Protoplastą możnego rodu Sapiehów był Iwan nazywany Janem, który sprawował wiele funkcji w I Rzeczypospolitej. Wybrano go wojewodą podlaskim i witebskim, po 1504 r. został też najwyższym sekretarzem Wielkiego Księstwa Litewskiego. Miał również zaszczyt doradzać królowej Helenie, żonie króla Aleksandra Jagiellończyka, gdyż był jej kanclerzem.
Za swoje zasługi otrzymał dobra kodeńskie, a także zgodę na nadanie im praw miejskich oraz budowę w tym miejscu zamku. Rozpoczęła się ona w 1511 r., a dokończył ją syn Iwana, Paweł, który podobnie jak ojciec otrzymał tytuł wojewody podlaskiego. Obronne mury powstały przy ujściu Kałamanki do Bugu. W tym okresie, dzięki bezpieczeństwu, jakie zapewniało liczne wojsko Sapiehów, a także wzniesiona architektura, rozwijał się w Kodniu handel rzeczny i piesze szlaki kupieckie. Po śmierci Pawła Sapiehy, rządy w dobrach przejął Mikołaj, który chcąc naśladować ojca i dziada rozkazał dobudować do zamku trzy piętra, dzięki czemu królował on nad okolicą.
Mikołaj Sapieha możny następca słynnego w całej Polsce rodu, prawdopodobnie w 1631 r. zaczął cierpieć na melancholię. Mimo, iż panna apteczkowa przyrządzała mu mikstury z ziół zebranych na kodeńskich łąkach, choroba coraz bardziej trawiła duszę i ciało magnata. Nie pomagały zalecenia lekarza, ani czary znachora. Pan zamku czuł się coraz gorzej. W końcu jeden z doradców podpowiedział mu, by udał się na kurację do Padwy, a po drodze wstąpił do Rzymu, by powierzyć Bogu swoje zdrowie i prosić o modlitwę samego papieża. Arystokrata nie widząc innego ratunku, kazał przygotować sługom wszystko, co niezbędne do podróży. Jeszcze tego samego roku wyruszył z licznym orszakiem do Włoch, powiadomiwszy wcześniej papieża Urbana VIII o swoim przybyciu. Następca św. Piotra wiedząc o zasługach i poważaniu, jakim cieszą się Sapiehowie, chętnie spotkał się z Mikołajem i odprawił mszę święta w intencji jego zdrowia. Eucharystia odbyła się w kaplicy, w której znajdował się wizerunek Matki Boskiej Gregoriańskiej. Jak mówią źródła obraz namalowany został przez św. Augustyna opata benedyktynów. Z kolei on wzorował się na dziele wykonanym przez św. Łukasza Ewangelistę.
Szlachcic po modlitwie poczuł się znacznie lepiej i ów stan przypisał modłom wznoszonym przed obrazem znajdującym się w watykańskich pomieszczeniach. W związku z tym zwrócił się do papieża, by ten za sowitą sumę odsprzedał mu malunek. Niestety, uzyskał odmowną odpowiedź i jedynie propozycję, że na specjalne zlecenie powstanie kopia wizerunku, która zostanie podarowana Sapiesze. To nie zadowoliło w żaden sposób magnata. Z tego powodu nie mógł spać i przez długi czas zastanawiał się jak wejść w posiadanie cudownego wizerunku. W końcu uznał, że przekupi jednego ze strażników. To mu się udało i pod ukryciem nocy obraz został przeniesiony do zajmowanej przez Sapiehę siedziby. Wówczas nie zwlekając, ze względu na obawę przed pogonią, zebrał swych najlepszych wojów i ruszył do Polski. Jeszcze zanim wyjechał z Włoch, papież dowiedział się o kradzieży. Wzburzony zdradą strażnika i ogołoceniem watykańskich zbiorów rozkazał odnaleźć zdrajcę i spalić go na stosie.
(...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 31 marca
Napisz komentarz
Komentarze