Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 11 maja 2024 04:55
Reklama
Reklama baner reklamowy word biała podlaska

Gmina Wohyń: Psy stały przypalikowane jak bydło

Dwa psy stały w polu na łańcuchach przypalikowanych do ziemi, między belami słomy. Dwa kolejne były na posesji, również trzymane w złych warunkach. Właściciel odpowie za warunki jakie zorganizował swoim podopiecznym. Wsparcie zwierzętom zaoferowało stowarzyszenie Empatyczni.
Gmina Wohyń: Psy stały przypalikowane jak bydło

Autor: Policja

- Informacje o psach uwiązanych na polu otrzymałyśmy od interweniującej osoby. Kilka dni zajęło nam zlokalizowanie miejsca, w którym zwierzę widziano – opowiada jedna z uczestniczek interwencji w gminie Wohyń, w poniedziałek 10 sierpnia.

Pojechały na miejsce we dwie, z koleżanką. Choć nie raz ratowały już zwierzęta z opresji, mówią, że to co zastały, wstrząsnęło nimi.

Psy na łańcuchach w szczerym polu
Na polu były tylko bele słomy. Przy nich mały piesek, na splątanym łańcuchu, przypalikowanym do podłoża. Nie było tam żadnego zadaszenia, schronieniem przed słońcem, na otwartej przestrzeni był tylko cień rzucany przez bele – opisuje sytuację jedna z interweniujących. - Stały tam dwa wiadra. Jedno puste, w drugim, w brudnej wodzie pływała żaba.

Szybko okazało się, że wśród bel słomy jest jeszcze jeden pies. Wystraszony chował się w rozwalonej beli. On również przyczepiony był do ziemi przypalikowanym łańcuchem. - Łańcuch był skręcony i nie dawał psu możliwości na swobodny ruch – opowiada przedstawicielka stowarzyszenia Empatyczni.

Kobiety poinformowały policję. - Nie chcemy działać bezprawnie. Ponieważ dotychczas współpraca z policją w Radzyniu Podlaskim układa nam się bardzo dobrze, od razu poinformowałyśmy mundurowych o zastanej sytuacji. Byli na miejscu w 10 minut – mówi przedstawicielka stowarzyszenia.

Na posesji kolejne odkrycie
Razem z policjantami przedstawicielki stowarzyszenia udały się na posesję właściciela. - Tam zastałyśmy kolejnego psa, w typie owczarka. Również był na łańcuchu. Zwierzę było wychudzone, jego sierść była skołtuniona i wciąż się drapał. Oprócz niego na posesji był jeszcze jeden mały piesek – wyliczają interweniujące.

Pytały właściciela o warunki, w jakich psy trzyma. - Powiedział, że te na polu mają odstraszać lisy i dziki, bo on hoduje drób. Gdy spytałyśmy o szczepienia czworonogów, wymigiwał się od odpowiedzi – wspominają przedstawicielki stowarzyszenia. (...)

Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 18 sierpnia


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama