Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 19 grudnia 2025 10:35
Reklama baner reklamowy word biała podlaska
Reklama

Kąkolewnica: Rodzice alarmują! Świetlica jak przechowalnia, dzieci bez opieki

Na 25 mkw. przebywa nieraz ponad 30 dzieci. Siedzą ściśnięte na podłodze, bo krzesełek jest zaledwie 14. Nie ma gdzie odrobić lekcji, nie ma gdzie się bawić. Gdy opiekunka odprowadza część do autobusu rozwożącego dzieci do domów, reszta zostaje bez opieki. Rodzice mają dość i piszą skargę, a dyrekcja Zespołu Oświatowego w Kąkolewnicy nie rozumie, o co chodzi, bo przecież szkoła jest po remoncie.
Kąkolewnica: Rodzice alarmują! Świetlica jak przechowalnia, dzieci bez opieki

Do radnego Grzegorza Gałeckiego wpłynęło pismo z prośbą o interwencję w sprawie warunków, jakie Zespół Oświatowy oferuje ich dzieciom w świetlicy szkolnej. Jak piszą, sala ma 25 mkw, dywanik o wymiarach 1,5 na 2 metry i 14 miejsc siedzących. "(...) dzieci siedzą na betonowej podłodze, a część przebywa w szatni, między wieszakami, bo nie mieszczą się w sali(...)" – pisze 21 rodziców, którzy złożyli podpisy pod pismem do radnego.

Dyrektor za nic nie odpowiada?

W ubiegły czwartek na zebraniu w szkole radny Gałecki zabrał głos w sprawie pisma, które do niego dotarło. Odczytał je nauczycielom, dyrekcji szkoły i rodzicom i poprosił dyrektora o wyjaśnienia. 

Zdaniem dyrektora, świetlica dobrze działa. – Jeśli jest problem z porządkiem, to odpowiada za to nauczyciel ze świetlicy. Jeśli w świetlicy są nieczynne komputery, to powinien o tym wiedzieć również ten nauczyciel. Tak samo, jeśli dzieci jest więcej niż tych zapisanych, to nauczyciel decyduje, ile dzieci wpuszcza. Skąd dyrektor ma wiedzieć?  – odpowiadał Witold Lipski. Oczywiście dyrektor zapewnił, że zajmie się sytuacją. 

Chore dziecko leżało na podłodze

Sygnały, jakie docierają do nas od rodziców, rysują jednak obraz niezbyt korzystny. – Na tej świetlicy nie ma niczego. Nie ma papieru do rysowania, kredek, farb. Zresztą i tak nie ma gdzie się z tym podziać, bo miejsc na rysowanie nie ma, z puzzlami czy grą też nie ma się gdzie rozłożyć – mówi jedna z matek, której dziecko ze świetlicy korzysta.

– Mój syn jak zachorował, leżał tam na podłodze z 39 stopniami gorączki aż go odebrałam. Dziecko leżało ściśnięte wśród innych dzieci – mówi o swoich doświadczeniach matka czwartoklasisty. Wprost zresztą twierdzi, że to, co zaoferowano dzieciom oczekującym na transport po lekcjach do domu, lub po prostu zapisanych na świetlicę pod nieobecność rodziców w domach, urąga godności. 

Pisma bez reakcji

To, co obserwują w świetlicy rodzice, potwierdza też pracująca tam nauczycielka. – Dzieci siedzi ponad 30. W sali jest duszno, bo malutka, ale okna nie otworzę, bo dzieci spocone, więc się przeziębią. Nie mamy miejsca na zabawę, odrabianie lekcji. Możemy tylko siedzieć na kupie – mówi nauczycielka.

Gdy odprowadza dzieci do autobusu, pozostałe zostają w świetlicy same. – To trwa kilkanaście minut. Szczególnie teraz, zimą, gdy młodsze dzieci trzeba zaprowadzić jeszcze przed podróżą do ubikacji, ubrać w zimowe ubranka, wsadzić do autokaru – mówi.

Już na początku roku trzykrotnie na piśmie informowała o tym dyrekcję – 11 września, 18 września i 9 października. Pisała do wicedyrektor szkoły, że nie bierze odpowiedzialności za bezpieczeństwo dzieci pozostawionych na świetlicy, gdy część z nich odprowadza do autobusów szkolnych. Pisma zostały wciągnięte na dziennik korespondencji, a ich przyjęcie zatwierdzone pieczątką szkoły. – Do tej pory nic w tej sprawie nie zostało uregulowane – mówi nauczycielka.

Wójt bada sprawę

Tydzień temu pismo w sprawie sytuacji opieki nad dziećmi świadczonej przez szkolną świetlicę trafiło wreszcie i do Urzędu Gminy. W kwestii opieki nad dziećmi w czasie, gdy opiekunka wychodzi do autokaru, wójt zdaje się być jednoznaczny w opinii: – Pani prowadzi dzieci, to dyrektor powinien zapewnić opiekę nad tymi, które zostają w świetlicy. Może jednak opiekunka tego nie zgłaszała – zastanawia się.

Więcej na ten temat w najnowszym, radzyńskim numerze Słowa Podlasia, 5/2018

Joanna Danielewicz


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ggg 05.02.2018 18:54
I już pewnie kobitka do zwolnienia. Takie czasy bo potwierdziła.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: por. NosTreść komentarza: Dlatego, że po białoruskiej stronie Bugu polskie prawo nie działa, geniuszu.Data dodania komentarza: 18.12.2025, 22:57Źródło komentarza: Łowili na "szarpaka". Muszą zapłacić po blisko 3 tys. złAutor komentarza: Cezary WędkarzTreść komentarza: A dlaczego nie karaja szarpakowcow po Białoruskiej stronie Bugu . Ich też powinien polski sąd ukarać. Polska policja i straż graniczna powinna narobić zdjęć tych szarpakowców po Białoruskiej stronie. Pojechać na Białoruś złapać ich przywieść do Polski i surowo ukarać.Data dodania komentarza: 18.12.2025, 17:44Źródło komentarza: Łowili na "szarpaka". Muszą zapłacić po blisko 3 tys. złAutor komentarza: magister blokersTreść komentarza: A co tam w twojej śmiesznej budzie w Ortelu? Nie rozpadła się?Data dodania komentarza: 18.12.2025, 15:16Źródło komentarza: Chciał zażartować. Teraz odpowie przed sądemAutor komentarza: ???? - maniaku,Treść komentarza: A co trzeba mieć w głowie, aby pochwalać kradzież samochodu?Data dodania komentarza: 18.12.2025, 10:17Źródło komentarza: Chciał zażartować. Teraz odpowie przed sądemAutor komentarza: por. NosTreść komentarza: Przecież powinien mieć zabrane prawo jazdy i ponownie powinien być skierowany na kurs prawa jazdy . Ale najpierw na badania do lekarza . Przecież już w podstwówce uczą dzieci że nie zostawia się w aucie kluczyków i na dodatek włączony silnik . Matko strach na ulicę wychodzić .Data dodania komentarza: 18.12.2025, 08:13Źródło komentarza: Chciał zażartować. Teraz odpowie przed sądem
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama