Jan Chwesiuk wraz z rodziną wynajmuje mieszkanie w budynku przy ul. Bialskiej 15. Zdenerwowany opowiada o sytuacji z jaką musi się zmagać, a wraz z nim jego sąsiedzi. - Nie mamy kanalizacji. Może w XIX wieku było lepiej, niż w tej chwili. W budynku mieszka pięć rodzin. Podwórko też jest w strasznym stanie. Wójt wniósł tylko czynsze, do tej pory nie było całkowitej naprawy dachu.- opowiada mężczyzna. - Włożyłem duże pieniądze, by doprowadzić mieszkanie do stanu, w którym da się mieszkać. Mieszkamy tu już szesnaście lat. Kiedy się wprowadzaliśmy przez dach można było gwiazdy oglądać. Wymieniłem też wtedy wszystkie okna, naprawiłem belki stropowe i pomalowałem ściany. Obecnie jak są większe deszcze, woda spływa po instalacji elektrycznej, przez to grozi nam zapalenie. W moim mieszkaniu instalacja paliła się już kilkakrotnie. W lokum sąsiadki ulatniał się czad, doszło nawet do zapalenia. Po tym zdarzeniu kupiono nowy piec. Można było to wykonać wcześniej, a nie czekać aż wydarzy się nieszczęście.
Mężczyzna uważa, że mieszkańcom grozi epidemia. - Wkoło są same śmieci. Z ubikacji, która znajduje się na zewnątrz nie da się korzystać, bo jest brudna i zniszczona. Szczury w piwnicy latają jak koty. Poza tym schody na klatce schodowej są w tragicznym stanie, w każdej chwili może dojść do wypadku – mówi Jan Chwesiuk. Pokazuje pismo, z którego wynika, że problem żyje w przestrzeni publicznej już od lat, bo na sygnały mieszkańców, przewodniczący rady gminy odpowiadał już w 2018 roku. W piśmie przewodnicząca rady gminy Ewa Kulińska informowała, że trwa procedura administracyjna, w celu uzyskania pozwolenia na budowę. Dodała też, że wysokość opłat czynszowych wynika z poziomu i standardu lokalu. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 21 stycznia
Napisz komentarz
Komentarze