W ubiegłym tygodniu do naszej redakcji zadzwoniła jedna z mieszkanek gminy Konstantynów. Ma mieszkanie nieopodal gorzelni. To miejscowy zakład przetwórstwa rolniczego przy ul. Plantera, który produkuje m.in. spirytus. Okoliczni mieszkańcy zatykają nosy. – Dym z gorzelni idzie taki, że okna nie można otworzyć. Nie wiem czym oni tam palą, bo chyba nie węglem, muszą czymś jeszcze. Czarny gęsty dym aż gryzie w oczy. Na podwórko wyjść nie można – opowiada nam kobieta.
– Najgorzej jak zawieje wiatr w naszą stronę, wtedy tu jest siwo i trudno oddychać. Bywało tak nie raz, że człowiek wracał w czarnych butach lub nie mógł prania wywiesić – dodaje mężczyzna, który mieszka w blokach po przeciwnej stronie ulicy.
Szefostwo gorzelni w rozmowie z naszą redakcją wyjaśnia, że z dymiącym kominem nie jest tak źle, i że przy każdej produkcji, takiej jak gorzelnie czy ubojnie, należy liczyć się z pewnymi uciążliwościami.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 13/2018
Michał Karchut
Napisz komentarz
Komentarze