Myśliwy z ponad 30-letnim stażem chce przed sądem W Białej Podlaskiej dowieść, że nie ponosi winy za zastrzelenie rodowodowego psa, podczas polowania indywidualnego w Dubicy Dolnej (gm. Wisznice). Utrzymuje, że był przekonany, że strzelał do dzika. Sprawa dotyczy zdarzenia z maja tego roku. 4 maja wieczorem, po godzinie 20.00 pani Anna Czeczot wyszła na spacer ze swoimi psimi pupilami, dwuletnim owczarkiem niemieckim Luną i drugim nierasowym psem. Owczarek został postrzelony z broni myśliwskiej prosto w głowę, szans na ratunek nie było. Kobieta od razu powiadomiła policję.
Początkowo sąd w wyroku nakazowym orzekł ograniczenie wolności dla myśliwego, który czynu się dopuścił, zasądził dodatkowo nawiązkę dla schroniska Azyl. Myśliwy odwołał się jednak od wyroku. Jak utrzymuje strona powodowa, chodzi o to, że myśliwy boi się utracić prawa do broni, bo to uniemożliwi mu uczestnictwo w polowaniach. (...)
O spacerach właścicielki zabitego owczarka z psami po łowisko szeroko opowiadał też jeden z członków koła „Szarak”. Zeznawał, że osobiście wiedział Annę Czeczot z psami lub same psy na terenie łowiska, trzykrotnie. - Raz jadąc na nocne polowanie widziałem, jak ten wilk obmiata pole, czyli biega po nim od skraju do skraju, jak pies myśliwski. Wołałem właścicielkę, bo chciałem jej zwrócić uwagę, że po zmroku ktoś w łowisku może polować i nie wolno tu chodzić, ale nie zareagowała na moje wołanie – wspomina myśliwy. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 25 lutego
Napisz komentarz
Komentarze