Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 14 maja 2024 03:27
Reklama
Reklama

Świąteczne tradycje myśliwych. Polowanie wigilijne wczoraj i dziś

Polowanie wigilijne to jedno z najstarszych tradycyjnych polowań w kołach łowieckich. Jeszcze przed drugą wojną światową organizowano je wyłącznie w wigilię Bożego Narodzenia. Jak tradycja ta wygląda dziś? O polowaniach wigilijnych – w kontekście historii polowań w okolicach Włodawy i Białej Podlaskiej – opowiadają leśnicy i myśliwi.
Świąteczne tradycje myśliwych. Polowanie wigilijne wczoraj i dziś
Polowanie wigilijne to jedno z najstarszych tradycyjnych polowań w kołach łowieckich. Jeszcze przed II wojną światową organizowano je wyłącznie w Wigilię

Na zachód od rzeki Bug, wokół miasta Włodawa znajdują się obwody łowieckie dzierżawione dziś przez koła łowieckie. Tradycją sięgają one do polowań w dobrach hr. Augusta Zamoyskiego, odbywających się na przełomie XIX i XX wieku. Powierzchnia obwodów to ponad 26 tys. ha, z czego leśna stanowi aż 12 tys. ha. 

Włodzimierz Czeżyk z Koła Łowieckiego „Ponowa”

– Już w pierwszym numerze „Łowca Polskiego” z 1899 roku redaktor naczelny Jan Sztolcman opisał łowy u Augusta Zomoyskiego w Różance, relacjonując przebieg polowania zorganizowanego na początku marca. Wtedy to odwiedził hrabiego i uczestniczył w kilkudniowych łowach. Polowano wówczas na dziki w młodym lesie, w którym dla strzelców wycinane były wizurki, czyli wąskie przecinki, by można było oddać strzał. Sztolcman pisze, że dziki w czasie polowania nie tylko były strzelane, ale także skłuwane kordelasem – opowiada Włodzimierz Czeżyk z Koła Łowieckiego „Ponowa” we Włodawie, na co dzień leśnik i komendant Straży Leśnej w Nadleśnictwie Włodawa.

U hrabiego w lesie

– Polowania odbywały się z pomocą psów; wspomniane jest m.in. imię głównego tropowca, psa o wyglądzie owczarka węgierskiego o imieniu Bodrosz. Hrabia Zamoyski skrupulatnie odnotowywał w kronice łowów liczbę upolowanej zwierzyny i okoliczności z tym związane. Jako doskonałego organizatora polowania wymienił Roberta Pawlasa, nadleśniczego dóbr włodawskich – dodaje.

Po czasach opisanych przez Sztolcmana, we włodawskich lasach pozostali do dziś niemi świadkowie polowań. To siedem kamiennych pomników; głazów narzutowych z wyrytym na nich inskrypcjami. Jedna z nich mówi o setnym dziku wziętym przy psach (wymienione jest tu imię wspomnianego Bodrosza). Na innym widnieje inskrypcja: „dwa dziku skute przy psach”, na kolejnym zapisane są objaśnienia o upolowaniu pierwszego byka spośród sprowadzonych przez Zamoyskiego jeleni i wzmianki o użyciu do tych łowów kordelasów. Z kolei przy drodze leśnej o ciekawej nazwie „Astralabia” stoi pomnik – piramida ułożona z kamieni polnych zwieńczona krzyżem. Umieszczono na niej też tablicę wspominającą nadleśniczego Roberta Pawlasa, znakomitego organizatora polowań.

CZYTAJ TEŻ: Amelia z Konstantynowa z tytułem Miss Nastolatek 2022

– To postać zasłużona dla włodawskich lasów. Zasługi Pawlasa, nadleśniczego w dobrach włodawskich w latach 1889-1900, upamiętnia inskrypcja na pomniku ufundowanym przez pracodawcę – Augusta Zamoyskiego. W trakcie 13-letniej, uczciwej i pełnej zaangażowania pracy założył on 4 tys. morgów zagajników (jeden morg polski wynosił 55,9 arów). Jak możemy wnioskować, był to bardzo dobry leśny gospodarz – hodowca lasu, zasłużony w zalesieniach okolic Włodawy i Adampola. Pamiętał o tym jego pracodawca, a obecnie pamięć o nadleśniczym kultywują leśnicy z włodawskiego nadleśnictwa – wyjaśnia Włodzimierz Czeżyk.

Spotkanie w kniei

W lasach dóbr włodawskich odbywały się także polowania wigilijne. Według tradycji organizowane były w Wigilię przed Bożym Narodzeniem. W domach kobiety przygotowywały świąteczne dania, a myśliwi spotykali się w kniei. Polowanie było raczej formą spotkania koleżeńskiego myśliwych niż łowami w myśl dosłownego rozumienia terminu „polowanie”. Więcej tu było obrzędowości myśliwskiej niż pozyskiwania zwierzyny.

– Rozkład na polowaniu zazwyczaj był skromny albo w ogóle nie strzelano do zwierzyny. Chodziło przede wszystkim o spotkanie, scementowanie przyjaźni i związków z knieją. Pod względem technicznym było to często normalne polowanie, tyle że nie organizowano tak wiele pędzeń. Chodziło o to, by brać myśliwska podzieliła się opłatkiem, a na właściwą wigilię udała się do domów rodzinnych – kontynuuje opowieść leśnik i myśliwy.

Znamienną cechą tego polowania był swoisty nastrój wywołany zbliżającymi się świętami. Włodzimierz Czeżyk zwraca uwagę, iż bezpośrednio po odprawie wstępnej myśliwi udawali się do paśników, aby wyłożyć w nich karmę dla zwierzyny. Miało to symbolizować dzielenie się pokarmem ze zwierzętami – zwyczaj pielęgnowany zimą jeszcze za czasów pogańskich. 

– Uczestnicy wigilijnych łowów wystrzegali się sporów i zadrażnień, a karanie za wykroczenia myśliwskie w tym dniu było wyjątkową ostatecznością. Pozyskaną zwierzyną zazwyczaj dzielili się miedzy sobą. Spotkanie kończyło się wzajemnym składaniem życzeń świątecznych – podkreśla.

Włodawskie polowania dziś

Tradycja polowań wigilijnych na terenach lasów włodawskich jest żywa do dziś. Jednak różnią się one nieco od tych sprzed laty. We włodawskim Kole Łowieckim „Ponowa”, w którym poluje wielu leśników z nadleśnictw Włodawa i Sobibór, co roku organizowane jest takie polowanie. – Różnica polega jednak na tym, że nie odbywa się ono 24 grudnia, lecz w czasie zbliżonym do tej daty. Polowanie trwa krócej, by więcej czasu spędzić przy ognisku, dzieleniu się opłatkiem i koleżeńskich rozmowach. Także najczęściej pokot nie jest zbyt obfity, lecz nie on w trakcie tego wyjątkowego spotkania myśliwych jest najważniejszy – wyjaśnia Włodzimierz Czeżyk.

CZYTAJ TEŻ: Podzielili się opłatkiem, zaśpiewali kolędy. Wigilia w Rossoszu [ZDJĘCIA] [FILM]

Powrót św. Huberta 

Ważnym elementem na „myśliwskiej mapie” były kaplice, którym patronuje św. Hubert. Drewniana kapliczka pod wezwaniem św. Huberta ufundowana została już przez hr. Augusta Zamoyskiego w Adampolu. W jej zadaszeniu umieszczono mosiężną figurę św. Huberta. Kapliczka widnieje w całej okazałości na okładce „Łowca Polskiego” z 1933 roku. Na jej tle umieszczono zdjęcie ówczesnej służby leśnej w dobrach włodawskich. Niestety, kapliczki już nie ma, pozostała tylko nazwa uroczyska – Hubertówka. Można jednak śmiało powiedzieć, że po latach św. Hubert powrócił na te tereny. We wsi Suchawa znajduje się bowiem dawna cerkiew prawosławna, a obecnie kościół katolicki, w którym odbywają się nabożeństwa i uroczystości związane z tradycjami łowieckimi. Ponieważ na tych terenach nie było wyznawców prawosławia, na początku lat 80- tych ubiegłego wieku metropolita prawosławny przekazał świątynię rzymskokatolickiej diecezji siedleckiej. W staraniach o to brał udział m.in. leśniczy Tadeusz Mąka z Nadleśnictwa Włodawa. Od tego czasu były w niej sprawowane msze św. dla mieszkańców Suchawy. Tragicznym momentem w historii świątyni okazał się rok 2012, kiedy to od pioruna spłonęło jej poszycie dachowe. Zostały mury, z których trzeba było zerwać tynk.

Kaplica św. Huberta w Suchawie (fot. Małgorzata Kołodziejczyk)

– W październiku tego samego roku zmarł nasz kolega Konstanty Dmowski, komendant Straży Leśnej w Nadleśnictwie Włodawa. Po uroczystości pogrzebowej, w której licznie uczestniczyli leśnicy i myśliwi, ówczesny dziekan włodawski ks. Stanisław Dadas zwrócił się do nich z prośbą o pomoc przy odbudowie świątyni. Zadbano o to, by miała ona wystrój związany ze św. Hubertem. Znajduje się tu figura patrona myśliwych – postać wyrzeźbiona w drewnie – symbolizująca moment nawrócenia Huberta. W pięknych witrażach można odnaleźć postaci św. Eustachego i św. Jana Gwalberta, patronów myśliwych i leśników – snuje opowieść nasz rozmówca.

CZYTAJ TEŻ: Świateczny jarmark w centrum miasta. Zaprezentowało się 30 wystawców

W 2014 roku dekretem biskupa diecezji siedleckiej Kazimierza Gurdy patronem kaplicy został św. Hubert. Została też ona poświęcona. - Można więc powiedzieć, że po latach kult św. Huberta powrócił do włodawskich lasów. Kaplica jest miejscem uroczystych mszy hubertowskich dla myśliwych z miejscowych kół łowieckich. Na różnego rodzaju uroczystościach spotykają się w niej włodawscy leśnicy- podsumowuje Włodzimierz Czeżyk.

Niepowtarzalny klimat

Polowanie wigilijne to jedno z najstarszych tradycyjnych polowań w kole łowieckim. Jeszcze przed drugą wojną światową polowania te organizowano wyłącznie w wigilię Bożego Narodzenia. Dziś z różnych względów przekłada się je na dzień wolny od pracy poprzedzający święta. Są jednak koła, które dochowując tradycji i organizują je zawsze 24 grudnia, ze względu na niepowtarzalny i charakterystyczny klimat panujący w tym dniu – wyjaśnia Zbigniew Kozioł, myśliwy z Koła Łowieckiego „Dąbrowa” w Białej Podlaskiej.

- Polowanie wigilijne jest tak podniosłym wydarzeniem nie tylko ze względu na dawne przesilenie zimowe i związane z nim święta, czy dzisiejsze obchody wigilii świąt Bożego Narodzenia, ale przede wszystkim dlatego, że dawniej to właśnie 24 grudnia rozpoczynano sezon polowań na zwierzynę grubą – podkreśla.

Uroczyście i rodzinnie

Myśliwy zwraca uwagę, iż w obecnych czasach polowanie wigilijne ma charakter szczególnie uroczysty i podniosły, niemal rodzinny mający na celu zaciśnięcie koleżeńskich więzów, podkreślenie estetycznej wartości łowiectwa i wzbogacenie przeżyć myśliwskich innymi treściami, niż samo polowanie. – Z reguły na to polowanie nie zaprasza się gości. Już od zbiórki myśliwych atmosfera polowania przepełniona jest świątecznym klimatem. Celem polowania jest raczej spotkanie braci łowieckiej przy zachowaniu wszelkich obyczajów i tradycji łowieckich, niż oddanie strzału. Dobrym zwyczajem jest, aby większość widzianej zwierzyny uszła niestrzelana – podkreśla Zbigniew Kozioł.

Mimo iż każdy na stanowisku stoi z bronią, to ważniejsze jest spotkanie z kolegami, miła atmosfera i obecność w kniei. Samo polowanie trwa zazwyczaj krócej niż inne i kończy się po kilku symbolicznych pędzeniach. – W trakcie polowania nie organizuje się przerwy na ognisko z kiełbaskami, czy tradycyjny myśliwski bigos. W tym dniu myśliwi powstrzymują się od spożywania pokarmów mięsnych – sygnalizuje bialski myśliwy.

Opłatek dla zwierzyny myśliwi z Koła Łowieckiego Dąbrowa w Białej Podlaskiej (fot. Małgorzata Kołodziejczyk)

Jednym z ważniejszych elementów tego polowania jest odwiedzenie paśników i wyłożenie w nich świeżej karmy. 

– Zwyczaj ten, niegdyś dotyczący tylko zwierząt domowych, wywodzi się z tradycji dzielenia się w tym dniu pokarmem ze zwierzętami. Podczas wykładania karmy zdarza się, iż niejeden myśliwy dyskretnie wykrada z paśnika garstkę siana, aby położyć je pod obrusem na wigilijnym stole – mówi z uśmiechem.

W krainie wiecznych łowów

Po zakończeniu polowania myśliwi spotykają się na wspólnym posiłku, najczęściej na stanicy myśliwskiej lub w lesie przy ognisku. W dobrym tonie jest zaproszenie na posiłek również kolegów z nagonki. – Spotkanie rozpoczyna prezes lub łowczy koła, podsumowując mijający rok oraz życząc myśliwym pomyślności na rok kolejny. Wspomina również myśliwych, którzy odeszli do krainy wiecznych łowów. Następnie uczestnicy dzielą się opłatkiem, składając sobie życzenia, po czym zasiadają do wspólnego posiłku. Tego dnia na stołach nie znajdziemy dziczyzny ani innych mięs. Ich miejsce zajmuje tradycyjny barszczyk z uszkami, wigilijny bigos z grzybami oraz ryby. Przy wspólnym posiłku myśliwi wspominają wydarzenia z mijającego roku, snują plany na przyszłość oraz śpiewają kolędy – snuje opowieść myśliwy podkreślając, że świąteczna atmosfera i przyjazne nastawienie towarzyszą myśliwym w tym dniu w sposób szczególny. 

Dla wielu z nich to zdecydowanie więcej niż tradycyjne polowanie, a udział w nim przynosi pomyślność na nadchodzący rok, zgodnie z powiedzeniem „Jaka Wigilia, taki cały rok”.

PRZECZYTAJ:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama