Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 08:09
Reklama
Reklama
Reklama
Będzie mógł wrócić na wolność

Lubelskie: Zabił ojca i brata, sąd nie skazał go na dożywocie. Bartłomiej B. usłyszał wyrok

W środę 14 maja sąd Okręgowy w Zamościu skazał Bartłomieja B. na 30 lat więzienia, z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 20 latach. 34-latek z Zagumnia pod Biłgorajem odpowiadał za zabójstwo ojca i brata, a także za ucieczkę ze szpitala psychiatrycznego w Radecznicy oraz kradzież dwóch samochodów w czasie, gdy trwała za nim obława.
Lubelskie: Zabił ojca i brata, sąd nie skazał go na dożywocie. Bartłomiej B. usłyszał wyrok
Sąd Okręgowy w Zamościu skazał Bartłomieja B. na 30 lat więzienia, z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 20 latach.

Prokuratura wnioskowała o dożywocie dla oskarżonego. Sąd uznał Bartłomieja B. winnym dokonanych czynów i skazał go na 30 lat więzienia, z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 20 latach.

– Jest to niewątpliwie sukces, iż materiał dowodowy był na tyle kompletny, że sąd już na dwóch terminach uznał bez żadnych wątpliwości winę oskarżonego i argumenty prokuratury. Co do wymiaru kary, jeśli sąd nie stosował najwyższego wymiaru kary w postaci dożywocia, to 30 lat jest niewątpliwie następną chronologicznie karą, jaką sąd mógł orzec. Niemniej jednak ten wyrok jest poniżej naszych oczekiwań. Złożymy wniosek o jego uzasadnienie. Po zapoznaniu się z treścią tego uzasadnienia podejmiemy decyzję co do ewentualnego skierowania apelacji, przy czym jest duże prawdopodobieństwo, że taka apelacja będzie – powiedział nam po rozprawie prok. Rafał Kawalec, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zamościu.

Z siekierą na brata i ojca

Bartłomiej B. początkowo podczas wyjaśnień zasłaniał się niepamięcią. Jednak na pierwszej kwietniowej rozprawie odczytał przygotowane na piśmie oświadczenie, w którym zrelacjonował przebieg zbrodni. Opisał, że nad ranem 3 lipca 2024 roku obudził się i poczuł wściekłość do brata, z którym dzielił pokój. Wstał, poszedł po siekierę i gdy z nią wrócił, uderzył nią 45-letniego brata. Potem wyszedł z pokoju. Zobaczył ojca, który klęczał, modląc się. Podniósł siekierę i uderzył go od tyłu kilka razy, po czym wyszedł.

Pozostali domownicy (w domu na piętrze mieszkał drugi brat z żoną i dzieckiem, w pomieszczeniu obok kuchni spała też matka oskarżonego) zastali starszego mężczyznę jeszcze przytomnego. To jemu jako pierwszemu udzielono pomocy. Chwilę trwało, zanim zorientowali się, że w pokoju obok drugi z domowników nie żyje. Ojciec Bartłomieja B. zmarł w szpitalu we wrześniu.

– Po kilku godzinach, gdy Bartłomiej B. był już poszukiwany, sam skontaktował się z policją i wskazał miejsce, gdzie jest. Został w nim zatrzymany – przekazuje szczegóły prokurator Rafał Kawalec.

Ucieczka ze szpitala

Podejrzany, gdy przebywał w zamojskim więzieniu, próbował targnąć się na życie. Po próbie samobójczej trafił do szpitala psychiatrycznego w Radecznicy. Stale miało go tam pilnować dwóch funkcjonariuszy. Bartłomiej B. musiał się tam zorientować, że nie jest pilnowany tak, jak powinien. Wtedy pojawił się w jego głowie plan ucieczki.

Nocą z niedzieli na poniedziałek (6/7 października) położył się do łóżka. Ale nie spał. Zdjął z rąk kajdanki. Dłużej zajęło mu zdjęcie kajdanek z nóg (miał założone kajdanki zespolone – przyp. red.). Kajdanki zostawił na łóżku. Gdy nie słyszał żadnych rozmów na korytarzu, wziął buty i po cichu wyszedł ze swojej sali.

Przeszedł obok jednego z funkcjonariuszy, który spał na korytarzu, do toalety i tam rozpoczął walkę, żeby rozgiąć kraty zamontowane w oknie. To mu zajęło trochę czasu. Zwijał odzież i powoli rozginał kraty na tyle, że w końcu udało mu się przez nie przejść, po czym zszedł po rynnie na dół i uciekł – mówi Rafał Kawalec.

Zanim Służba Więzienna odkryła ucieczkę aresztowanego, minęło kilka godzin. Bartłomiej B. lasami dotarł do powiatu biłgorajskiego. Skorzystał z okazji i ukradł samochód, przejechał nim kawałek, po czym go porzucił. Pokonał trochę trasy pieszo, a potem wskoczył do pociągu. Gdy z niego wysiadł, kierował się w stronę Rzeszowa. Tam ukradł kolejne auto, ale gdy kończyło się w nim paliwo, musiał go porzucić i dalej szedł pieszo. Został zatrzymany po 10 dniach obławy w pustostanie w miejscowości Żarnowa.

CZYTAJ TEŻ: 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama