Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 15 maja 2024 06:07
Reklama
Reklama

Piotr Wiński: Oszukano nas. Teraz walczymy o swoje w sądzie!

W zeszłym roku rolnik z Korczówki Piotr Wiński stracił 1200 gęsi w związku z ptasią grypą. Gospodarz nie dostał odszkodowania. W ocenie powiatowej inspekcji weterynaryjnej rolnik nie spełnił wymogów bioasekuracyjnych. Teraz gospodarz walczy o odszkodowanie w sądzie.
Piotr Wiński: Oszukano nas. Teraz walczymy o swoje w sądzie!
3 września Wińscy otrzymali decyzję powiatowego lekarza weterynarii o nieprzyznaniu odszkodowania. A straty szacują na niemal 60 tys. zł

Autor: Justyna Lesiuk-Klujewska

Przypomnijmy, Piotr i Krystyna Wińscy 9 marca 2021 r. zakupili 1200 sztuk piskląt gęsi i wstawili je do zmodernizowanej obory.  – 16 maja zauważyliśmy, że coś niedobrego dzieje się z ptakami. Kiedy padła pierwsza sztuka, żona zawiozła ją do lekarza weterynarii. Zrobiona została sekcja. Przyczyną śmierci miał być nieżyt jelit. Potem przez kilka dni czuwaliśmy, bo ptaki nadal były niespokojne. Nie spaliśmy, w dzień podawaliśmy lekarstwa, w nocy witaminy – opowiadał nam w zeszłym roku rolnik. Następnego dnia padły 2 sztuki, potem kolejne. Gospodarze wysnuli podejrzenie, że to może być ptasia grypa, dlatego zawiadomili inspekcję weterynaryjną.

Ptasia grypa jak wyrok

Ich podejrzenia się potwierdziły. W konsekwencji, na mocy decyzji powiatowego lekarza weterynarii w Białej Podlaskiej Renaty Izdebskiej gęsi zostały zagazowane i zutylizowane. Sęk w tym, że służby weterynaryjne odmówiły rolnikom wypłatę odszkodowania. Renata Izdebska podkreślała, że decyzja o odmowie wypłaty odszkodowania jest ostateczna. – Decyzja taka została wydana z uwagi na to, iż posiadacz gęsi nie zastosował się do obowiązków określonych w przepisach o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt, co zostało potwierdzone w czasie prowadzenia dochodzenia epizootycznego oraz dokumentacją fotograficzną – wyjaśniała nam w 2021 r. powiatowa lekarz weterynarii.
 

 Czytaj też: Hodujesz prosięta i straciłeś płynność finansową? Sprawdziliśmy, jakie trzeba spełnić wymogi, aby wziąć dofinansowanie

Nie wiedzieliśmy, co podpisujemy

Państwo Wińscy twierdzą jednak, że zostali oszukani. – Lekarki, które były w naszym gospodarstwie i robiły sekcję zwłok 20 gęsi, podsunęły nam jakieś dokumenty do podpisu. Nie spaliśmy prawie tydzień. Myślałem, ze to protokół z sekcji, podpisałem dokument. Okazało się, że to protokół z kontroli, w którym były opisane rzeczy nie mające miejsca – wspomina pan Piotr.
Rolnicy uważają, że wszystkie zalecenia bioasekuracyjne Sedaru (tam zakontraktowane były gęsi) spełnili. Tymczasem weterynaria zarzuciła im m.in. brak pomieszczenia, które służy do przebierania się przed wejściem do obory lub po wyjściu z niej. – Gęsi padały nam lawinowo. Postanowiliśmy, że do czasu przyjazdu inspekcji weterynaryjnej będziemy je trzymać w pomieszczeniu gospodarczym, które wcześniej służyło nam za przebieralnię. Zarzucono nam również niedezynfekowanie wybiegów dla ptaków. A przecież wiosna była zimna i wilgotna. Gęsi wypuściliśmy tylko 3 razy, od 6 maja już ich nie wypuszczaliśmy. Po co więc odkażać wybieg, skoro gęsi tam nie chodziły? – pytają rolnicy, którzy w odpowiedzi na protokół pokontrolny wielokrotnie pisali pisma wyjaśniające do weterynarii. 

Poszli do sądu
 

3 września Wińscy otrzymali decyzję powiatowego lekarza weterynarii o nieprzyznaniu odszkodowania. A straty szacują na niemal 60 tys. zł. – Mamy długi, wierzyciele upominają się o swoje należności.  Jestem strzępkiem nerwów. Jak tak można postąpić z drugim człowiekiem? – pyta rozżalona Krystyna Wińska
Ostatecznie rolnicy z Korczówki postanowili walczyć o odszkodowanie w sądzie. 11 kwietnia odbyła się pierwsza rozprawa. Do porozumienia między Wińskimi a Powiatowym Inspektoratem Weterynarii w Białej Podlaskiej jednak nie doszło. Sędzia Krzysztof Krzewski przesłuchiwał poszkodowanego rolnika. Kolejna sprawa odbędzie się 19 maja. Wtedy mają być przesłuchani świadkowie. Krystynę i Piotra Wińskich reprezentuje prawnik współpracujący z Agrounią, Tomasz Gabryelczyk. Chce wykazać przed sądem, że decyzja inspektoratu weterynarii nie jest zasadna.  

Czytaj też: Drogi i pola zniszczone przez wojsko. A ministerstwo milczy


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama