To finał sprawy, która chyba najjaskrawiej pokazuje, jaki bałagan miał miejsce w ZO w trakcie ostatnich wakacji, gdy były wójt Zbigniew Ładny miesiąc po miesiącu powoływał pełniących obowiązki dyrektora, bo gmina nie zdążyła w odpowiednim czasie przeprowadzić konkursu na to stanowisko. Wówczas wójt zarządzeniem przedłużył dotychczas pełniącemu obowiązki dyrektora (przez 10 ostatnich miesięcy), Adamowi Juchnikowskiemu czas prowadzenia placówki jeszcze na miesiąc. Wówczas nadzór prawny wojewody musiał się nad sprawą pochylić po raz pierwszy. Zarządzenie zostało unieważnione.
W czasie wakacji pracownicy byli na urlopach w lipcu i na początku sierpnia. Z urlopu korzystała również kucharka. Z tym że w lipcu opiekując się chorą matką, otrzymała na nią zwolnienie lekarskie. Gdy sytuacja ze stanem zdrowia matki powtórzyła się w sierpniu, kobieta powinna była właśnie wracać do pracy. – Byłam przekonana, że zwolnienie, które wzięłam w lipcu przerywa urlop i że w związku z tym, mogę go przedłużyć w sierpniu, gdy do pracy miałam wrócić – zeznawała przed sądem pracy.
Jak twierdzi, jej siostra, będąca w szkole sekretarką, miała w dniu powrotu kucharki do pracy, poinformować o sytuacji pełniącą wówczas obowiązki dyrektora Edytę Daniluk i uzyskać od niej zgodę na przedłużenie urlopu od 20 do 24 sierpnia. Podczas przesłuchań fakt poinformowania dyrektorki o absencji kucharki potwierdziły trzy pracownice, które przy tej rozmowie były. Stwierdziły, że ówczesna p.o. dyrektora została poinformowana przez siostrę kucharki o tym, że ta chciałaby przedłużyć urlop ze względu na chorą matkę. Z ich zeznań wynika, że nie zareagowała negatywnie. Edyta Daniluk, choć konfrontowana z każdym ze świadków rzekomej rozmowy, przed sądem twierdziła, że takiej rozmowy nie pamięta.
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 4
Napisz komentarz
Komentarze