Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 05:27
Reklama
Reklama
Reklama
Oskarżony za obronę granicy

Strzelał na granicy. Jest akt oskarżenia wobec żołnierza z Białej Podlaskiej

Prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie żołnierzy z bialskiego batalionu, którzy mieli oddać strzały w kierunku migrantów szturmujących granicę. Zdaniem oskarżyciela publicznego jeden z oskarżonych miał narazić na niebezpieczeństwo innych mundurowych. Drugi z żołnierzy – choć jeszcze nieprawomocnie – został uniewinniony.
Strzelał na granicy. Jest akt oskarżenia wobec żołnierza z Białej Podlaskiej
Sprawa dotyczy wydarzeń z 25 marca ubiegłego roku w miejscowości Dubicze Cerkiewne (woj. podlaskie). Wtedy to, około godziny 13:00, w trakcie pełnienia służby na pograniczu polsko-białoruskim bialscy żołnierze mieli oddać strzały w kierunku grupy migrantów, którzy szturmowali na zaporę graniczną.

Autor: sierż. Aneta Wigłasz

Źródło: 1 Warszawska Brygada Pancerna (fb)

Śledztwo przeciwko dwóm żołnierzom 1. Warszawskiej Brygady Pancernej im. Tadeusza Kościuszki, którzy na co dzień stacjonują na lotnisku w Białej Podlaskiej, dobiegło końca. Sprawę prowadził 8. Wydział do Spraw Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Wcześniej sprawą zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Białymstoku.

Sprawa dotyczy wydarzeń z 25 marca ubiegłego roku w miejscowości Dubicze Cerkiewne (woj. podlaskie). Wtedy to, około godziny 13:00, w trakcie pełnienia służby na pograniczu polsko-białoruskim bialscy żołnierze mieli oddać strzały w kierunku grupy migrantów, którzy szturmowali na zaporę graniczną. W pobliżu znajdowali się inni żołnierze oraz funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy to – najprawdopodobniej – zgłosili incydent do Żandarmerii Wojskowej. Po powrocie do obozowiska po trzech żołnierzy przejechali żandarmi. Po złożeniu wyjaśnień w Białymstoku młodzi mężczyźni zostali odwiezieni na miejsce pełnienia służby. Po kilku godzinach policja wojskowa wróciła na Podlasie. Zakłutych w kajdanki kaprala oraz dwóch szeregowych przeprowadzili przez obozowisko i wprowadzili do samochodów interwencyjnych. Każdego w inny pojazd, by nie mogli się ze sobą kontaktować.

Jeden z zatrzymanych, młody szeregowy z Białej Podlaskiej, po nocy w celi został wypuszczony. Dwóch pozostałych spędziło w areszcie od kilku to kilkunastu godzin więcej. Prokuratura zarzuciła dwóm z nich przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. Wobec kaprala i szeregowego został zastosowany środek zapobiegawczy w postaci zawieszenia w czynnościach służbowych, który był połączony z potrąceniem uposażenia w wysokości 50 procent. Bialscy wojskowi zorganizowali zbiórkę pieniędzy na prawników dla swoich kolegów. Twierdzili, że dowództwo nie było zainteresowane zapewnieniem im pomocy prawnej. Jak się dowiedzieliśmy, nie istnieją przepisy lub rozporządzenia, które w takich przypadkach przełożeni mogli wykorzystać na pomoc adwokacką dla swoich żołnierzy. Istnieje jedynie nieodpłatna możliwość doradztwa prawnego.

Nie przyznał się do winy

Kilka dni temu, 12 czerwca Prokuratura Okręgowa w Warszawie wystosowała komunikat, w którym poinformowała o zakończeniu śledztwa oraz akcie oskarżenia wobec 25-letniego szeregowego. Drugi z oskarżonych, kapral z Parczewa, został nieprawomocnie uniewinniony. 

– Z uwagi na ustalenie w oparciu o specjalistyczne opinie, że znajdował się on na linii oddawanych strzałów i w związku z tym jest pokrzywdzonym – poinformował sekretariat rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Przesłuchany w charakterze podejrzanego szeregowy nie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu. Złożył wyjaśnienia, które – zdaniem prokuratury – pozostają w sprzeczności z ustaleniami zawartymi w zebranym materiale dowodowym. Jak uznała stołeczna prokuratura: „Należy je uznać jedynie za przyjętą linię obrony mającą na celu umniejszenie odpowiedzialności karnej”.

Szeregowy z bialskiej jednostki został oskarżony o to, że „przekroczył swoje uprawnienia określające zasady wykorzystania broni palnej w ograniczonym zakresie, polegającym na jej wykorzystaniu w celu zaalarmowania lub wezwania pomocy i oddał dwanaście strzałów z broni służbowej MSBS »Grot« wzdłuż drogi granicznej w kierunku znajdującej się na tej drodze grupy osób złożonej z dziesięciu migrantów o nieustalonej tożsamości nielegalnie przekraczających granicę Rzeczypospolitej Polskiej, dwóch funkcjonariuszy Straży Granicznej oraz dwóch innych żołnierzy Wojska Polskiego narażając ww. osoby na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i działając tym samym na szkodę ich interesu prywatnego oraz interesu publicznego tj. o czyn z art. 231 § 1 kk w zbiegu z art. 160 § 1 kk w związku z art. 11 § 2 kk”.

Oskarżony nie był on dotychczas karany. Grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności. Wrócił już do służby tak jak dwóch innych zatrzymanych rok temu przez żandarmerię. Wszyscy wciąż pełnią służbę na bialskim lotnisku.

Biegli orzekli

W toku śledztwa ustalono, że feralnego dnia w okolicy słupka granicznego nr 322 migranci za pomocą lewarka samochodowego rozgięli przęsła bariery i przeszli na stronę polską. Nieśli drabiny, które miały posłużyć do przebycia kolejnej zapory, koncertiny. Zostali dostrzeżeni przez znajdujących się w pobliżu funkcjonariuszy Straży Granicznej i żołnierzy, którzy zaczęli biec w ich kierunku oddając strzały alarmowe w powietrze. Na pomoc przybyli też żołnierze z posterunku przy słupku granicznym nr 323. „Strzały zostały usłyszane także przez oskarżonego oraz drugiego szeregowego, którzy również zaczęli biec w kierunku miejsca nielegalnego przejścia migrantów. W czasie biegu oskarżony, znajdując się w odległości od ok. 210 m. do ok. 164 m. od ww. miejsca, przyjmując za każdym razem postawę strzelecką, oddał łącznie dwanaście strzałów z broni służbowej wzdłuż drogi granicznej w kierunku znajdującej się na tej drodze grupy osób złożonej z migrantów, funkcjonariuszy Straży Granicznej i żołnierzy” – czytamy w akcie oskarżenia.

Trzy pociski rykoszetowały w słup betonowy, ziemię i zwoje drutu kolczastego. Pozostałe dziewięć przeszło obok wymienionej grupy osób. W tym czasie migranci cofali się na białoruską stronę granicy, jednocześnie rzucając konarami i kamieniami w stronę funkcjonariuszy i żołnierzy, na co ci reagowali rozpylaniem gazu łzawiącego. Wtedy oskarżony szeregowy, oddał cztery strzały. „Jednakże nie sposób stwierdzić, czy wystrzelone pociski zagłębiły się w ziemi, czy też rykoszetowały” – uznała prokuratura. Po kilku minutach migranci rozeszli się wzdłuż bariery granicznej.

Przebieg zdarzeń zarejestrował system kamer perymetrycznych rozstawionych wzdłuż granicy państwowej. Nagrania zostały poddane oględzinom w toku postępowania. Na ich podstawie wydane zostały również opinie biegłych z zakresu rekonstrukcji 3D i badań wizyjnych oraz z zakresu badań broni i balistyki. Biegły specjalizujący się w rekonstrukcji 3D i badań wizyjnych dokonał kompilacji nagrań i sporządził rekonstrukcję 3D, na podstawie której umożliwił odtworzenie torów lotu pocisków wystrzelonych przez oskarżonego i usytuowania osób biorących udział w zdarzeniu. Z kolei biegły z zakresu badań broni i balistyki stwierdził, że pociski wystrzelone w czasie dziewięciu strzałów, które nie rykoszetowały, miały energię wystarczającą do spowodowania zranienia lub śmierci człowieka, zależnie od miejsca trafienia, na całym torze lotu. 

Granica pod odstrzałem

O sprawie zatrzymania bialskich żołnierzy opinia publiczna dowiedziała się dopiero po blisko trzech miesiącach, w czerwcu 2024 roku. Informacja wywołała fale oburzenia wśród społeczeństwa i stała się przedmiotem gorącej dyskusji politycznej dotyczącej tego, czy polscy żołnierze mają prawo użycia broni w ochronie granicy i czy nie będą pociągani do odpowiedzialności. Politycy i komentatorzy zarzucali rządowi, że bardziej dba o nielegalnych imigrantów niż o polskich żołnierzy. 

Do sprawy odniósł się również minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Szef MON nie krył oburzenia na sposób zatrzymania żołnierzy. Na swoich mediach społecznościowych zapowiedział, że działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione.

Wśród polskich żołnierzy rozgorzała dyskusja na temat prawa do użycia broni. W ocenie wielu z nich jest ono nieprecyzyjne i niezrozumiałe niezależnie od ich stopnia doświadczenia i zajmowanego stanowiska. Na internetowych forach mundurowi wymieniają się uwagami na temat potrzeby nowelizacji ustawy, która – zdaniem wielu z nich – jest niedostosowane do nadzwyczajnej sytuacji w rejonie przygranicznym.

Sprawa strzałów w Dubiczach Cerkiewnych ujrzała światło dziennie dzień przed tragiczną śmiercią 21-letniego żołnierza spod Wyszkowa. 6 czerwca 2024 roku sierżant Mateusz Sitek zmarł w szpitalu po tym, jak kilka dni wcześniej został dźgnięty nożem przez jednego z migrantów, który próbował sforsować barierę graniczną. Do zdarzenia doszło również w okolicy wsi Dubicze Cerkiewne.

CZYTAJ TEŻ:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Obersturmbhannführer Tffuske 21.06.2025 08:54
Piękna sprawa. Analizując opis sytuacji to faktem jest, że gdyby chciał, to z odległości od ok. 210 do 164m mógł dosłownie "zdjąć" każdego. Ale sytuacja była na tyle NIEBEZPIECZNA, że na linii strzałów lub w niedalekiej odległości byli "SWOI". To nie manekiny, ani tarcze strzelnicze, oni też zapewne wykonywali jakieś ruchy (ale załóżmy, że obie grupy były nieruchome). Rozpylając gaz musieli być w odległości do 6 metrów od NI (bo taki zasięg skuteczny mają rozpylacze, no przy bardzo sprzyjających warunkach będzie to 8m). Reasumując kąt pomiędzy NI, a SWOIMI - przyjmując odległość strzelca 210m to raptem ~ 1.6°, przy 164m to kąt ~ 2.1°. Duży, nie duży, sami zdecydujcie.

Filus 21.06.2025 00:23
Spokojnie. Zapisać, zapamiętać i po powrocie prawicy do władzy osądzić zdrajców kraju i pod... celę. Wreszcie powróci normalność. Zołnierz po to ma broń, by z niej korzystać.

Made in U.E. 20.06.2025 10:54
To poważna sprawa, ale pozwolę sobie zakpić, ci żołnierze zamiast strzelać do agresywnych nachodźców, powinni grzecznie ich umieścić w ...Domu Dziecka.

Krzysztof 19.06.2025 13:31
To jest kina przy takim podejściu do żołnierzy to oni tam nie mają pojęcia w jakim celu są na granicy jak nic nie mogą a jeszcze do tego mogą trafić za kraty

Mefju 19.06.2025 12:06
To sa niezle jaja. Zeby zolnierz ktory strzeze granicy nie mogl oddawac strzalow do kogos, kto ja nielegalnie przekracza. Zwazywszy ze to agresywna dzicz, skoro dzgneli innego nozem. Jak sie nie ogarniemy to za 20 lat bedzie tu tego pelno. Zobaczcie na zachod. Nie pozdrawiam.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama