- Inspekcja po moich pisemnych prośbach, chociaż początkowo odmówiła, w końcu zdecydowała się pobrać próby z mojego sadu wiśniowego. Sprawa była poruszana w różnych mediach. W artykułach jest napisane, że pszczelarze ponieśli ogromną stratę. A jaką ja stratę poniosłem na moim wizerunku? Wszyscy wiedzą o tym, że to ja byłem podejrzany – denerwuje się Marian Chwedoruk. - Niektórzy nawet przyjaźnie zrywają, tak się pokłócili o tę sprawę – dodaje.
I zaznacza, iż gospodarstwo prowadzi od 44 lat i nigdy wcześniej nie został oskarżony o wytrucie pszczół. Przyznaje też, że inspekcja pobrała próbkę tylko od niego i z jeszcze jednego gospodarstwa. - Ludzie w okolicy wiedzą, o kogo chodzi. Jestem rozpoznawalny w okolicy, gdyż byłem przez wiele lat w radzie gminy Konstantynów, a także należałem do Izb Rolniczych. Nie zostawię tego, chcę się dowiedzieć, kto te pszczoły zatruł – zaznacza Marian Chwedoruk.
W piśmie, które Marian Chwedoruk napisał 10 maja do Romualda Murawskiego, wójta gminy Konstantynów, sadownik prosi o pobranie próbek ze wszystkich plantacji, na których były stosowane środki ochrony roślin w dniach od 1 do 6 maja.
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 27
Napisz komentarz
Komentarze