Tym wypadkiem żyły media przez cały tydzień. Losy kobiety, która w wstanie hipotermii z Babiej Góry trafiła prosto do szpitala w Krakowie, śledziły niemal wszystkie stacje telewizyjne. W akcji ratowniczej brało udział ponad 20 ratowników GOPR.
- Widok był przerażający. Osoba była już bez kontaktu logicznego. W żaden sposób nie dało się z tą osobą porozumieć. Była mocno wychłodzona, miała też kredową skórę. Ręce były zaciśnięte w pół pięści i zamarznięte na kość. Nie dało się ich rozprostować. Jedyne, co mogliśmy zrobić to naciągnąć rękawice typu łapawice, mające tylko jeden palec – wyjaśnia Mateusz Świerkosz z Grupy Beskidzkiej GOPR, który do poszkodowanej dotarł jako jeden z pierwszych.
Szok dla środowiska
Janka Zimnicka, w Białej Podlaskiej znana jest przede wszystkim z własnego biznesu. Przedsiębiorcza kobieta prowadzi tu firmę komputerową, oferując innym przedsiębiorcom wsparcie teleinformatyczne. W środowisku morsów jej wypadek na Babiej Górze to szok. Niejeden mężczyzna odpuszcza tam, gdzie Janka nie czuje strachu. Jest morsem z krwi i kości. Jej przygoda z kąpielami w zimnej wodzie zaczęła się pod koniec grudnia 2018 r. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 26 stycznia
Napisz komentarz
Komentarze