Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 27 kwietnia 2024 16:19
Reklama
Reklama baner reklamowy word biała podlaska

Bialscy sataniści i samobójcy. Ostatnia odsłona serii

Niewinna fascynacja okultyzmem doprowadziła dwóch nastolatków z Białej Podlaskiej do znieważenia miejsca pochówku i kradzieży ludzkich szczątków. Lokalna policja uparcie twierdziła, że wszyscy oskarżeni tworzyli „sektę”, a najmłodszy z nich popełnił samobójstwo pod wpływem swojego kolegi, którego śledczy okrzyknęli przywódcą grupy.
Bialscy sataniści i samobójcy. Ostatnia odsłona serii
W Białej Podlaskiej wciąż żyją i mieszkają osoby związane za młodu z bialskimi “satanistami”.

Autor: Pixabay

5 grudnia 1997 roku w Sądzie Rejonowym w Białej Podlaskiej zapadł wyrok. Krzysztof został uznany za winnego wszystkich zarzucanych mu czynów i skazany za nakłanianie Mariusza do popełniania samobójstwa na 2 lata pozbawienia wolności, a za udzielanie Mariuszowi i Andrzejowi marihuany oraz nakłanianie ich do jej zażywania – na 1 rok pozbawienia wolności. Karą łączną za wszystkie postawione zarzuty były 2 lata pozbawienia wolności. Piotr także został uznany za winnego za znieważenie miejsca spoczynku w Leśnej Podlaskiej i skazany na 1 rok pozbawienia wolności, a za kradzież czaszek z cmentarza w Białej Podlaskiej na 2 lata pozbawienia wolności, co dało karę łączną 2 lat pozbawienia wolności.

Sekta nie istnieje

Po ogłoszeniu wyroku Krzysztof wraz z adwokatem złożył apelację, w której przytoczył zeznania świadków, podkreślając fakt, że nikt z nich nie twierdził, że Mariusz popełnił samobójstwo przez niego. Wszyscy zgodnie twierdzili, że zrobił to przez swoją matkę i nie ma żadnych dowodów na to, że było inaczej. Zaprzeczył też, jakoby przewodniczył jakiekolwiek grupie. Adwokat Piotra także odwołał się od wyroku, wnioskując o zmianę wyroku na wyrok w zawieszeniu, uzasadniając to tym, że jego klient jest młodociany i nigdy nie był karany sądownie. Ponadto przyznał się do winy i okazał skruchę. W tym samym miesiącu Wydział Rodzinny i Nieletnich Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej wydał wyrok dotyczący Uli. Nastolatka została uznana za winną zbezczeszczenia grobu w Leśnej Podlaskiej i orzeczono wobec niej dozór kuratora.

Młodzi mężczyźni zostali zwolnieni z tymczasowego aresztu. W czerwcu 1998 roku Sąd Wojewódzki w Lublinie utrzymał w mocy wyrok dotyczący Piotrka, zmieniając jedynie klasyfikację prawną czynu, stwierdziwszy, że nie ograbił on grobu, tylko go znieważył. Zdaniem lubelskiego sądu wszystkie okoliczności łagodzące zostały w wyroku Sądu Rejonowego uwzględnione, a charakter popełnionych przestępstw był wyjątkowo odrażający i dotkliwie znieważył majestat śmierci. Po uprawomocnieniu się wyroku Piotr wrócił więc za kratki. Z kolei wyrok Krzysztofa został uchylony i przekazany do sądu w Białej Podlaskiej, w celu ponownego rozpatrzenia. Lubelski sąd stwierdził bowiem, że sąd niższej instancji dopuścił się kilkukrotnie rażącej obrazy przepisów, chociażby dlatego, że nie wezwał na rozprawę główną nastolatka, który wraz z Krzyśkiem jako ostatni widzieli Mariusza przed popełnieniem przez niego samobójstwa.

Policjanci wymusili?

Proces dotyczący już tylko „Czarnego Proboszcza” rozpoczął się we wrześniu 1998 roku w Sądzie Rejonowym w Białej Podlaskiej. Oskarżony odpowiadał z wolnej stopy. Przed Temidą ponownie nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, a po odczytaniu zeznań ze śledztwa stwierdził, że w większości są nieprawdziwe lub przeinaczone przez przesłuchujących go funkcjonariuszy. Twierdził, że mówił to, czego od niego wymagali, ponieważ policjanci mieli go zapewniać, że później będzie miał czas na sprostowania. Wiele z informacji, które podał – jak chociażby obrządki z udziałem dziewic – były żartem. Nie uczestniczył też w żadnych czarnych mszach, co potwierdzały wcześniejsze zeznania jego kolegów. Jednym z zeznających w charakterze świadka był Piotrek. Doprowadzony z Zakładu Karnego 20-latek zapewniał, że oskarżony wręcz odradzał Mariuszowi samobójstwo, gdy ten po raz kolejny odgrażał się, że zabije się przez swoją matkę. Zaprzeczył też, że posiadali stopnie wtajemniczenia i że Krzysiek był autorytetem dla zmarłego 16-latka, bo wszyscy traktowali się na równi, jak koledzy. Również uważał, że jego poprzednie zeznania były wymuszone i przeinaczane przez funkcjonariuszy, którzy bili go i straszyli kryminałem.

Na następnych rozprawach pojawili się inni świadkowie, którzy zeznawali uprzednio podczas procesu dwóch „satanistów”. Wszyscy zgodnie twierdzili i mnożyli dowody na to, że Krzysiek nikogo nie namawiał do zabicia się, a śmierci Mariusza winna jest jedynie jego matka alkoholiczka. Większość negowała też funkcjonowanie grupy satanistycznej i twierdziła, że żadna sekta nie istnieje i nigdy nie istniała. Uważali, że byli jedynie grupą znajomych zainteresowanych duchowością, demonologią i okultyzmem, którzy spędzali wspólnie czas, rozmawiając o muzyce i pijąc alkohol. Większość z przesłuchiwanych podczas odczytywania ich zeznań ze śledztwa nie potwierdziła ich prawdziwości i twierdziła, że policjanci manipulowali ich sensem.

Batalie i wyroki

W lutym 1999 roku na jednej z rozpraw stawiła się matka zmarłego Mariusza. Swoje zeznania zaczęła od prośby, by nigdy więcej już jej nie wzywano, bo nie ma nic do powiedzenia i nie zależy jej na tym, by ktokolwiek został ukarany. - Mnie nikt dziecka z grobu nie zwróci – oznajmiła gorzko, by po chwili dodać kilka ostrych słów pod adresem Krzyśka. Nie chcę patrzeć na twarz obecnego tu oskarżonego! – rzuciła – Niech on dalej sobie chodzi, rozprowadza, co rozprowadza i morduje! – dodała, po czym błagała sędziego, by wypuścił ją na zewnątrz.

Zdaniem niektórych obecnych od kobiety było czuć alkohol. Z jej dalszych wypowiedzi wynikało, że obwinia „Czarnego Proboszcza” o śmierć swojego syna, twierdząc, że „faszerował czymś chłopaka”. O Mariuszu wypowiadała się w samych superlatywach: że oczytany, zdolny, grzeczny, ambitny, wrażliwy, inteligentny, miał dobre stopnie i kategorycznie nie był satanistą. Zaprzeczyła też wszystkim oskarżeniom świadków i nigdy więcej nie stawiła się w sądzie, ignorując wszystkie kolejne wezwania na rozprawy.

Satanizm powierzchowny

W charakterze biegłego powołany został Ryszard Nowak – przewodniczący Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami. Nowak jako polityk zajmował się tematyką sekt od czterech lat, a w lutym 1998 roku założył swoją organizację, która prężnie działała w uświadamianiu rządzącym oraz społeczeństwu, jakie zagrożenia niosą ze sobą grupy przestępcze działające pod przykrywką związków wyznaniowych. Twierdził, że od roku obserwuje w Polsce gwałtowny wzrost liczby satanistów. Biegły przed sądem o satanizmie mówił jako o sekcie śmierci, różnorodnej w swoich odłamach. Grupę z Białej Podlaskiej określił jako działającą w nurcie “satanizmu powierzchownego”, który uznał za najpopularniejszy z odmian i w blisko stu procentach tworzony przez młodzież. “Satanizm powierzchowny” scharakteryzował jako grupę młodych ludzi o znikomej wiedzy na temat własnego wyznania, którym przewodzi starszy i charyzmatyczny lider.

Twierdził, że według doświadczeń zebranych podczas innych interwencji Komitetu Obrony przed Sektami przywódca miał pełnić zwykle rolę ideologa i w porównaniu do szeregowych członków grupy był oczytany i bardziej zorientowany w satanizmie. Starał się imponować, zwykle grał osobę tajemniczą, wiedzącą więcej od ludzi z ulicy, budził autorytet i podziw. Grupy miały funkcjonować jako tajne, ale jej członkowie robili wszystko, by było o nich głośno, czuli się wyjątkowi i wyróżnieni. Przykładem manifestowania swojego wyznania miało być chociażby odróżnianie się mrocznym ubiorem, przyozdabianie “satanistycznymi symbolami” i manifestowanie wyjazdów na “satanistyczne koncerty”. Oprócz zamiłowania do wydarzeń muzycznych członków „sekty” z nurtu “satanizmu powierzchownego” miało charakteryzować w większości przypadków pochodzenie z rodzin patologicznych, przez co łatwo można było zbuntować ich przeciwko rodzicom, Kościołowi czy szkole. Według biegłego, w porównaniu do europejskich przypadków “grup powierzchownych” polscy “sataniści” brali mniej narkotyków, a częściej się upijali.

Magiczna liczba

Ryszard Nowak twierdził, że nie zna przypadków dobrowolnego opuszczenia sekty tego typu i na każdego, kto chciał się wycofać, wydawany był wyrok śmierci. Opowiadał, że sataniści powierzchowni składają ofiary nie tylko z kotów, ale także z ludzi. Do zabójstwa miało dochodzić między innymi za pomocą przymuszenia do samobójstwa, co dla wybranka miało być nie lada zaszczytem. Moc, którą posiadał umierający, przechodziła wtedy na lidera grupy bądź na osoby wykonujące wyrok śmierci. Zdaniem opiniującego to nie przypadek, że Mariusz i Andrzej powiesili się w tych konkretnych dniach, bo 13 to dla satanistów liczba magiczna. Biegły był przekonany, że na terenie Białej Podlaskiej działa grupa satanizmu powszechnego, a Krzysiek jest jego przywódcą.

W lutym 2000 roku w Sądzie Rejonowym w Białej Podlaskiej zapadł ponowny wyrok skazujący Krzyśka na dwa lata pozbawienia wolności. Z drugiego z zarzutów został uniewinniony z uwagi na znikomą szkodliwość społeczną. Uzasadnienie wyroku opierało się w dużej mierze na słowach biegłego Ryszarda Nowaka.

Prokuratura zaskarżyła wyrok dotyczący drugiej części zarzutu i zażądała ukarania oskarżonego za udzielanie narkotyków. Apelację o uchylenie wyroku złożył Krzysiek oraz jego adwokat. Na szesnastu ręcznie zapisanych stronach, oskarżony skrytykował sposób prowadzenia śledztwa oraz przebieg przesłuchań. Stwierdził, że miejscowi policjanci podbijają statystyki swojej skuteczności w łowieniu złoczyńców za pomocą wymuszania zeznań.

Grupa Ryszarda M.

Wspomniał o niesławnym w Białej Podlaskiej policjancie, który prowadził między innymi śledztwo dotyczące „bialskich satanistów”. Ryszard M. był już kilkakrotnie zawieszany w pełnieniu obowiązków służbowych ze względu na zarzuty stosowania przemocy wobec przesłuchiwanych oraz swoich podwładnych. W tamtym czasie w jego sprawie trwało postępowanie prowadzone przez Wydział do Walki z Przestępczością Zorganizowaną Prokuratury Wojewódzkiej w Lublinie. W swojej apelacji Krzysiek powołał się także na sytuacje z pobliskich Łomaz, gdzie w styczniu 1997 roku pijany komendant tamtejszej policji podczas wymuszania zeznań zastrzelił 19-latka. Oskarżony wspomniał także o błędach w śledztwie i przeoczeniu przez grupę policjantów dowodzonych przez Ryszarda M. kilku kwestii. Chociażby tej, że konkubent matki zmarłego Mariusza mówił, że w nocy z 12 na 13 lutego 1997 roku nastolatek wrócił do domu. Na miejscu miał zastać swoją matkę pijącą z dwoma mężczyznami. Kobieta wygoniła syna z domu, a ten najprawdopodobniej wrócił do Parku Radziwiłłów. Za takim tokiem wydarzeń miał przemawiać także fakt, że w notatkach policyjnych z oględzin na miejscu odnalezienia zwłok zanotowano, że w chwili przybycia policjantów czyli około godziny 11:00 ciało było jeszcze ciepłe. Ten fakt sugerował, że do zgonu miało dojść nad ranem, a nie nocą, chwilę po zakończeniu urodzinowego spotkania. Grupa Ryszarda M. nie ustaliła godziny śmierci 16-latka, nie przesłuchała też konkubenta jego matki.

Nieścisłości

Zdaniem „Czarnego Proboszcza” prokuratura utajniła proces w obawie przed prasą, która – żywo sprawą zainteresowana – mogłaby dostrzec nieścisłości pomiędzy zeznaniami spisanymi na policji, a tymi z sali sądowej. Na pierwsze rozprawy nie wezwano też kolegi Krzyśka i Mariusza, który wraz z nimi został na urodzinowej imprezie do końca i to jego słowa policjanci uznali jako jeden z głównych dowodów na namawianie do samobójstwa przez oskarżonego. Młody mężczyzna miał poganiać Mariusza, by szybciej polewał i przestał w końcu narzekać, co przesłuchujący policjant miał zapisać jako słowa Krzyśka. Koronny argument policji upadł dopiero po apelacji, po której autor tych słów został w końcu wezwany przed sąd, gdzie potwierdził, że zdanie brzmiało inaczej i nie wypowiedział go „Czarny Proboszcz”. Ponadto wszyscy świadkowie zgodnie twierdzili, że Mariusz popełnił samobójstwo przez swoją matkę. Przytoczył także zeznania, z których jasno wynikało, że nikt nigdy nie wymienił Krzyśka jako uczestnika „czarnych mszy”, bezczeszczenia grobów czy odwracania krzyży na lokalnym cmentarzu, co sugeruje, że nie mógł być liderem żadnej satanistycznej grupy. W swojej apelacji przyznał, że nie uważa się za mądrzejszego od innych, bo nie ma nawet średniego wykształcenia. Na koniec trafnie stwierdził, że w Polsce za poglądy religijne się nie karze.

Linia obrony

Obrońca oskarżonego na trzynastu stronach maszynopisu wytknął liczne błędy i zaniechania, które przyczyniły się do wyroku skazującego jego klienta. Sąd zbagatelizował chociażby wcześniejszy wniosek o ustalenie, czy Mariusz miał problemy psychiczne, nie poproszono o przesłanie dokumentacji psychologicznej z poradni, do której został skierowany po pierwszej próbie samobójczej. Nie próbowano też w żaden sposób ustalić przyczyny targnięcia się na swoje życie przez nastolatka, ani nie ustalono jego stopnia zdemoralizowania. Adwokat przytoczył badania mówiące o rosnącej liczbie samobójstw wśród dzieci i nastolatków w ostatnich latach i statystyki ich przyczyn, w których górowały problemy rodzinne, alkoholizm rodziców i depresja. Wszystkie okoliczności wykazane w badaniach łudząco pasowały do sytuacji życiowych, z którymi zmagał się przed śmiercią Mariusz.

Obrońca „Czarnego Proboszcza” wskazał też, że protokół przesłuchania jego klienta nie został podpisany przez dwóch obecnych przy składaniu wyjaśnień policjantów. Nie zawierał także wzmianki o odczytaniu jego treści przesłuchiwanemu, co sugeruje, że oskarżony nie znał jego treści i nie mógł wnieść żadnych uwag. Adwokat podważył także autorytet biegłego Ryszarda Nowaka, którego określił jako „człowieka o nieznanym wykształceniu i przygotowaniu zawodowym”.

Rok później, w lutym 2001 roku Sąd Okręgowy w Lublinie uchylił zaskarżony wyrok i przekazał do ponownego rozpatrzenia. Lubelski sąd zgodził się z obrońcą oskarżonego i uznał, że sąd pierwszej instancji popełnił szereg uchybień procesowych. W maju tego samego roku przed Temidą w Białej Podlaskiej ponownie ruszył proces. Łącznie odbyło się ich jeszcze dziesięć. Przesłuchano ponownie świadków, którzy rozjechali się po kraju na studia i za pracą, co przysporzyło nie lada problemów, by doprowadzić ich na rozprawę. Większość nie pamiętała już wydarzeń sprzed kilku lat, nie potrafiła odnieść się do swoich zeznań ze śledztwa, ani wnieść niczego nowego do rozprawy. Wszyscy jednak nieprzerwanie twierdzili, że Mariusz zabił się przez swoją sytuację rodzinną. W sądzie stawili się także policjanci, którzy w 1997 roku przesłuchiwali „Czarnego Proboszcza”. Twierdzili, że nie pamiętają wiele z tamtych wydarzeń, nie dostrzegli nieścisłości w śledztwie, a brak podpisu jednego z nich mógł być zwykłym przeoczeniem.

Szatan z Unii Pracy

Krzysiek chwytał się wszelkich sposobów, by udowodnić, że nie jest i nie był żadnym przywódcą sekty. Do akt sprawy dołączono jego świadectwo chrztu, dyplom uczęszczania na lekcje religii, legitymację honorowego dawcy krwi oraz akt ślubu kościelnego, który wziął ze swoją ówczesną dziewczyną w trakcie trwania sądowych batalii. Wysłał też do Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej list z prośbą o dołączenie do akt oraz zaliczenie na poczet materiału dowodowego kserokopii artykułu prasowego z tygodnika „NIE” pod tytułem „Szatan z Unii Pracy”, w którym autor próbuje skompromitować Ryszarda Nowaka. W tekście czytamy, że tropiciel sekt jest z zawodu technikiem-rolnikiem, pracował w przeszłości też jako kelner, kaowiec i przewodnik górski. Nowak odszedł od swojej partii politycznej po klęsce w wyborach parlamentarnych i od tej pory “brylował w mediach jako tropiciel satanistów”.

Tygodnik „NIE” przypomniał swój artykuł z 1999 roku, w którym dziennikarze ujawnili, że przyłapali byłego posła na konfabulacji o rzekomym sataniście, na którego sekta miała wydać wyrok śmierci. – Jak ujawniliśmy, rewelacji Nowaka o zagrożeniu ze strony sekt nie potwierdziły ani Komenda Główna Policji ani Ministerstwo Sprawiedliwości Nowak twierdzi, że ukrywa szczyla, a całą dobę chronią go policjanci w cywilu. Okazało się, że nie było ani ochrony, ani satanisty, a żadna prokuratura nie wszczęła śledztwa – napisał tygodnik. Autor artykułu stwierdził, że stowarzyszenie założone przez Nowaka jest fikcją, a w skład jego zarządu wchodzą członkowie rodziny przewodniczącego oraz jego znajome – kucharki z rodzinnej miejscowości.

Wyrok dla proboszcza

W październiku 2002 roku po ponad 5 latach rozpraw w Sądzie Rejonowym w Białej Podlaskiej zapadł wyrok. Sąd uznał „Czarnego Proboszcza” winnego wszystkim zarzucanym mu czynom i skazał na karę łączną 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata. W uzasadnieniu czytamy, że Sąd pominął dowód z zeznań Ryszarda Nowaka ponieważ “osoba ta tylko z racji swoich zainteresowań zajmuje się problematyką satanizmu. Jej przygotowanie zawodowe zaś jest zupełnie inne.”

Uzasadnienie jest też pełne błędów, mylone są nazwiska i zeznania, postać Krzyśka z Pawłem, a Mariusza z Andrzejem. Mimo uznania oskarżonego winnym Sąd uznał, że nie zasługuje on na karę eliminacyjną, ponieważ po wyjściu z Zakładu Karnego pokazał, że zmienił swój tryb życia i nie ma dowodów na to, by kontynuował swoją działalność sprzed 5 lat.

Strach wiecznie żywy

Wbrew pozorom pamięć i strach przed „satanistami” są w Białej Podlaskiej wciąż żywe. Gdy po ponad 17 latach od samobójczych śmierci nastolatków w pobliskich Rakowiskach 18-letni Kamil N. wraz z rówieśnicą Zuzanną M. zamordował swoich rodziców, w mieszkańcach obudziły się dawne lęki. Ludzie przypomnieli sobie pogłoski z lat 90. jakoby sataniści nawoływali młodzież do zabijania rodziców i połączyli je ze sprawą zabójstwa małżeństwa N. Prasa zaczęła przypominać sprawę „bialskich satanistów” doszukując się w ubiorze, guście muzycznym, czy wpisach na Facebooku podejrzanych 18-latków odniesień do satanizmu. Oczywiście, motyw zbrodni w Rakowiskach okazał się zupełnie inny, jednak dla wielu mieszkańców okolicy był to następny dowód na prężne działanie samego Szatana.

"Sataniści dziś"

W Białej Podlaskiej wciąż żyją i mieszkają osoby związane za młodu z bialskimi “satanistami”. Większość z nich wyrosła z nastoletnich wybryków i ułożyła sobie życie. Po rozmowie z kilkoma można wysnuć wniosek, że żadnej sekty ani satanistów nie było, a opisani w aktach “sataniści” sami śmieją się dziś z głupot, które się tam znalazły. Jeden z dawniej zadeklarowanych „satanistów” zajmuje dziś w Białej Podlaskiej stanowisko dyrektora, drugi prowadzi własną działalność gospodarczą, kolejny jest kierownikiem sklepu, a jeszcze inny pracuje na produkcji. Krzysiek także pozostał w mieście. Wciąż w związku małżeńskim z tą samą dziewczyną, którą poślubił podczas sądowych batalii. Pracuje fizycznie, wciąż lubi rubaszny żart i wypić coś mocniejszego. Wielu wyjechało i tylko czasem odwiedza „stare śmieci”. Ula skończyła studia i też wpada niekiedy, żeby zobaczyć dawne skwerki i powspominać. Mimo skończonej czterdziestki wciąż uśmiecha się dołkami w policzkach niesfornej nastolatki. Drogi większości się rozeszły, nie widzieli się latami. 

Piotrek widywany był na Placu Wolności, spał po ławkach i prosił o drobne na wino. Zarabiał, robiąc tatuaże, zdaniem niektórych całkiem dobre. Nie wadził nikomu, czasem nawet zamienił kilka słów z kimś z dawnych czasów. Od około dziesięciu lat nikt go jednak nie widział – jak kamień w wodę. Plotka mówiła, że popełnił samobójstwo, jednak nie został pochowany na żadnym z bialskich cmentarzy. Jeżeli odszedł, to bardzo, bardzo cicho. Bez spektakularnego rozgłosu, o którym marzył razem z Mariuszem. Prawdopodobnym jest, że wyjechał z miasta lub ponownie trafił do więzienia, gdzie wcześniej już kilkakrotnie lądował za kradzieże. Jego rodzice nie żyją.

Groby Mariusza i Andrzeja stoją obok siebie, oddziela je tylko jedna mogiła. Palą się znicze, leżą kwiaty, krzyże stoją prosto. Miejsce śmierci Mariusza zarosło gęstą roślinnością, a krzak czarnego bzu wycięto w pień.

Fantazja policjanta

W 2015 roku wspomniany w moim tekście policjant Ryszard M. wydał książkę, gdzie w jednym z rozdziałów opisuje swoje wspomnienia z prowadzenia śledztwa w sprawie bialskich „satanistów”. Emerytowany dziś funkcjonariusz napisał, że policja wiedziała długo przed rozpoczęciem przesłuchań o fakcie, że członkowie „sekty” będą popełniali samobójstwa 13. dnia każdego miesiąca. Członkowie grupy dochodzeniowej nadzorowanej przez M. mieli śledzić podejrzanych młodych ludzi „dzień i noc”, widzieć nawet „obrzędy w Parku Radziwiłłów” i wszystko „zarejestrować”. O dziwo, w aktach sprawy, które miałam okazję dokładnie i wielokrotnie przeczytać, nie ma żadnej wzmianki o materiale dowodowym w postaci rzeczonych nagrań czy zdjęć (bo tak rozumiem słowo „zarejestrować”). Następnym błędem, którego doszukałam się w krótkim rozdziale pod tytułem „sekta Lucyfera”, jest stwierdzenie, że „sataniści” zrobili sobie biznes ze sprzedawania skradzionych z cmentarzy czaszek, dzięki czemu śledczy dotarli do nabywców i „krąg osób do przesłuchania powiększył się”. Z informacji, które zawierają akta sądowe wynika, że kradzież i sprzedaż czaszki była jednorazowym wybrykiem, a nie stałym procederem. Na stronach akt nie wspomniano też o ukaraniu lub przesłuchaniu kogokolwiek innego, kto kupił lub sprzedał ludzkie szczątki. Takich niespójności z aktami jest w książce więcej.

Imiona bohaterów zostały zmienione.

POZOSTAŁE CZĘŚCI: 

Upiorna zdobycz satanistów z Białej Podlaskiej (część I)

Dwa zagadkowe samobójstwa po krwawych obrzędach mrocznej sekty (część II)

Bialscy sataniści i samobójcy – Szatan atakuje (część III)

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: AnnaTreść komentarza: Bardzo użyteczny artykuł na temat ważności witamin w zimowych miesiącach! Warto również pamiętać, że w okresie mniejszej ekspozycji na słońce, odpowiednia suplementacja, jak ta z witaminą D, może znacząco poprawić naszą odporność oraz samopoczucie. Warto sprawdzić różne opcje suplementacji na https://malinacasino.online/, gdzie znajdziesz nie tylko porady zdrowotne, ale i rozrywkę.Data dodania komentarza: 25.04.2024, 15:41Źródło komentarza: Jakie witaminy przyjmować zimą? - Zadbaj o odpornośćAutor komentarza: JózefTreść komentarza: Szkoda tylko, że na Placu Wolności osoby starsze i niepełnosprawni nie mają przystanku autobusowego, teraz będą ekoautobusyData dodania komentarza: 25.04.2024, 10:08Źródło komentarza: Są pieniądze na bialską megainwestycję komunikacyjnąAutor komentarza: czy TTreść komentarza: I TEN jest KontroląSpołeczną ... Łódzki wie o nim? Trzymajta, pęknę ze, nie wiem z czego. O "pękli mi na samym tyli, maniuszka moja Maniuszka". Doktora zatrudnił, "Litewskiełło". Te proste numery, już nie działlają. Panie Prezydencie. GrzechKaina.Data dodania komentarza: 25.04.2024, 09:30Źródło komentarza: Pisał petycje. Teraz zrecenzuje władzę na bloguAutor komentarza: czyt.Treść komentarza: Zwyczajowo przyjęty? Czyli powiszone HWG (hannagronkiewitzwaltz). Pani Katarzyno, My pomożemy. Wydawało się, że Policja COŚ porawia. Ale gdzie tam. Nie ma drastycznych zatorów JUŻ. Jednak nie o to chodzi. Ludzie mieszkają, żyją. Co mnie obchodzi, problemy jakiejś KOLEJKI (której, zreszta, nie ma, paptrz w Białej na Obwodnicy= NIE MA). Przeciez można po rozumie i dobroci. Wiecie, jak tam działki podrożały : D? Patologio Administracyjna, weźcie się do pracy, weźcie się. A, Policja: pytajcie Kolegów miejscowych, "co i jak". Przyjeżdzacie z Lublyna z Kielc ... i nic nie wiecie. A czasami trzeba. Obyśmy nie musieli pomagać.Data dodania komentarza: 24.04.2024, 15:26Źródło komentarza: Mieszkańcy Dobrynia Dużego: W tym chaosie nie da się żyć!Autor komentarza: M1Treść komentarza: W końcu Strefa Płatnego Parkowania stanie się faktem po kilku latach opóźnienia. Nareszcie.Data dodania komentarza: 24.04.2024, 14:46Źródło komentarza: Są pieniądze na bialską megainwestycję komunikacyjną
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama