Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 29 marca 2024 08:06
Reklama
Reklama

Tradycje: Króla przynosił dziadek, na stole kozy stawały

Jak wyglądała „Kolęda”, kim byli i gdzie stali Króle, z czego robiło się skrzydła aniołom, a z czego łańcuchy choinkowe, oraz jakie pająki wieszano pod sufitem i gdzie tańczyli „Krakowiacy” – dowiedziała się przy okazji lepienia wigilijnych uszek Joanna Gąska. O zwyczajach i tradycjach świątecznych opowiadały jej gospodynie z nieformalnej grupy "Szalone Niemojki" - Maria Krawczyk i Barbara Gąsewicz oraz Anna Szpura z KGW Korniczanki. 
Tradycje: Króla przynosił dziadek, na stole kozy stawały

Zwyczaje świąteczne
Anna - U mnie w domu w dzień wigilii, od rana stroiło się choinkę. Musiała to być choinka żywa, która napełniała cały dom wyjątkowym zapachem. Tradycji tej hołdujemy do dziś.

Maria – U nas było podobnie. Jako dziecko chętnie wieszałam na niej bombeczki, cukiereczki, jabłuszka, orzeszki czy pierniczki, a także ozdoby z bibuły i długie łańcuchy. Bo takich własnoręcznie zrobionych ozdób było przecież najwięcej.

Anna - Trzeba przypomnieć, że kiedyś nie było zbyt wielu typowo sklepowych ozdób, raczej każdy starał się wykonywać je sam w domu. Najczęściej powstawały z bibuły albo ze słomy.

Maria – Mieliśmy taką tradycję, że tydzień lub nawet dwa tygodnie przed świętami wspólnie z mamusią zasiadaliśmy do robienia dekoracji świątecznych. Robiliśmy wtedy łańcuszki z bibułki i ze słomy, tworzyliśmy też aniołki i jeżyki z kolorowej bibuły. Jednak za najważniejszy i najbardziej wyczekiwany moment, jako dzieci, uznawaliśmy rytuał wieszania świątecznych cukierków na choinkę. Przy czym dostać je można było wyłącznie w przypadku, kiedy nitka, na której były zawieszone pękła. Oczywiście wspólnie z rodzeństwem zawsze dbaliśmy o to by klika tych nitek się zerwało. Pamiętam też, że po ustrojeniu choinki wstawiało się świece w specjalne lichtarzyki przymocowane do gałązek świerkowych, by w czasie, kiedy siadaliśmy do wigilijnego stołu, ktoś z dorosłych – zazwyczaj ojciec – mógł je ostrożnie zapalić.

Anna – U mnie była tradycja wnoszenia przed wigilią do domu snopka słomy lub wiązki zboża, którą gospodarz zbierał na zakończenie żniw. I w moich rodzinnych stronach (gm. Stara Kornica – przyp. red.) snopek ten nazywano „Kolędą”. U nas tę „Kolędę” wnosiło się do domów by uszczknąć trochę sianka, które wkładano pod obrusek - resztę tego siana umieszczano pod stołem. Tradycja nakazywała, by „Kolędę” przynosił najmłodszy lub najstarszy z domowników. Tuż przed samą wigilią, kiedy wszyscy mieli do kolacji zasiadać, ojciec wnosił „Kolędę” z sianem i wiązką zboża ze słowami „winszuję was Kolędą” a my odpowiadaliśmy wtedy chórem „dziękujemy i winszujemy również tobie”. To był znak, że można zasiąść do wigilijnej wieczerzy.

Maria - W moich stronach (gm. Łosice – przyp. red.) nazywano to „Królem”. Króla przynosił zawsze dziadek. Kiedy przychodził z tym snopem siana, ustawiał go w dużej izbie w rogu – tam, gdzie wszyscy spotykaliśmy się na wieczerzy wigilijnej – następnie nadbierał część siana, wkładał je pod biały obrus, a pozostałą dużą część kładł pod stołem - na środku. Dopiero kiedy „Król” był na swoim miejscu i mogliśmy siąść za stołem. Ważnym elementem było też wyglądanie pierwszej gwiazdki. Pamiętam, że jako dzieci z przejęciem wypatrywaliśmy na niebie tego znaku. A kiedy siedzieliśmy już przy kolacji, rodzice przynosili paczkę sztucznych ogni. Każde z dzieci dostawało zazwyczaj po dwa patyczki, ustawialiśmy się wtedy w kolejce przy rodzicach, którzy odpalali nam te skrzące ognie.

Barbara – Mieszkałam w mieście (Łosice - przyp. red.) i w mojej rodzinie nie było tradycji wnoszenia „Kolędy” czy „Króla” do domu, ale my też dbaliśmy zawsze by sianko znajdowało się pod obrusem. A jeśli chodzi o ubieranie choinki, to robiliśmy to tuż przed samą wigilią. Kiedy mama szykowała potrawy na stół, my z ojcem mieliśmy za zadanie ustroić świąteczne drzewko. Później  my też wypatrywaliśmy pierwszej gwiazdki.

Maria - Kolację wigilijną u nas w domu rozpoczynała zawsze babcia, która brała bochen chleba leżący na lnianej serwecie, czyniła na nim znak krzyża a następnie kroiła go. W tym czasie mama brała opłatek i obdzielała nim wszystkich. Każdy brał słuszną cząstkę i zaczynały się życzenia. Tradycją było też zostawianie kawałka opłatka, który ojciec przed północą zanosił zwierzętom. Tatuś dzielił się tym opłatkiem z każdym żywym stworzeniem, jakie było w gospodarstwie. Tatuś zanosił też każdej krówce, cielaczkowi czy owieczce sianko – te, które przez całą wigilię rozłożone było pod stołem.

Anna – Pamiętam, że zawsze mieliśmy kolorowe opłatki. Biały przeznaczony był dla domowników, zaś te kolorowe dla zwierząt. To było bardzo ważne i zawsze tego przestrzegaliśmy.

Maria – U nas również były kolorowe opłatki – białe dostawali domownicy, a kolorowe nosiliśmy zwierzętom. Z opłatków robiliśmy też ozdoby choinkowe. Z białych powstawały zazwyczaj skrzydła dla aniołka, a z niebieskich miał robioną anielską suknię.

Barbara – My też robiliśmy ozdoby choinkowe z opłatków, ale najbardziej w pamięci zapadły mi składane w harmonijkę gruszki i jabłuszka. U nas większość ozdób była zrobiona własnoręcznie i rzeczywiście dla mnie jako dziecka, była to niesamowita frajda.

Anna – A wieszaliście u sufitu słomiane pająki?

Maria – U mnie nie było takiej tradycji, ale pamiętam, że jak jeździliśmy do babci to u niej pod sufitem wisiały właśnie takie pająki. Robiła je sama ze słomek i bibułki, którą przecinała i skręcała. Ozdoba tą można było zdjąć dopiero w sylwestra.  

Anna – Dla nas ważną tradycją była też pasterka. W pasterce uczestniczył chyba każdy i szło się na nią zazwyczaj pieszo, wspólnie z sąsiadami. Uważam, że ten wspólny spacer do kościoła, bardzo jednoczył ludzi, żałuję, że ta tradycja już zanikła. (...)

Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 22 grudnia


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: ZakrześTreść komentarza: Najlepsza akademia w regionie jest w Radzyniu.Data dodania komentarza: 28.03.2024, 13:55Źródło komentarza: Szymański i spółka wywalczyli finały MEAutor komentarza: PrzeKoTreść komentarza: Marszałek wspiera tych którzy się do niego zwracają z prośbą o wsparcie :) Na stadion już dał 10 mln. Da na imprezy masowe pod warunkiem, że ktoś wytrzeźwieje po bankiecie na loży vipów i napisze wniosek. Z tym może być jednak problem jak z tą prośbą o wsparcie.Data dodania komentarza: 28.03.2024, 13:54Źródło komentarza: Marszałek obiecał pieniądze, trzeba złożyć wniosekAutor komentarza: Ksiądz IgnacyTreść komentarza: Most powinien być nazwany imieniem wielkiego Polaka. Jednym z takich jest Świętej Pamięci Pan Generał Wojciech Jaruzelski .Data dodania komentarza: 28.03.2024, 12:30Źródło komentarza: Dwóch kandydatów na patrona mostu na KrznieAutor komentarza: kibic PodlasiaTreść komentarza: Szkoda, że marszałek na stałe nie wspiera Podlasia, tak jak słabsze od bialskiej drużyny piłkarskie. No ale w Białej rządzą jego polityczni wrogowie.Data dodania komentarza: 28.03.2024, 12:20Źródło komentarza: Marszałek obiecał pieniądze, trzeba złożyć wniosekAutor komentarza: bialszczaninTreść komentarza: To pytanie do rektora Nitychoruka, który zaraz po śmierci Bergiera doprowadził do wycofania drużyny - wizytówki uczelni z rozgrywek ligowych.Data dodania komentarza: 28.03.2024, 12:12Źródło komentarza: Poznały rywalki
Reklama
Reklama