Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 19 grudnia 2025 10:32
Reklama
Reklama

Trwa walka o życie 4-letniego Olusia Jasińskiego. Liczy się każda złotówka!

Policjant z Łosic wraz z żoną proszą o pomoc dla swojego syna. Aleksander rozwijał się wzorowo, aż do kwietnia 2020 roku, gdy wykryto u niego 6-centymetrowego guza.
Trwa walka o życie 4-letniego Olusia Jasińskiego. Liczy się każda złotówka!
Policjant z Łosic wraz z żoną proszą o pomoc dla swojego syna. Aleksander Jasiński rozwijał się wzorowo, aż do kwietnia 2020 roku, gdy wykryto u niego guza.

Źródło: KPP w Łosicach

Oluś i jego brat bliźniak przyszli na świat w 2019 roku. Z racji ciąży mnogiej i wcześniactwa, chłopcy byli pod stałą opieką lekarzy. Nic nie zapowiadało diagnozy, która niespełna rok później spadła na rodzinę Jasińskich z Łosic. Podczas rutynowego badania USG zauważono niepokojącą zmianę w głowie jednego z braci. – Przyszedł pan profesor i powiedział, że syn ma ogromnego guza w prawej komorze mózgu. Potrzebna była pilna operacja ratująca życie – opowiada matka chłopca Paulina Jasińka.

Śmiertelna diagnoza 

Po niecałym tygodniu od diagnozy Aleksander trafił na stół operacyjny. Lekarzom udało się wyciąć 1/3 guza oraz pobrać materiał do badania histopatologicznego. Mały pacjent stracił bardzo dużo krwi, a przeciwnik okazał się znacznie silniejszy niż zakładano. – Wiedzieliśmy, że jest bardzo źle, jednak najgorsze dopiero było przed nami – wspomina Paulina Jasińka. – Po dwóch dniach przyszedł wynik i kolejny cios – rak splotu naczyniówkowego w najgorszym stopniu złośliwości.

Czytaj też: Znowu nas ubyło. To katastrofa, bo tak źle nie było od prawie 80 lat

Po kilku dniach odbyła się kolejna, długa operacja. Po wybudzeniu chłopca ze śpiączki, rozpoczęła się wyniszczająca organizm chemioterapia. – Po drodze mieliśmy zakażenie dojścia centralnego. Długie leczenie antybiotykami nie przynosiło poprawy. Syn musiał przejść kolejne zabiegi operacyjne. Najpierw usunięcia, a następnie ponowne założenie wkłucia – mówi matka dziecka, której w tamtym czasie warszawski szpital stał się drugim domem. W Łosicach czekał na nią drugi syn oraz mąż.

Zdany na siebie 

Podczas badań stwierdzono, że Aleksander cierpi na zespół Li Fraumenii – chorobę na podłożu genetycznym, powodującą zwiększone ryzyko zachorowania na nowotwór. Pół roku później medycy postawili kolejną diagnozę – zespół mielodysplastyczny, który prowadzi do ostrej białaczki szpikowej. Jedyną formą leczenia był przeszczep szpiku. Ani rodzice, ani brat chłopca nie byli zgodni z wynikami chorego. Potencjalnym dawcą okazał się obywatel Niemiec.

Niestety, w dniu, kiedy miały zostać podane komórki macierzyste, Oluś dostał wstrząsu septycznego. Jego stan określany był jako bardzo zły, jednak podjęto się przeszczepu. Po kolejnym konsylium lekarskim poinformowano rodziców, że w obliczu niekorzystnego rokowania i nieodwracalnie złego stanu dziecka terapia zostanie ukierunkowana wyłącznie na leczenie paliatywne. Od tej chwili chłopiec był zdany sam na siebie.

Przeczytaj: Nagrał kierowcę i stanie za to przed sądem

Waleczne serce Olka

Jednak Aleksander udowodnił wszystkim, jakim jest silnym i walecznym małym człowiekiem. Jego stan ulegał stopniowej poprawie. Z uwagi na zakażenie organizmu musiał przejść operację usunięcia portu i założenie nowego cewnika. Już w czwartej dobie od wstrząsu septycznego, jego stan pozwolił na opuszczenie oddziału intensywnej terapii i dalsze leczenie. Szpital opuścił przed świętami Bożego Narodzenia, które – w końcu – mógł spędzić w domu.

W czerwcu tego roku rodzice Olusia Jasińskiego otrzymali kolejną dramatyczną wiadomość. Po badaniach morfologii krwi stwierdzono wznowę. Tym razem choroba była na tyle postępującą, że natychmiast transformowała w ostrą białaczkę szpikową. Pojawiły się infekcje, gorączka i wysoki stan zapalny organizmu.

Obecnie znowu trwa walka o życie 4-letniego już Aleksandra. Chłopiec przebywa we wrocławskim Przylądku Nadziei. Niestety na pobyt i dojazdy potrzebne są duże nakłady pieniężne. – Prosimy o wsparcie finansowe oraz modlitwę – piszą rodzice. Bez pomocy chłopczyk może przegrać walkę z tym rzadkim i agresywnym przeciwnikiem.

Wpłat można dokonywać na konto Fundacji Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym "Kawałek Nieba": 31 1090 2835 0000 0001 2173 1374. Przy przelewie należy dodać tytuł "2708 pomoc dla Olusia Jasińskiego".

PRZECZYTAJ TEŻ:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: por. NosTreść komentarza: Dlatego, że po białoruskiej stronie Bugu polskie prawo nie działa, geniuszu.Data dodania komentarza: 18.12.2025, 22:57Źródło komentarza: Łowili na "szarpaka". Muszą zapłacić po blisko 3 tys. złAutor komentarza: Cezary WędkarzTreść komentarza: A dlaczego nie karaja szarpakowcow po Białoruskiej stronie Bugu . Ich też powinien polski sąd ukarać. Polska policja i straż graniczna powinna narobić zdjęć tych szarpakowców po Białoruskiej stronie. Pojechać na Białoruś złapać ich przywieść do Polski i surowo ukarać.Data dodania komentarza: 18.12.2025, 17:44Źródło komentarza: Łowili na "szarpaka". Muszą zapłacić po blisko 3 tys. złAutor komentarza: magister blokersTreść komentarza: A co tam w twojej śmiesznej budzie w Ortelu? Nie rozpadła się?Data dodania komentarza: 18.12.2025, 15:16Źródło komentarza: Chciał zażartować. Teraz odpowie przed sądemAutor komentarza: ???? - maniaku,Treść komentarza: A co trzeba mieć w głowie, aby pochwalać kradzież samochodu?Data dodania komentarza: 18.12.2025, 10:17Źródło komentarza: Chciał zażartować. Teraz odpowie przed sądemAutor komentarza: por. NosTreść komentarza: Przecież powinien mieć zabrane prawo jazdy i ponownie powinien być skierowany na kurs prawa jazdy . Ale najpierw na badania do lekarza . Przecież już w podstwówce uczą dzieci że nie zostawia się w aucie kluczyków i na dodatek włączony silnik . Matko strach na ulicę wychodzić .Data dodania komentarza: 18.12.2025, 08:13Źródło komentarza: Chciał zażartować. Teraz odpowie przed sądem
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama