Dzwonek do drzwi rozległ się, gdy Sylvia B. parzyła poranną kawę: "Jesteśmy z policji, musimy porozmawiać" – usłyszała. Ze strachu przed byłym mężem nie otworzyła od razu. - Sądziłam, że wynajął ludzi, by mi odebrać córkę – tłumaczy. Przerażona zadzwoniła do znajomego, 14-letnia Serena dostała ataku paniki, zamykając się z psem w jednym z pomieszczeń. Od policjantów Sylvia dowiedziała się, że jest podejrzana o bezprawne sprowadzenie córki z Wielkiej Brytanii do Polski i że jest za to ścigana Europejskim Nakazem Aresztowania, wydanym przez Sąd w Westminster.
Córka pojechała razem z nią na komendę. Tam na czas trwania czynności nastolatkę zaprowadzono do drugiego pokoju. Obie spędziły w siedzibie bialskiej policji wiele godzin, gdyż Brytyjczycy z niejasnych przyczyn, w porę nie przetłumaczyli dokumentów. Gdy późnym popołudniem z kompletem materiałów zawieziono ją do prokuratury, ta nakazała jej bezzwłoczne zwolnienie. - Wniosek oceniliśmy negatywnie. Jednym z warunków wydania obywatela polskiego w ramach takiego nakazu jest bowiem tak zwana podwójna karalność. Czyn ten nie jest jednak przestępstwem na gruncie prawa polskiego – wyjaśnia Jacek Drabarek, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie.
- Jestem bardzo zła na tatę, że do tego wszystkiego doprowadził. Bałam się o mamę i czułam się winna – podkreśla Serena, która nadal nie może zrozumieć, jak ojciec mógł domagać się wtrącenia jej mamy do więzienia.
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 22
Napisz komentarz
Komentarze