Biała Podlaska, lata 90. XX wieku. Niegdyś miasto wojewódzkie, po reformie administracyjnej powiatowe. Jedno kino, 2 centra handlowe Rywal i Sawko, szpital, kilka kościołów, w tym zabytkowy pw. św. Anny. Bezrobocie, brak perspektyw na rozwinięcie skrzydeł, rozbudowana siatka drobnych przemytników, tzw. mrówek na wschodniej granicy z Białorusią. W taką rzeczywistość wkroczył Wahap Toy, obiecując mieszkańcom regionu istne Eldorado. Inwestycja mająca kosztować aż 6 miliardów dolarów wydawała się być spełnieniem marzeń o lepszym jutrze.
Wahap Toy, turecki architekt i biznesmen, właściciel 2 wieżowców w Warszawie, prezes turecko-polskiej spółki Epit & Korporacja Rozwoju Wschód był na językach wszystkich mediów ogólnopolskich. Jego bajkowa wizja stworzenia największego na wschodzie Europy portu cargo i strefy gospodarczej budziła ogromne zainteresowanie i emocje. Ogromne lotnisko, tor Formuły I, kasyna, park rozrywki i park wodny to tylko niektóre obiekty, jakie miały się pojawić w Białej Podlaskiej i okolicach i ściągać miliony turystów z całego świata. Niebotyczna inwestycja zakładała również budowę stadionu olimpijskiego dla blisko 60 tys. widzów wraz z kompleksem sportowym z pięciami pływalniami i trzema lodowiskami. Biznesmen chciał również zbudować ogromne centrum medyczne, w skład którego wchodziłyby 32 polikliniki. W mieście miała też powstać filia Uniwersytetu Berkeley z kampusem dla 6 tys. studentów. W grę wchodziła także budowa linii kolejowej łączącej Białą z Warszawą, po której pociągi jeździłyby z prędkością 200 km na godz. Wszystko to na ponad 382 hektarach terenu wraz z infrastrukturą lotniskową, których spółka Epit & Korporacja Rozwoju Wschód została dzierżawcą. Przy realizowaniu inwestycji zatrudnienie miało znaleźć 6,5 tys. osób, po uruchomieniu portu aż 35 tys.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 17 grudnia
Napisz komentarz
Komentarze