Monografia „Krzyczew – dzieje wsi znane i nieznane” liczy ponad trzysta stron. - Pracę podzielona została na działy dotyczące np. życia włościan, tego co się działo w dworze, a także życia parafii i historii wsi pod kątem spojrzenia na nią jako na wspólnotę – streszcza Maciej Barmosz. W książce nie brakuje fotografii i danych, które nigdy wcześniej nie były publikowane. – Odnalazłem potomków właścicieli Krzyczewa. Dotarłem do wnuka ostatniego właściciela majątku. To Michał Kuczewski, który mieszka w Kanadzie. Wysłał mi wiele zdjęć, najstarsze pochodzi z 1907 r., a także opowiedział o losach jego rodziny, co także zawarłem w monografii – uzupełnia autor publikacji. Dodaje też, iż rozmawiał z potomkami osób, które przed laty pracowały we dworze i od nich również wiele się dowiedział, a zdobyte informacje umieścił w książce. Fotografie tam zamieszczone, w większości pochodzą ze zbiorów prywatnych. W pracy jest ok. 120 zdjęć, wspomnienia 26 osób, a także wiele grafik.
Auto odkrył i odświeżył, to co wcześniej napisała historia. Nie ukrywa też, że czuje ogromną radość z wydania książki. - Trzeba przyznać, że jej treść cały czas ewaluowała. Chciałem zawrzeć w niej wszystkie zdobyte informacje. I napisać ją tak, by czytelnik, który nigdy nie był w Krzyczewie, był w stanie sobie wyobrazić miejscowość – stwierdza regionalista. W monografii pada wiele nazwisk mieszkańców wsi, które komuś z innej części kraju mogą nic nie mówić, a jednak są ważne. W rozdziale dotyczącym mieszkańców zamieścił myśl: „By do tej pory nieznani, zostali szerzej poznani”. Wynika to z tego, iż ich życie było niezwykle ciekawe. Z Krzyczewa pochodzi np. błogosławiony Wincenty Lewoniuk. Mieszkańcem miejscowości był też żołnierz Stanisław Zarzeczny, uczestnik walk o Westerplatte. W publikacji zamieszczony został też życiorys prof. Stanisława Kuczewskiego, syna ostatniego właściciela Krzyczewa, jednego z konstruktorów samolotu Szpak2 i wykładowcy na Politechnice Łódzkiej. Okazuje się też, że przed powstaniem styczniowym mieszkał we wsi gen. Apolinary Ordyniec, który był współpracownikiem Romualda Traugutta. - Zagadkowe jest, skąd się wziął w Krzyczewie. Wiem, że tu przebywał, gdyż zgłosił akt zgonu swojej córki. Zapisane jest, że mieszkał w dworze. Ale jak do niego trafił? Nie wiadomo. Jest wiele pytań, na które niestety nie byłem w stanie udzielić odpowiedzi, z tego powodu, że materiał archiwalny był niewystarczający, ale być może uda mi się to w przyszłości – wyjaśnia młody badacz historii. Jego zdaniem tak ciekawych miejsc jak Krzyczew, na Podlasiu jest zresztą znacznie więcej. Zaznacza również, że jego praca zawiera szeroką bibliografię, by czytelnicy mogli skonfrontować to co napisał, z innymi źródłami. - Mieszkańcy Podlasia nie chwalą się swoimi dziejami, a szkoda bo są wyjątkowe – zauważa.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 12 listopada
Napisz komentarz
Komentarze