Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 16 kwietnia 2024 19:16
Reklama
Reklama Baner reklamowy - warsztat samochodowy - pogotowie

Katastrofa, która się nie kończy

Katastrofa, która się nie kończy

Awaria reaktora jądrowego w elektrowni atomowej w Czarnobylu była tragedią, której skutki nadal są odczuwalne. Wprawdzie zniszczony reaktor został niedawno zabezpieczony specjalną, wyjątkowo kosztowną arką (inwestycja pochłonęła 1,5 mld euro!) niestety, nadal nie czujemy się dzięki temu bezpiecznie. Nie bez powodu.

Samego wybuchu nie widziałam. Tylko płomień. Wszystko się jakby świeciło... Całe niebo... Wysokie płomienie. Kopeć. Straszliwy żar. A męża ciągle nie ma i nie ma. Dym był z sadzą, bo palił się bitum – dach elektrowni był zalany bitumem. Mąż potem wspominał, że chodzili tam jak po smole (...). Strącali kopniakami gorący grafit – wspominała dzień katastrofy jedna z kobiet mieszkających niedaleko elektrowni w Czarnobylu. 

Ta relacja znalazła się w książce Swietłany Aleksijewicz pt. "Czarnobylska modlitwa". Kobieta, która spotkała się z jej autorką była żoną strażaka. Gdy wybuchł pożar w pobliskiej, czarnobylskiej elektrowni, mężczyzna został wezwany do jego gaszenia. Nie wiedział – tak jak inni strażacy – z czym ma do czynienia. "Pojechali bez brezentowych skafandrów, tak jak stali – w samych koszulach. Nikt ich nie uprzedził, wezwano ich jak do zwykłego pożaru" – wspominała żona ukraińskiego strażaka. 
 

Lugola i hiobowe wieści

Elektrownia jądrowa w Czarnobylu na Ukrainie była ogromnym kompleksem zabudowań. W jej skład wchodził także tzw. czwarty reaktor jądrowy. Przygotowywano go do remontu. Niektórzy jednak twierdzili (taka była wówczas pogłoska), że prowadzono tam w tym czasie tajne, wojskowe eksperymenty. Tak czy owak, w kwietniu 1986 r. doszło tam do potężnego wybuchu. Zniszczone zostały ściany reaktora wykonane z tysięcy ton zbrojonego betonu oraz jego dach. Na miejsce katastrofy natychmiast ściągnięto okolicznych strażaków oraz m.in. wojsko. 

Igor Kostin był w tym czasie fotoreporterem Agencji Prasowej "Nowsti" (swoje wspomnienia wydał w książce pt. "Czarnobyl, spowiedź fotoreportera"). Mieszkał w Kijowie. Gdy dowiedział się o wybuchu, wybrał się helikopterem na miejsce zdarzenia. Z niego robił zdjęcia. 

Emisja substancji promieniotwórczych trwała po katastrofie w elektrowni w Czarnobylu przez kilka dni. Miała ona niezwykłą skalę. Powstała wówczas potężna, radioaktywna chmura, która po pewnym czasie przesunęła się nad Europą Środkową oraz Finlandią i Szwecją. 

Hiobowe wieści szybko dotarły także na Lubelszczyznę. O katastrofie poinformowało Polaków Radio Wolna Europa. Potem tę wieść przekazywano z ust do ust.
– Przerażeni ludzie prowadzili swoje dzieci do przychodni zdrowia. Po co? Odtrutką na promieniowanie miał być podobno płyn Lugola. I tam go rzeczywiście podawano. W ten sposób, pośrednio, potwierdziły się wieści z Radia Wolna Europa  – wspomina pan Zbigniew z Zamościa. – Trudno wspominać atmosferę tamtych dni... Ludzie panikowali. Boimy się zresztą do dzisiaj. 

Liźnięcie Czarnobyla

W skład Lugoli wchodził jod i jodek potasu. Ten roztwór wynalazł w 1829 r. francuski lekarz Jean Lugol. Początkowo odkażano nim rany i zadrapania. W Polsce zrobił on karierę po katastrofie w Czarnobylu. Roztwór miał chronić przed skutkami zetknięcia z "radioaktywną chmurą". Tzw. jodową akcję profilaktyczną przeprowadzono w kilkunastu województwach. Apelowano także do rolników o wstrzymanie wypasu bydła oraz o odwołanie 1-majowych pochodów. Były powody do obaw. Wprawdzie według badań Polskiego Instytutu Onkologii ilość zachorowań na nowotwory tarczycy nie wzrosła po 1986 r., ale nie wszystkich to jakoś przekonuje. 
 
Robotnicy biologiczni

Na Ukrainie oraz w całym ZSRR o awarii milczano. Dopiero trzy dni po katastrofie sowiecka "Prawda" napisała, że w Czarnobylu doszło

do wypadku. Zapewniano jednak, że sprawą zajęła się rządowa komisja śledcza oraz "przedsięwzięto odpowiednie środki". Jak one wyglądały? Jeszcze dzień po awarii temperatura w uszkodzonym reaktorze wynosiła ok. 2440 stopni C. Naukowcy stwierdzili, że gdyby wzrosła do 2770 stopni, doszłoby do kolejnego wybuchu, który zdmuchnąłby wszystko w promieniu 500 kilometrów! Tak mogło się wydarzyć! 

Do uszkodzonego reaktora wsypywano tony piasku oraz różne mieszanki, które miały "przykleić do ziemi" groźne, radioaktywne cząsteczki. Lano też beton. Zrzucano to wszystko głównie z helikopterów. Piloci tych maszyn musieli wychylać się z kabin, aby dokładnie trafiać w żarzący się otwór. Wielu tych ludzi mdlało podczas lotów (podczas "akcji" dochodziło do katastrof lotniczych). W takich warunkach wszyscy "likwidatorzy" cierpieli na chorobę popromienną. Udało im się w końcu zapanować nad "sytuacją". Jednak, jak pisał Kostin, tak naprawdę, nikt nie wiedział co się z nimi działo potem, czyli po skończonej akcji. 

Mąż rozmówczyni Swietłany Aleksijewicz trafił do szpitala. Tam po pewnym czasie zmarł. Taki los spotkał także wielu innych "likwidatorów". "Codziennie słyszę: umarł, umarł... Umarł Tiszczura. Umarł Titienok... Jak obuchem w głowę (...)" – opowiadała po latach żona ukraińskiego strażaka. "Kiedy wszyscy nasi poumierali, w szpitalu zrobiono remont. Oskrobali ściany, pozrywali parkiety i wynieśli... Stolarkę też". 

Arka nad reaktorem

Skutki katastrofy odczuli też mieszkańcy okolicznych miejscowości. Ewakuację oddalonego o ok. 20 km. od elektrowni miasta Prypeć zarządzono dopiero 5 maja. Wcześniej wielu miejscowych uczestniczyło w pochodzie 1-majowym. Taka uroczystość odbyła się także w Kijowie, oddalonym od Czarnobyla o ok. 150 km. 

Władze tego kraju nigdy jednak nie ujawniły jakie były prawdziwe przyczyny i skutki katastrofy. Uczciwie nie oszacowano też ilości ofiar tzw. akcji ratunkowej. Nie wiadomo ile osób zmarło w wyniku choroby popromiennej. Uważa się, że mogło to być ok. 4 tys. osób ("likwidatorów" grzebano w tajemnicy, w cynkowych trumnach, które miały ograniczyć skażenie gruntu"). Nie ustalono także, o ile w całym dawnym ZSRR wzrosła ilość zachorowań np. na raka tarczycy (np. tylko na Białorusi przybyło ich prawie 10-krotnie). 

11 października 1991 r. doszło do kolejnej eksplozji w czarnobylskiej elektrowni. Tym razem wybuchł drugi reaktor. Potężna siła wyrwała jego dach, ale na szczęście nie wyciekł materiał rozszczepialny. Reaktor udało się wyłączyć, a w 2000 r. elektrownię zamknięto (pod presją zachodnich państw). 

Cały reportaż przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa, nr 28

Bogdan Nowak

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: RitaTreść komentarza: Wlaściciele powinni wysoko karę płacić i odszkodowanie. Bo nie tylko w kłodzie psy latają i sa zagrozeniem na ulicach. Jeden właściciel by zapłacił spora grzywnę i dszkodowanie może wtedy następne właściciele by psy na posesji zamkniętej trzymali.Data dodania komentarza: 16.04.2024, 19:08Źródło komentarza: Obroniła dziecko własnym ciałemAutor komentarza: lgbtTreść komentarza: Odpadł przez uchwałę czy inni byli lepsi. Jasnowidz jesteś czy co.Data dodania komentarza: 16.04.2024, 17:09Źródło komentarza: Uchwała anty-LGBT odcięła miasto od pieniędzyAutor komentarza: Mieszkaniec miasta.Treść komentarza: PO wyborach, to mieszkańcy mogą się teraz cmoknąć w czoło. Woda ciepła, zimna i ogrzewanie już na pewno nie stanieją. Bardzo dziękujemy fajnopolakom z Białej za świetny wybór :) :) Teraz dzięki wam spadająca liczba młodych mieszkańców tego miasta będzie malała jeszcze bardziej :)Data dodania komentarza: 16.04.2024, 13:24Źródło komentarza: BIAŁA PODLASKA: Tanieje ciepło, co z czynszamiAutor komentarza: czy→łłOTreść komentarza: Co to za bzdety: odstrzelić PSA (albo Kobiety, wybór należy do Władzy). Wszędzie są wilki. Wolisz, by to wilki zaatakowały? To jest wioska, na razie nie karają za psa, co patroluje i nastawia SwojeŻycie, byś Ty ochronił swoje, przed wilkami. A później nie będzie już potrzeby, bo psów, nie będzie. Będą pupilki na rączkach. Kierunek "bialczyzacji", okolicznych wiosek jest słuszny. Przecież Młodzież, już uciekła z tych wiosek. Ale nie do Białej, częściej do Londynu. Nie chcą mieszkać na wsi i zmagać się z psami, które pełnią tam (jeszcze) soją rolę, to niech mieszkają na Brzegowej w Białej. W czym jest problem? To One, nie widziały, jak odegnać psa, chlubą? Ten pies, na 99%, bronił terytorium swojego właściciela i robił to dobrze. Ale to Ludzie, mają rozum. Pies ma tylko B E H A W I O R. Z wilkiem spotkać się jest przyjemniej: przychodzi Gajowy, rozcina brzuszek i wyskakuje z Brzuszka Wilka, Czerwony Kapturek żywa! Knuj przeciw psom, knuj, doczekaszData dodania komentarza: 16.04.2024, 09:28Źródło komentarza: Nowe wydanie Słowa Podlasia już gotowe! Sprawdźcie, o czym piszemyAutor komentarza: czy TTreść komentarza: W SR w BP, Dozorcy podszywają się pod Policję - rewidują, kogo im się podoba. Wielkie mi mecyjeData dodania komentarza: 16.04.2024, 09:20Źródło komentarza: Nie dał się oszukać. Mógł stracić niemal 20 tys. zł
Reklama
Reklama