Przyczyną pożaru było najprawdopodobniej zwarcie instalacji elektrycznej. W domu w tym czasie był 19-letni syn małżonków, który zauważył płomienie i wezwał pomoc. - Strażacy przyjechali szybko. Ale, że okna były otwarte i był stały dostęp powietrza, ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. W kuchni stała butla z gazem, całe szczęście, że nie wybuchła. Syn próbował wynieść łóżko i parę innych rzeczy, ale sam nie dał rady. Poparzył sobie palce u dłoni, dobrze, że nic poważnego się mu nie stało. Lekarze założyli mu opatrunek – relacjonuje pan Kazimierz.
Dom był drewniany, ale ocalał, zdaniem naszego rozmówcy tylko dlatego, że ściany wewnątrz pomieszczeń były obite płytami gipsowymi, które są odporne na ogień. W efekcie spłonęło wyposażenie salonu, drzwi do kuchni i łazienki oraz okna. Zniszczenia są jednak większe, bo to, co się nie spaliło, zostało zalane podczas akcji gaśniczej. Płyty gipsowe nasiąknęły wodą i się rozpadły. Instalacja elektryczna w całym budynku jest do wymiany. Właściciele posesji wstępnie ocenili straty co najmniej na 20 tys. zł. Jest to jednak kwota ponad ich możliwości.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 30/2018
Napisz komentarz
Komentarze