W nocy z 25 na 26 sierpnia rodzina Rogoźnickich z Rokitna straciła znaczną część swojego majątku, który strawił pożar. Na miejscu z żywiołem walczyło aż siedem zastępów straży pożarnej, a na miejscu zjawiły się dwa patrole policji. Nie wiadomo jeszcze, czy pogorzelcy otrzymają pieniądze z ubezpieczenia. Trwa zbiórka funduszy dla potrzebujących na stronie zrzutka.pl.
Państwowa Straż Pożarna kilka minut po północy dostała zgłoszenie o pożarze. Na miejscu zjawiło się siedem zastępów straży pożarnej oraz dwa patrole policji. W akcji gaśniczej brało udział 31 strażaków. Ogień zajął stodołę, wraz z ok. 80 tonami zboża, garaż, trzy samochody osobowe, motor, wyposażanie oraz sprzęt rolniczy. Na miejscu nie było osób poszkodowanych. Akcja gaszenia pożaru trwała ponad pięć godzin, po czym nastąpiły prace rozbiórkowe. - Pożar wybuchł z niedzieli na poniedziałek, kiedy wstałam by pójść do łazienki zobaczyłam, że nad stodołą unosi się łuna ognia. Było to ok. 12 w nocy. Zaczęłam krzyczeć do męża, że się pali, wtedy obudzili się też inni domownicy i wybiegli zobaczyć, co się dzieje. Córka zadzwoniła po straż pożarną. Już wtedy płonęło pół stodoły, więc nic się nie udało uratować, gdyż budynki stały blisko siebie. Zięć ma 30 hektarów ziemi, byliśmy po zbiorach, więc zboże czekało w stodole, na sprzedaż – mówi teściowa Marcina Rogoźnickiego, Jadwiga Plażuk
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, z 3 września
Napisz komentarz
Komentarze