Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 19 grudnia 2025 10:32
Reklama
Reklama

Śmierdząca sprawa z Uhnina

Blisko hektar lasu zniszczony: na ziemi brunatna breja wylana kilka lat temu, z ziemi wystają kikuty martwych drzew. Tak wygląda bezpośrednie sąsiedztwo bioelektrowni w Uhninie (gmina Dębowa Kłoda). Zniszczony las to niejedyny problem. Instalacja stoi niemal w osiedlu, kilkadziesiąt metrów od najbliższego budynku. Mieszkańcy narzekają na smród i hałas.
Śmierdząca sprawa z Uhnina

Od Kajfasza do Annasza. W takiej atmosferze od lat przebiega sprawa zniszczonego lasu w okolicy bioelektrowni w Uhninie w gminie Dębowa Kłoda (powiat parczewski). Historia zaczyna się w 2012 roku, kiedy leśniczy stwierdza nieznaną mu ciecz wylaną do lasu. – Nadleśnictwo natychmiast zgłosiło sprawę policji, ale ta odmówiła śledztwa, co potwierdziła prokuratura – mówi nadleśniczy Nadleśnictwa Parczew Witold Zakościelny.

– Po zbadaniu sprawy nie stwierdzono, żeby zniszczenia w świecie roślinnym i zwierzęcym były w znacznych rozmiarach. Dlatego sprawa została umorzona – wyjaśnia prokurator rejonowy Urszula Szymańska. Dodaje, że nigdy więcej szkoda nie była zgłaszana. A mogłaby  być, bo prawdopodobnie ciecz z bioelektrowni nadal wylewała się do lasu, gdyż zajęta przez nią powierzchnia w kolejnych dokumentach była coraz większa. Zauważył to też leśniczy.

– Po kolejnym meldunku leśniczego zawiadomiliśmy Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska – kontynuuje Zakościelny. Inspektorat przeprowadził kontrolę, pobrał próbki gleby. Analiza wykazała, że były przekroczone normy azotu trzy razy i fosforu sześć razy, co niczym nie skutkuje. – Zgodnie z rozporządzeniem ministra dopiero przekroczenie norm ilości metali ciężkich w glebie daje podstawę do stwierdzenia szkody w środowisku, a tutaj tego nie było – wyjaśnia Edward Dec, kierownik delegatury w Białej Podlaskiej WIOŚ w Lublinie. Ale to nie oznacza, że WIOŚ nic nie robił przez ten czas. – Przeprowadziliśmy w bioelektrowni sześć kontroli interwencyjnych, które odbyły się bez uprzedzenia. Były też mandaty – mówi kierownik delegatury. Jednak ani 500 zł mandatu (bo tylko tyle mogą wynieść nałożone przez tę instytucję), ani wezwania do przywrócenia stanu poprzedniego, jeśli chodzi o zanieczyszczony las, nic nie przyniosły.

– Wydaje się, że coś zaczęło się zmienić, gdy przyszedł nowy zarząd spółki. Ale niedługo potem do sprawy włączył się też regionalny dyrektor ochrony środowiska. Wówczas myśmy się wycofali – wyjaśnia Dec.

Na pytanie, dlaczego to wszystko tak długo trwa, kierownik delegatury Inspekcji Ochrony Środowiska odpowiada: – Problemem na pewno są krzyżujące się kompetencje organów ochrony środowiska. Są nimi WIOŚ, RDOŚ, wójt, a także starosta i marszałek województwa. Są sytuacje, że wchodzimy sobie po prostu w drogę. Tak mamy skonstruowaną rzeczywistość prawną. Ponadto od każdej decyzji administracyjnej istnieje możliwość odwołania. I to trwa kolejne miesiące, czasem lata.

Osiedle. Gorzej niż krowa holenderka

Jeden z mieszkańców osiedla z trudem utrzymuje emocje na wodzy, kiedy mówi o bioelektrowni: – Mieszka tu kilkadziesiąt rodzin, od kilku lat w nieustannym smrodzie i hałasie. Nikogo to nie obchodzi! Wójt powinien reagować, władze powiatu, województwa, a tu nikt nic! – wylicza Piotr Pszczółkowski. – Jest określony dobrostan krów, tym zajmują się urzędnicy. A my? Żyjemy poniżej dobrostanu krów, gorzej niż krowa holenderka i władze mają to w nosie. Wszyscy zamiatają pod dywan to, że taka instalacja powstała w odległości kilkudziesięciu metrów od budynków, w których mieszkają ludzie.

Więcej w papierowym i elektronicznym numerze Słowa nr 25.

Aneta Pawłowska-Krać

 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: por. NosTreść komentarza: Dlatego, że po białoruskiej stronie Bugu polskie prawo nie działa, geniuszu.Data dodania komentarza: 18.12.2025, 22:57Źródło komentarza: Łowili na "szarpaka". Muszą zapłacić po blisko 3 tys. złAutor komentarza: Cezary WędkarzTreść komentarza: A dlaczego nie karaja szarpakowcow po Białoruskiej stronie Bugu . Ich też powinien polski sąd ukarać. Polska policja i straż graniczna powinna narobić zdjęć tych szarpakowców po Białoruskiej stronie. Pojechać na Białoruś złapać ich przywieść do Polski i surowo ukarać.Data dodania komentarza: 18.12.2025, 17:44Źródło komentarza: Łowili na "szarpaka". Muszą zapłacić po blisko 3 tys. złAutor komentarza: magister blokersTreść komentarza: A co tam w twojej śmiesznej budzie w Ortelu? Nie rozpadła się?Data dodania komentarza: 18.12.2025, 15:16Źródło komentarza: Chciał zażartować. Teraz odpowie przed sądemAutor komentarza: ???? - maniaku,Treść komentarza: A co trzeba mieć w głowie, aby pochwalać kradzież samochodu?Data dodania komentarza: 18.12.2025, 10:17Źródło komentarza: Chciał zażartować. Teraz odpowie przed sądemAutor komentarza: por. NosTreść komentarza: Przecież powinien mieć zabrane prawo jazdy i ponownie powinien być skierowany na kurs prawa jazdy . Ale najpierw na badania do lekarza . Przecież już w podstwówce uczą dzieci że nie zostawia się w aucie kluczyków i na dodatek włączony silnik . Matko strach na ulicę wychodzić .Data dodania komentarza: 18.12.2025, 08:13Źródło komentarza: Chciał zażartować. Teraz odpowie przed sądem
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama