Władze miasta zamknęły targowiska miejskie najpierw na okres od 16 do 25 marca. Prezydent tłumaczył to dbałością o bezpieczeństwo mieszkańców w związku z rozprzestrzeniającym się koronawirusem. Handel ustał na targowisku przy Al. 1000-lecia i na rynku warzywno – owocowym przy ul. Janowskiej. – Ponieważ zakaz ogłoszono do 25 marca, to dzień później przyszliśmy na plac, by wznowić handel. Zaraz jednak pojawił się administrator terenu z informacją, że targ będzie nadal zamknięty i zostaliśmy wyproszeni – opowiadają handlujący na tzw. „babskim rynku”.
Z uwagi na to, że sprzedaż produktów spożywczych, to dla nich jedyny zarobek, postanowili działać.
– My często zawieszamy działalność zimą, wówczas żyjemy z tego, co zarobiliśmy w poprzednim sezonie. Teraz zaczyna się kolejny sezon, i gdy przyszedł czas wrócić do pracy, nie mamy gdzie świadczyć usług – mówią sprzedawcy. Dlatego wynajęli prywatny plac obok ryneczku i tam rozpoczęli sprzedaż. – Oczywiście była i straż miejska i policja nas spisywała. Okazało się jednak, że nie ma podstaw, by zakazać nam działalności, bo sprzedajemy na terenie prywatnym
– mówi jeden z handlujących.
Łącznie jest ich sześcioro. Jak mówią, mimo prób porozumienia się z zarządcą terenu (Zakład Gospodarki Lokalowej), nie udało się wypracować zasad prowadzenia przez nich handlu. – Co więcej, miasto zamknęło nam dostęp do ubikacji, z której korzystaliśmy pracując na ryneczku. Odbieramy to jako szykany – mówi jeden ze sprzedawców.
W sprawie handlu na targowiskach głos zabrali pod koniec ubiegłego tygodnia radni miejscy klubu Zjednoczonej Prawicy, którzy zainterweniowali w sprawie zamkniętych targowisk. „Zastanawiamy się czy to nie była zbyt pochopna decyzja? Tym bardziej (…), że minister zdrowia podkreśla, iż handel na targowiskach (przy zachowaniu odpowiednich środków bezpieczeństwa) jest możliwy.” Radni przypomnieli, że o niezamykanie targowisk apeluje do samorządowców również minister rolnictwa. Dlatego zwrócili się 2 kwietnia do władz miasta o przeanalizowanie powtórne możliwości korzystania z targowisk przez sprzedawców żywności. Uważają, że należy to zrobić, by pomóc handlującym utrzymać płynność finansową.
- Wcześniejsza decyzja o zawieszeniu działalności targowisk zapadła zaraz po ogłoszeniu przez rząd stanu epidemicznego, gdy samorządy, poza nakazem dbałości o bezpieczeństwo, nie otrzymały żadnych instrukcji postępowania. W większości z nich to właśnie miejskie targowiska były miejscami, których działalność została zawieszona. Gdyby w tym czasie pojawiły się konkretne przepisy, samorządom na pewno byłoby łatwiej działać. Tymczasem same musiały opracowywać strategie działania w sytuacji, w której nigdy wcześniej się nie znalazły, nie można jej było przewidzieć, a w której priorytetem jest ludzkie zdrowie i życie - wyjaśnia pierwotną decyzję o zamknięciu targowisk Gabriela Kuc - Stefaniuk, rzecznik magistratu.awdopodobnie ma to mieć związek z potwierdzonym przypadkiem zakażenia SARS-CoV-2 na terenie Białej Podlaskiej. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 7 kwietnia
Napisz komentarz
Komentarze