Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 10 maja 2024 22:51
Reklama
Reklama

Inżynier chciał zgwałcić araba

"Mariusz P. usiłował znęcać się nad koniem rasy arabskiej w ten sposób, że przebywał półnagi w boksie i usiłował obcować z nim płciowo" – czytamy w wyroku, który zapadł prawomocnie w VII Wydziale Karnym Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej 23 sierpnia. P. celu nie osiągnął, gdyż spłoszył go stróż dozorujący stajnię.
Inżynier chciał zgwałcić araba

Do zdarzenia doszło 15 grudnia 2015 roku około północy w Stadninie Koni w Janowie Podlaskim. Mariusza P. zatrzymał wezwany na miejsce patrol Straży Granicznej. Okazało się, że jest to młody (bezdzietny kawaler) wykształcony człowiek, inżynier pracujący przy budowie hotelu Zamek Biskupi w Janowie Podlaskim.

Co nim kierowało, nie dowiemy się, bo sąd nie udostępnia akt. Upubliczniono jedynie wyrok. Mariusza P. ukarano grzywną w wysokości 2 tys. zł. Na poczet grzywny zaliczono mu okres zatrzymania trwający kilkanaście godzin. Sąd nakazał mu także zapłatę nawiązki na konto fundacji Pegasus w Warszawie, zajmującej się tworzeniem ośrodków rehabilitacji dla koni, które były źle traktowane.  

Sprawą zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Białej Podlaskiej, która to wystąpiła do sądu z wnioskiem u ukaranie Mariusza P. (nie z aktem oskarżenia) bez przeprowadzania rozprawy. Skazany za znęcanie nad zwierzęciem – a konkretnie utytułowanym ogierem Alert (nie za molestowanie seksualne, bo takiego paragrafu nie przewidziano) nie odwołał się od wyroku i ten uprawomocnił się po siedmiu dniach.

Jak dowiadujemy się z wyroku, Mariusza P. skazano też za posiadanie programów komputerowych bez licencji o wartości 27,2 tys. zł. Łącznie sad wymierzył mu grzywnę w wysokości 3,5 tys. zł oraz obciążył kwotą wydatków w wysokości 2,4 tys. zł i 350 zł tytułem opłaty. 

Wokół sprawy narosło wiele domysłów i plotek. Niektórzy z pracowników stadniny wątpią, aby P. faktycznie chciał zgwałcić araba. – To niemożliwe, żeby próbował coś takiego zrobić, bo koń by go zabił. Facet, młody i po studiach, prawdopodobnie miał kompleks na punkcie małego przyrodzenia – przypuszcza jeden z naszych anonimowych rozmówców, pracownik stadniny.

Prezes Sławomir Pietrzak zapytany, czy konie w stadninie są bezpieczne, odpowiada: – Nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć, ale po tamtym jednorazowym zdarzeniu – bo nie słyszałem, żeby coś takiego było wcześniej – wyciągnięto wnioski. Konie są pilnowane przez ludzi, jest też monitoring. 

Beata Malczuk

Przeczytaj też inny nasz tekst: Okradł weterynarza, chciał też fryzjerkę


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama