Dziś wieś ta nosi nazwę Buradów i wchodzi w skład gminy Parczew, leżąc przy drodze wojewódzkiej nr 813. Jeszcze w 1786 roku była wsią królewską w starostwie parczewskim województwa lubelskiego. W latach 1975–1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa bialskopodlaskiego. Wierni Kościoła rzymskokatolickiego, zamieszkujący miejscowość należą do parafii św. Wojciecha w Tyśmienicy. Jak doszło do powstania Buradowa?
Otóż ze starych archiwów, dokumentów i kronik wiadomo, że w Parczewie i okolicach gościli dość często polscy królowie z dynastii Jagiellonów. To właśnie na parczewskich terenach spotykali się Polacy i Litwini, by ustalić szczegóły ważnych, taktycznych i gospodarczych posunięć, gdy oba kraje połączone były sojuszem i unią. Chciały też stawić razem czoła Krzyżakom, którzy za wszelką cenę dążyli do umocnienia swej potęgi. W Parczewie obradowano w zazwyczaj w drewnianym dworcu przez miejscowych Zamkiem zwanym. Choć niewiele miał on wspólnego z prawdziwym zamkiem to jego położenie na wzniesieniu za miastem i otoczenie obronnym wałem wystarczyło, by ludzie właśnie tak o nim mówili.
Nieudany podstęp Krzyżaków
Podobno jednak raz zdarzyło się tak, że jedna z polsko-litewskich narad odbyła się poza Parczewem. Niedaleko, w okalającej te tereny ogromnej, nieprzeniknionej puszczy, na leśnej polanie doszło do spotkania posłów obu narodów. Jak do tego doszło? Wszystko za sprawą Krzyżaków, którym nie po nosie był sojusz Polaków i Litwinów. Chcieli bowiem jak najszybciej zdobyć panowanie nad jak największą częścią Europy, unia skutecznie jednak ich zapędy ostudziła. Nie dawali za wygraną. Postanowili podstępem skłócić oba narody. Ich napastliwość i lisia chytrość zapisała się bowiem jak wiemy na kartach historii. Czego nie mogli zdobyć siłą, próbowali osiągnąć przy pomocy przebiegłych fałszerstw. Na szczęście w tym konkretnym przypadku, mądry polski król nie dał się im podejść i przechytrzył zamiary Krzyżaków. Ale od początku...
Wczesną jesienią, gdy jeszcze parczewska puszcza mieniła się pięknymi kolorami, a słońce delikatnie przedzierało się przez wciąż jeszcze gęste korony drzew, jechał pewnego dnia polski król ze swoją delegacją, by spotkać się w Parczewie z posłami litewskimi. Obrady miały rozpocząć się w dzień św. Michała. Gdy dojeżdżał już prawie do Zamku, jeden z posłańców przybył z wiadomością, że do Parczewa przybyli również Krzyżacy. Król od razu zorientował się, że nic dobrego to nie przyniesie i postanowił wstrzymać konie. Wiedział, że Krzyżacy chcą skłócić Polaków i Litwinów. W jego głowie niemal natychmiast pojawił się pewien plan…
Leśna polana Obradowem nazwana
Po chwili zastanowienia rozkazał rozbić obóz na jednej z leśnych polan. Rycerze rozsiodłali konie, napoili je w pobliskiej rzece, Tyśmienicy. Jednego ze swych sług, król wysłał w stronę zbliżających się do Parczewa posłańców litewskich. Miał im przekazać wiadomość, że przed obradami warto byłoby zorganizować wspólne polowanie w tej pełnej zwierzyny puszczy. Dzień był bowiem wyjątkowo ciepły i słoneczny. Wiadomo też było, że przedstawiciele obu narodów lubują się w polowaniach, zwłaszcza jeśli ma się ono odbyć w tak pięknym i dzikim lesie. Gdy polski posłaniec dotarł zatem do Litwinów i przekazał taką propozycję polskiego króla, ci bez wahania się zgodzili. Nie minęła godzina, a dotarli na polanę, gdzie obozowisko rozłożyli Polacy. Król przywitał serdecznie Litwinów i podziękował, że zgodzili się na polowanie. Nikt jednak nie wiedział, że to tylko część planu mądrego polskiego króla. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 24 listopada
Napisz komentarz
Komentarze