Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 6 maja 2024 09:42
Reklama
Reklama

Wywiad: Jeden naród, z wielu narodów

Z ks. Tomaszem Denickim misjonarzem na Jamajce pochodzącym z Białej Podlaskiej o śpiewach gospel i reggae w czasie liturgii, życiu codziennym wyspiarzy, rzadko dostrzeganym przez turystów, relacjach z rastafarianami i protestantami oraz przyprawie dodawanej do każdej potrawy rozmawia Anna Chodyka.
 Wywiad: Jeden naród, z wielu narodów

Autor: archiwum ks. Tomasza Denickiego

Dlaczego ksiądz zdecydował się pojechać na Jamajkę?

To już moja druga misja. Wcześniej spędziłem sześć lat w Boliwii. Następnie przyjechałem na rok do Polski, po którym miałem wrócić do Ameryki Południowej. W czasie wolnym zrodził się pomysł by spróbować czegoś nowego. Przez znajomego księdza z Jamajki dostałem kontakt do tamtejszego biskupa. Spytałem go czy potrzebuje kapłanów. Biskup od razu powiedział: - Przyjeżdżaj! Nawet jutro, bo brakuje nam księży. Obecnie nadal na Jamajce istnieje taka potrzeba. Cztery parafie nie mają w ogóle proboszczów. Jeśli ktoś by chciał jechać to przekazuję zaproszenie od jamajskiego biskupa do uczestniczenia w misjach.

Jak wyglądały przygotowania do wyjazdu?

Były bardzo pośpieszne. Za przygotowanie można uznać mój trzymiesięczny pobyt w Izraelu. Tam doświadczyłem Kościoła, który jest podobny do jamajskiego, przez to, iż jest tam mało katolików. Na Jamajce katolicy stanowią 2-3 proc. całego społeczeństwa.

Gdzie ksiądz na Jamajce mieszka i ilu ma parafian?

Dotychczas mieszkałem w Cambridge, a parafia liczyła trzydzieści pięć osób. To malutka wioska położona w głębi lądu, w górach. Jadąc na północ miałem 15 km do morza, a na południe 47 km. Po powrocie będę posługiwał w nowej parafii w Savanna la Mar, portowym mieście. Kiedyś znajdował się tam wielki, kolonialny fort. Stanowiący pierwszą linię obrony przed piratami. Najsłynniejszym pirackim portem był Royal, obecnie znajduje się tam jedynie tablica upamiętniająca tamten okres.

Kto mieszka na Jamajce?

To przede wszystkim potomkowie niewolników przywiezionych na wyspę z różnych części Afryki. Zawołaniem Jamajczyków są słowa: Jeden naród, z wielu narodów. Na Jamajce można spotkać bardzo różne tradycje, obrzędy i kultury. Mieszkańcy próbują się jednoczyć, ale jest to dla nich trudne, gdyż nie mają wspólnej historii. Są też duże grupy z Chin i Korei, a także z Niemiec i Hiszpanii. Na Jamajce są trzy diecezje, Kingston, Montego Bay i Mandeville. W mojej diecezji, Montego Bay, posługuje czternastu księży. Jest m.in. dwóch kapłanów z Filipin, dwóch z Ugandy, po jednym z Fidżi, Kenii i Tanzanii, Pakistanu, dwóch z Jamajki i razem ze mną, dwóch z Polski. Są też siostry zakonne z Oceanii, Filipin, Korei i ze Stanów Zjednoczonych.

Ile czasu ksiądz posługuje na Jamajce i czy przez ten okres zaobserwował wierzenia, które praktykują mieszkańcy wyspy?

Na Jamajce byłem przez półtora roku. Na wyspie nie ma wierzeń indiańskich, gdyż konkwistadorzy wymordowali wszystkich tubylców. Jamajka jest na pierwszym miejscu pod względem liczby kościołów przypadających na wszystkich mieszkańców. Nawet, w mojej wiosce Cambridge jest ponad dwadzieścia różnych wyznań i sekt. Dość popularny jest rastafarianizm, który promował słynny muzyk Bob Marley. Wyznawcy mają swoje sanktuaria, ale w wielu przypadkach działają w celach turystycznych. Wiele osób specjalnie jeździ do wiosek należących do rastafarian, gdzie wszyscy ubierają się na kolorowo, noszą dredy, palą marihuanę i słuchają reggae. Na wyspie rastafarianizm traktowany jest też jako styl ubierania się i nie jest to związane ze światopoglądem. Mam wśród parafian osoby, które wyznają katolicyzm, ale wyglądają jak Bob Marley. Większość moich parafian to osoby nawrócone z innych wyznań czy sekt.

Czy Jamajczycy zmagają się z biedą i głodem?

Tak, to poważny problem na Jamajce. Może turyści tego nie zauważają, gdyż północna część wysyp zabudowana jest pięknymi kurortami i wygląda jak istny raj. Jadąc w głąb lądu widać, iż mieszkańcy Jamajki cierpią niedostatek. Szczególny kryzys dotknął Jamajczyków w czasie pandemii koronawirusa. W tym czasie zostali odcięci od głównego źródła utrzymania, którym jest turystyka. Pojedyncze firmy zajmują się produkcją rumu, ale to przeważnie małe manufaktury. Prości ludzie często utrzymują się jedynie z prac sezonowych. Przeważnie mają też małe pola, na których sadzą ziemniaki czy ryż.

Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 29 września


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama