Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 29 kwietnia 2024 15:05
Reklama
Reklama

Biała Podlaska: Przyjaźnie, podróże i setki koncertów

700 osób, 900 koncertów, w tym 330 zagranicznych, podróże do 24 krajów na czterech kontynentach – to tylko statystyka. Oprócz tego, a raczej przede wszystkim, niezliczone wspólne przygody, taneczne próby, udane małżeństwa i przyjaźnie na lata. Tak można w wielkim skrócie podsumować 45-lecie, choć tak naprawdę 47-lecie, Zespołu Tańca Ludowego „Biawena”, który niedawno zaprezentował bialczanom wspaniały jubileuszowy koncert.
Biała Podlaska: Przyjaźnie, podróże i setki koncertów

Autor: Paulina Chodyka-Łukaszuk

Wszystko zaczęło się dzięki zaangażowaniu i wielkiej pasji do tańca Marii i Janusza Izbickich. Janusz Izbicki zmarł 2 lata temu, ale jego żona cały czas uczestniczy w życiu Zespołu Tańca Ludowego „Biawena”. Jakie były początki grupy? – Ukończyłam studia i otrzymałam stypendium Zakładów Przemysłu Wełnianego „Biawena”. W tamtych czasach stypendium trzeba było odpracować. Przyjechałam więc do Białej Podlaskiej kompletnie jej nie znając, urodziłam się bowiem w Ostrowcu Świętokrzyskim. Pierwsze spotkanie z miastem i zakładami włókienniczymi było dla mnie olbrzymim zaskoczeniem. Okazało się, że kadra pracownicza składa się z wielu młodych ludzi w wieku 18-20 lat. Mój mąż Janusz jeszcze wtedy studiował, zrobiłam więc rozeznanie i widząc, że jest tak dużo młodzieży, porozmawiałam z ówczesnym dyrektorem zakładów panem Świerczyńskim, czy nie zgodziłby się na utworzenie przyzakładowego zespołu pieśni i tańca – opowiada Maria Izbicka.

Izbiccy byli wcześniej członkami Zespołu Tańca Ludowego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i posiadali uprawnienia choreografów klasy międzynarodowej. Pracowali też z zespołami polonijnymi. – Udało się zainteresować działalnością kulturalną wielu młodych pracowników „Biaweny”. Pocztą pantoflową szybko rozeszło się, że chcemy założyć zespół folklorystyczny. Na pierwsze spotkanie, w którym uczestniczył już również mój mąż, przyszło bardzo dużo osób. Była więc wspaniała podstawa do stworzenia zespołu, a że Janusz od zawsze zafascynowany był folklorem, postanowiliśmy spróbować – wspomina wdowa po Januszu Izbickim. Najwięcej trudności sprawiło znalezienie akompaniatorów, bo jeszcze wtedy nie za bardzo orientowali się w środowisku muzycznym miasta. – Na szczęście udało nam się zaangażować Adama Bodziaka, który dopiero co zaczynał grać. Pierwsze próby wyglądały co prawda komicznie, bo wszyscy się mylili, Adaś też się mylił, ale w końcu stworzyliśmy zgrany zespół. Zaczęliśmy z Januszem przygotowywać choreografie, młodzież je szybko opanowała, bo z wielkim zapałem chłonęła folklor – wyznaje założycielka zespołu.

Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 21 września


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama