Co pana skłoniło do kandydowania?
Przede wszystkim odczuwam sentyment do tego miejsca, ponieważ tu mieszkam, tu pracowałem przez około 10 lat. Początkowo byłem instruktorem w GOK-u, potem specjalistą do spraw Unii Europejskiej, pozyskującym środki dla Sławatycz, a w ostatnich latach pełniłem funkcję sekretarza gminy. Dzięki temu znam dobrze problemy mieszkańców. W dodatku mam tu bardzo wielu znajomych i przyjaciół, często się z nimi spotykam i rozmawiam, więc rozumiem ich bolączki oraz codzienne troski. Natomiast praca sekretarza w urzędzie gminy w Piszczacu przez ostatnie 3,5 roku dała mi możliwość spojrzenia z dystansem, na sytuację w mojej gminie.
Ma pan receptę jak radzić sobie z tymi problemami?
Oczywiście, że tak. Moim zdaniem szczera rozmowa z ludźmi może być kluczem do poradzenia sobie z tym, co ich denerwuje czy martwi. Staram się nie składać obietnic bez pokrycia, ponieważ ważne jest dla mnie by dotrzymać słowa. Zająłem się już dokładną analizą budżetu gminy i możliwościach zdobycia środków zewnętrznych, mam dzięki temu swoje przemyślenia i pomysły, jak zarządzać tymi funduszami.
Co będzie w pana opinii największym wyzwaniem?
Sądzę, że będzie to realizacja zadań w przyszłym roku, do jakich zobowiązały się poprzednie władze, a na jakie pozyskano środki zewnętrzne. Zwłaszcza, że niektóre umowy zostały podpisane jeszcze w 2016 r., a do dziś prac nie wykonano. Niektóre projekty będę też musiał zmienić, gdyż są po prostu nielogiczne, jak na przykład zaplanowane na zimę wymiana okien i ocieplanie szkoły.
Cały wywiad przeczytacie w najbliższym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 48
Napisz komentarz
Komentarze