42-letni Marek B., od 2007 do 2012 roku był dyrektorem oddziału jednego z banków. Zanim awansował pracował tam jako kasjer. W 2010 r. w placówce pojawił się Rysiek, który prowadził tam rachunek. Panowie znali się, dlatego mężczyzna poprosił o przyjacielską przysługę. Rolnik szukał sposobu na zabezpieczenie prawie 370 tys. zł, nie chciał bowiem, by gotówkę rozdysponowała jego żona. - Mogę to zrobić - usłyszał od dyrektora. Mimo, że panowie bliższych szczegółów nie uzgadniali, Ryśkowi od razu spadł kamień z serca.
Po pewnym czasie w ramach ubiegania się o unijną dotację poszedł do banku. Tam doznał szoku, gdyż jego konto było puste. - Twoje pieniądze ulokowałem na długoterminowej lokacie - miał powiedzieć mu dyrektor. Dodał również, że musi poczekać trzy lata. W przeciwnym razie straci połowę gotówki, nie będzie też mowy o zysku. Rysiek nie był zadowolony, ale przystał na zaoferowane warunki. Gdy po upływie wskazanego okresu zgłosił się po gotówkę, usłyszał, że pieniędzy nie ma i nie będzie. Na przestrzeni dwóch lat wyparowało mu 364,9 tys zł.
Pieniądze przelewano na konta szwagra i teścia dyrektora banku, a część również na rachunek samego Marka B. Przy czym z uwagi na ujemne saldo te były akurat z automatu zaliczane na poczet zadłużenia. Operacji dokonywano pod różnymi tytułami, np. "za marchew i kapustę" lub "zbierak do cebuli". Co gorsza opatrzone były własnoręcznymi podpisami pokrzywdzonego, który kwitował podsuwane mu przez Marka B. dokumenty. - Podpisywałem, bo mówił, że tak trzeba - zeznał w śledztwie.
Z konta na konto
Marian był poręczycielem kredytu. Mężczyzna także prowadził w banku rachunek i również był kolegą dyrektora. Któregoś razu, planując zakupy przyjechał do placówki po pieniądze. - Nie ma Pan na koncie takiej kwoty - wyznała kasjerka a jemu ciemno zrobiło się przed oczami. Gdy nieco ochłonął, ruszył do gabinetu Marka B. Tam dowiedział się, że rachunek zajęto, gdyż dłużnik zaprzestał spłaty. Następnie otrzymał do podpisania dokumenty. (...)
Edyta Winiarek, prokurator rejonowa w Białej Podlaskiej. - Skierowaliśmy akt oskarżenia przeciwko Markowi B., któremu zarzucono dokonanie kradzieży z włamaniem mienia, poprzez wykorzystanie informacji stanowiących tajemnicę bankową niezgodnie z upoważnieniem określonym w ustawie i dokonanie przelewów pieniędzy z rachunków pokrzywdzonych na rachunki bankowe prowadzone na swoją rzecz, ale także na rachunki prowadzone na rzecz osób spokrewnionych, a nadto doprowadzenie pokrzywdzonych do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, poprzez wprowadzenie ich w błąd co do zamiaru zwrotu pożyczonych pieniędzy. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 21 lipca
Napisz komentarz
Komentarze