić, a czego nie. Nasiliły się wyraźnie po nagłośnieniu faktu, że ten artykuł zostanie opublikowany.

Również ja, jako autor tekstu, próbowałem dodzwonić się do Marleny. Nie liczyłem na sympatyczną rozmowę, ale może chociaż jakiś krótki komentarz. Niestety, mimo kilku prób nikt nie odbierał telefonu.

Nawrót choroby nowotworowej

I jeszcze uzupełnienie dotyczące bohatera, który gdzieś nam zszedł na drugi plan. Jak się miewa pan nowotwór? Okazuje się, że w czasie swojego namiętnego romansu z Marleną Darek otrzymał wyniki badań potwierdzające... zniknięcie guzów z tarczycy. Tak, był zdrowy! I on wierzy, że to dzięki Marlenie.

Jednak najnowsze USG pokazuje nawrót choroby i znaczne skupisko guzów na obu płatach tarczycy. Wyniki są bardzo słabe. Ostatnio nawet stracił przytomność w pracy.

Słyszałem od lekarzy, że dobre samopoczucie ma ogromne znaczenia w leczeniu chorób nowotworowych. Przecież coś musi trzymać takiego człowieka na tym świecie. Darku, książki się tak szybko nie wydaje, musisz jeszcze poczekać.

Szukam towarzyszki na weekend

Razem z Darkiem decydujemy się na małą prowokację. Zamieszczamy na jednym z serwisów internetowych ogłoszenie, że „mężczyzna szuka towarzyszki na weekendowy wyjazd”. Nie było tam ani słowa o seksie. Ani o pieniądzach.
Liczba propozycji, jakie przyszły w ciągu zaledwie kilku godzin, przyprawiły nas o zawrót głowy. Dziewczyny same proponowały łóżko, a duża część z nich przyznawała się bez ogródek do posiadania stałego partnera albo męża. Jedna przysłała nawet zdjęcie ze swoim facetem. Marlena nie jest zatem jedyna…

~ Jakub Janik

Autor jest dziennikarzem "Mazowieckiego Gońca Lokalnego" – tygodnika ukazującego się w Nowym Dworze Mazowieckim. Bardzo często w swoich reportażach i felietonach podejmuje tematy społeczne, nawet te niewygodne i kontrowersyjne. Do tej pory ma w dorobku jedną książkę "Zapach kardamonu". Dla przyjemności pisuje wiersze. Jako członek rady nadzorczej aktywnie wspiera działania Fundacji Pomocy Dzieciom Podaj Rękę Małemu Przyjacielowi.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
znajoma 14.07.2022 22:48
To nie prawda , takich Marlen Dariusz miał kilka. Biedne dziewczyny nawet nie wiedzieli że są z nim w związku, chodził opowiadał brednie o ślubie i dziecku. Potem ich oskarżał o sponsoring. Wiem co mówię bo oprócz tej było co najmniej dwie które znam. Te jego zmyślone miłości niestety nie są jedynym kłamstwem. Kłamał też na rodzinę.

Ona 21.05.2019 13:50
Co za wymoczek!

ja 27.11.2016 23:10
Werze w ta sytuacje I znam ta dziewczyne

XYZ 16.11.2016 00:13
To jest nie jest prawdą tylko zemstą za zerwanie żałosnego kolesia. Mam nadzieję, że sąd wymierzy sprawiedliwość jemu, a także ukara dziennikarza i gazetę za szerzenie kłamstw. Dziewczyny uważajcie na takich mamisynków- męczenników

YYY? 24.11.2016 07:42
To Ty Marzena?

Frasyniuk 18.06.2019 12:43
Marlena, Marzena. ?

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: czyt.Treść komentarza: Zwyczajowo przyjęty? Czyli powiszone HWG (hannagronkiewitzwaltz). Pani Katarzyno, My pomożemy. Wydawało się, że Policja COŚ porawia. Ale gdzie tam. Nie ma drastycznych zatorów JUŻ. Jednak nie o to chodzi. Ludzie mieszkają, żyją. Co mnie obchodzi, problemy jakiejś KOLEJKI (której, zreszta, nie ma, paptrz w Białej na Obwodnicy= NIE MA). Przeciez można po rozumie i dobroci. Wiecie, jak tam działki podrożały : D? Patologio Administracyjna, weźcie się do pracy, weźcie się. A, Policja: pytajcie Kolegów miejscowych, "co i jak". Przyjeżdzacie z Lublyna z Kielc ... i nic nie wiecie. A czasami trzeba. Obyśmy nie musieli pomagać.Data dodania komentarza: 24.04.2024, 15:26Źródło komentarza: Mieszkańcy Dobrynia Dużego: W tym chaosie nie da się żyć!Autor komentarza: M1Treść komentarza: W końcu Strefa Płatnego Parkowania stanie się faktem po kilku latach opóźnienia. Nareszcie.Data dodania komentarza: 24.04.2024, 14:46Źródło komentarza: Są pieniądze na bialską megainwestycję komunikacyjnąAutor komentarza: NegocjatorTreść komentarza: ZAWODOWY KIEROWCA słuchaj no kocie zawodowi kierowcy to mają szacunek do siebie nawzajem i do innych i w taki perfidny sposób się nie obrażają za kotarą ekranu ;))) tylko jak mają coś do powiedzenia to mówią to prosto w oczy bo szczekać za płotu to każdy umie ale jak się furtka otworzy to miałczysz jak sierściuch :)))Data dodania komentarza: 24.04.2024, 14:05Źródło komentarza: Mieszkańcy Dobrynia Dużego: W tym chaosie nie da się żyć!Autor komentarza: JanTreść komentarza: "oraz konsekwencją w działaniu" powiadasz:) Miałem z Pańską którąś tam z kolei firmą inne doświadczenia. Właśnie tej konsekwencji zabrakło... i robotę musiał poprawić i skończyć ktoś inny.Data dodania komentarza: 24.04.2024, 13:00Źródło komentarza: WYWIAD SŁOWA: Karol Michałowski: Zawsze będę blisko ludziAutor komentarza: Dziad-trans.spedyszynTreść komentarza: Patologia to jesteś Ty cwaniaczku patologio zawodowa co tylko patrzysz jak by tu objechać kolejkę na pseudo parking zajechać u kolejnego cwaniaka.... a uczciwi kierowcy stoją po kilka dni w kolejce bo dziad-trans jedzie jedzie i ma problem bo ktoś przejscie graniczne wymyślił... a tam pogranicznik się go czepia za byle co mandatuje, celniczka pije kawę i każe mu tonę dokumentów donieść bo Ty wieziesz melorka G-klasy na stepy w kazachstanie dla pastucha co kozy pasie... kolejny gruby celnik włazi mu z brudnymi butami do kabinki coś tam bałagan mu robi w lodówce i zabiera mu papierosy co dla teściowej wiezie bo ona tylko miński pali, wódę co to na wesele córki zbiera no i konserwy miasne i kuraka a kurak to nie miaso... i jeszcze daje za to mandata i za nadwyżkę ropy też daje mandata... no co za patologia celnicza a pracować nie chce jak robot zapierniczać i jakieś kawy pije i ciasteczka je no co za swołocz toż to pod paragraf podchodzi. No i ten rentgien ciągle i ciągle aż strach wracając na pusto załadować z 3 tony karobek tego Mińska dla tesciowej... strach... ale paręnaście bloka się należy jak psu buda za te trudy objeżdżania kolejek, za czas stracony na ganianie się ze służbami granicznymi jak kotek i myszka... a co tam zbluzgam sobie jakiegoś komandosa w szelkach to mi ulży...Data dodania komentarza: 24.04.2024, 07:59Źródło komentarza: Mieszkańcy Dobrynia Dużego: W tym chaosie nie da się żyć!
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama