Kiedy u małego mieszkańca Kodnia wykryto guzy w oczach, lekarze stwierdzili, iż choroba może spowodować całkowitą utratę wzroku ich pacjenta. Dlatego rozpoczęto podawanie chemii ogólnej, a potem dotętniczej. Z tego powodu Maciuś ma założony w klatce piersiowej specjalny port, by w ten sposób można było podawać mu leki. Już teraz chłopiec ma odwarstwione siatkówki, co oznacza, że niedowidzi na jedno oko. Mimo, iż po pierwszej terapii choroba zahamowała, jego rodzice nie mogli odetchnąć z ulga.
Gdyż po niedługim czasie pojawił się kolejny guz. Z związku z tym rozpoczęto dalszą chemioterapię. Maluch znajduje się pod opieką Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie wraz z opiekunami jeździ na niezbędne badania, które muszą z racji jego zdrowia odbywać się bardzo często. Poza tym znajduje się pod stałą kontrolą lekarza onkologa. Do niego na wizyty Maciek musi być zawożony, co kilka tygodni. – Ostatnia chemia była podawana w grudniu, a w styczniu synek przeszedł badania, jak na razie nie pojawiły się kolejne guzy. Jednak lekarze mówią, iż nowotwór może się rozwijać nawet do siódmego roku życia. Dlatego przez ten cały czas musimy sprawdzać dokładnie stan zdrowia Maciusia. Obecnie nie wiemy, co dalej będzie. Żyjemy w niepewności – przyznaje mama chłopca Małgorzata Radecka. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 3 marca
Napisz komentarz
Komentarze