Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 11 maja 2024 05:09
Reklama
Reklama

Zakalinki: Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki

Zdzisław Marczuk z Zakalinek to słynny w regionie muzyk, który nie tylko znakomicie gra na skrzypcach i trąbce, ale też potrafi kształcić kolejne pokolenia. Sam na koncie ma wiele sukcesów. Jest m.in. kilkukrotnym zdobywcą pierwszego miejsca na Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym. Poza uczeniem zajmuje się też komponowaniem utworów, jak sam o nich mówi, w stylu podlaskim.
Zakalinki: Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki

Pasję do muzyki zaszczepili w nim rodzice. Ojciec Władysław często grał na skrzypcach, a matka Leonia śpiewała stare ludowe pieśni. – Do dziś mam kilka zapisanych, jednak nie wszystkie, czego bardzo żałuję - przyznaje artysta. I dodaje, że w dzieciństwie wieczorami zasłuchiwał się w utworach wykonywanych przez rodziców. – Matka, gdy przędła na kołowrotku, śpiewała. Wtedy wpatrywałem się w nią, zasłuchany w rzewne podlaskie piosenki - wspomina Zdzisław Marczuk. Już jako kilkulatek bardzo chciał grać, ale nie dał rady jeszcze utrzymać w rękach skrzypiec, więc kład je na łóżku i starał się odtworzyć wykonywane przez ojca dźwięki. 

Na poważnie rozpoczął naukę w wieku dziesięciu lat. Później wraz z rodzicami i bratem zaczął występować na weselach i innych uroczystościach. Kiedy był nastolatkiem, ojciec kupił swoim synom harmonię, gdy tylko opanowali umiejętność gry na niej, stwierdzili, że założą kapelę. Ich umiejętności szybko stały się słynne w okolicy, więc próby sprowadzały do domu licznych gości. – Nasze wieczorki stały się bardzo popularne, często przekształcały się w potańcówki, a przychodziło na nie tyle osób, że nie mieściliśmy się w mieszkaniu, więc tańce odbywały się też na dworze - opowiada muzyk. Bracia szybko zaczęli zarabiać na weselach, na które byli bardzo często zapraszani. Zawsze pamiętano też, by ich dobrze ugościć. Lokalna rozpoznawalność sprawiła, że grali również na biletowanych potańcówkach. – Byliśmy osławieni, mówiło się, że jak Marczuki grają, to na pewno będzie dobra zabawa i trzeba na nią pójść. Nasza obecność oznaczała też zawsze pełną salę – mówi Z. Marczuk. Razem z nimi występował też grający na saksofonie Stanisław Sobieszek i Jan Brygoła, wykonujący utwory na gitarze. Kiedy nabrali pewności siebie, pojechali na Festiwal Kapeli i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym, z którego przywieźli pierwszą nagrodę. 

Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 48

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama