Powiadają, że rok to nie wyrok, że dwa lata jak dla brata a trzy lata po korytarzach się przelata. Może dlatego w lutym tego roku Zbigniew P., zaledwie dwa tygodnie po odsiadce, postanowił zaszumieć znowu.
Uciekając przed policjantami zgubił buty
Wszystko działo się jednej nocy. Najpierw za cel obrał budynek biurowy, do którego wszedł, wyłamując zawiasy w drzwiach. Do gustu przypadł mu laptop i rejestrator systemu monitoringu. Nie pogardził kawą, a nawet workami na śmieci. Następnie skorzystał z paliwa stojących tam ciężarówek. Wyprawę zakończył na terenie firmy transportowej, skąd ukradł plastikowy zbiornik.
Miał jednak pecha. Gdy jechał z łupami, na ul. Rzeźnianej zaskoczył go patrol służby kryminalnej. Policjanci postanowili skontrolować Zbigniewa P. Ten jednak ani myślał się zatrzymać. Pędził pod prąd, ignorował znaki drogowe, omal nie potrącił pieszej. Pojazd porzucił na ul. Prostej. Dalej zmykał na piechotę, gdyż po drodze zgubił buty. Ucieczka na nic się zdała a złodziej trafił przed oblicze sądu.
Ten na wniosek prokuratury aresztował go na trzy miesiące.
"Nie daje na wolności jakiejkolwiek rękojmi prawidłowego zachowania, o czym świadczy nie tylko fakt dopuszczenia się przestępstw dwa tygodnie po opuszczeniu zakładu karnego ale i podjęta próba ucieczki przez policjantami" - zauważył sąd. Przypomniał też jego uprzednią karalność i wyraził nadzieję, że okres aresztowania wystarczy na ukończenie śledztwa.
Kawaler bez majątku, zazwyczaj bezrobotny
61-letni Zbigniew P. to jedna z najbarwniejszych postaci bialskiego półświatka. Kawaler, zawód wyuczony - introligator. Zazwyczaj jednak bezrobotny. Wesoły kompan i gawędziarz. - „On, jak to mówią, jest chłop morowy. I bezrobotny jest zawodowy” - śpiewał o takich dżentelmenach Stanisław Grzesiuk. A więc dzielny. Od czterdziestu lat dzielnie zresztą stawia czoła kodeksowi karnemu. Pierwszy wyrok zaliczył jeszcze w 1977 roku. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 15 września
Napisz komentarz
Komentarze