– Sytuacja staje się nie do zniesienia. Mężczyzna raz nawet próbował otworzyć drzwi i wejść do mojego domu, szarpał klamką, ale na szczęście na czas udało mi się zasunąć zamek – opowiada kobieta. – Samotnie wychowuję dzieci, boję się o ich bezpieczeństwo, szczególnie o nastoletnią córkę – żali się pani Renata.
Pani Renata mieszka w małej miejscowości, gdzie wszyscy się znają i chętnie sobie pomagają. Tak było też latem 2017 roku, kiedy na jej posesję wszedł pięćdziesięciokilkuletni mieszkaniec Wisznic i poprosił o doładowanie telefonu kodem z karty. Kobieta, nie podejrzewając konsekwencji, pomogła gościowi. Sądziła, że na tym sprawa się zakończy. Niestety, jak twierdzi, jej horror dopiero się zaczął. Mieczysław L., bo o nim mowa, zaczął coraz częściej przyjeżdżać rowerem i oferować swą pomoc, np. przy prostych pracach domowych typu rąbanie drewna. Stanowczy sprzeciw pani Renaty nie zniechęcił przybysza. Wręcz przeciwnie, według relacji kobiety, jego wizyty nasiliły się. – Mieliśmy trochę spokoju zimą, kiedy aura nie pozwalała na jazdę rowerem. Kiedy jednak nadeszła wiosna, problem powrócił. Nie rozumiem, czego ten człowiek od nas chce i dlaczego za każdym razem zostawia bieliznę. Nie mogę spokojnie iść spać, bo pod domem stoi stalker! – płacze mieszkanka gminy Łomazy.
– Pan Mieczysław L. pozostaje pod opieką Środowiskowego Domu Pomocy – wyjaśnia kierownik GOPS-u w Wisznicach Monika Zając. – Mężczyzna ma orzeczony stopień niepełnosprawności i został przez sąd ubezwłasnowolniony, ale nie zagraża ogólnemu bezpieczeństwu, dlatego jest pod opieką dziennej placówki.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 24/2018
Napisz komentarz
Komentarze