Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 9 maja 2024 08:59
Reklama
Reklama

Woda z bakterią coli w przedszkolu

Dzieci uczęszczające od września do niepublicznego przedszkola Jacek i Agatka w Łosicach nie mogą umyć rąk w bieżącej wodzie, bo według sanepidu nie nadaje się ona do użytku ze względu na bakterie coli. Placówka jednak nadal działa. Czy zdrowie dzieci jest bezpieczne?
Woda z bakterią coli w przedszkolu

Jak ustaliliśmy, zła jakość wody w nowym niepublicznym przedszkolu to nie wszystko. Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Łosicach prowadzi postępowanie w związku ze skargą sąsiada Ireneusza Zabuzkiego, który nie zgadza się na otwory drzwiowy i okienne w ścianie, bo są za blisko granicy z jego działką. Zostały już wykonane, ale przedtem nikt go nie pytał o zgodę.

Remont wbrew przepisom

– Stwierdziliśmy, że odległość od granicy działki wynosi 280 centymetrów, a powinna mieć co najmniej cztery metry, aby można było wykonać otwory. Nie wykluczamy, że trzeba będzie je zamurować, ale decyzji w tej sprawie jeszcze nie wydaliśmy. Nastąpi to w najbliższych dniach – informuje powiatowy inspektor Irena Dobosz. Dodaje, że w odległości mniejszej niż 4 metry nie można umieszczać okien i drzwi.

Ponadto, według inspektor Dobosz, właściciel budynku nie zgłosił, choć miał taki obowiązek, zakończenia prac remontowych przed rozpoczęciem działalności, czyli przed 1 września. – W tej sprawie również prowadzimy postępowanie i niebawem wydamy decyzję. Teoretycznie możemy nawet wstrzymać użytkowanie budynku – mówi.

Czy właściciel budynku będzie musiał zamurować okna i drzwi, które teraz są tuż przy ogrodzeniu sąsiada?

Jak żyć bez wody

Ale wróćmy do jakości wody. Grażyna Kasprowicz, powiatowy inspektor sanitarny, wyjaśnia, że nie nadaje się ona do użytku ze względu na obecność bakterii coli. Badań było kilka i za każdym razem wynik potwierdza złą jakość.

– To przedszkole nie powinno być otwarte. Ten pan robi to na własną odpowiedzialność. To działanie na pograniczu prawa – stwierdza inspektor Kasprowicz. Jak zatem sobie radzi personel? Całe szczęście, że posiłki dostarcza catering, a dzieci korzystają z naczyń jednorazowego użytku, nie trzeba więc ich myć. Woda na inne potrzeby jest dowożona, ale jak długo może tak być?

Właściciel nie wie, o co chodzi

Henryk Kucewicz, właściciel budynku, niewiele sobie robi z tego, że negatywna opinia sanepidu praktycznie uniemożliwia normalną działalność. Winą za zły stan wody obarcza dostawcę, czyli spółkę komunalną Kom-Gaz.

Skargą sąsiada też nie zaprząta sobie uwagi. – On nie jest w tej sprawie stroną. Projektant tak zaprojektował, a rzeczoznawca nie miał uwag. Pozwolenia na budowę nie trzeba było wyrabiać, tylko to zgłosić, i tak zrobiłem. Nie wiem, o co więc teraz chodzi. Zaczęło się od tego, że sąsiad nie chciał zwrócić mi połowy kosztu położenia instalacji gazowej. Stąd ta skarga – wyjaśnia.

Słowo przeciwko słowu

Z kole Ireneusz Zabuzki twierdzi, że to Kucewicz go oszukał. – Siedliśmy przy stole, była flaszka i obiecywał, że jak się zgodzę na poprowadzenie instalacji przez moją działkę, to wszystko sfinansuje. A potem chciał połowy kasy za skrzynkę gazową, tysiąc sześćset złotych. Gdybym się nie zgodził na wejście na mój teren, nie miałby podłączonego gazu – skarży się.

Kucewicz zaprzecza, by cokolwiek obiecywał. – To właśnie dzięki mnie ma teraz gaz. Chciał się załapać, żeby to zrobić za jednym zamachem, żeby było szybciej i taniej, więc ma. A jak trzeba było płacić, to kręcił, że nie ma pieniędzy – przekonuje. 

Beata Malczuk


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama