Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 07:20
Reklama
Reklama
Reklama
Tak podlascy unici wracali do Kościoła

„Wszyscy płakali z radości” – mieszkańcy gminy Sarnaki odtworzyli procesję sprzed 120 lat [GALERIA ZDJĘĆ]

„W Sarnakach, w powiecie konstantynowskim, gubernji siedleckiej, odbyła się w dniu 23 maja uroczystość kościelna. Ze wsi Hołowczyc i Płoskowa przyszła liczna procesja. [...] Wszyscy płakali z radości i dziękczynne zanosili modły, że się doczekali tak wielkiego szczęścia” – opisywano na łamach Gazety Świątecznej. 120 lat później, z Hołowczyc do Sarnak znów wyruszyła procesja. Tak samo kolorowa i kwiecista, z taką samą pieśnią i modlitwą na ustach. Tylko poszli w niej już nie unici, a ich „dziatki”.
„Wszyscy płakali z radości” – mieszkańcy gminy Sarnaki odtworzyli procesję sprzed 120 lat [GALERIA ZDJĘĆ]
Na podstawie opisów z prasy sprzed 120 lat mieszkańcy gminy Sarnaki odtworzyli scenariusz powrotu unitów do Kościoła katolickiego.

Źródło: nadesłane

Na podstawie opisów z prasy sprzed 120 lat mieszkańcy gminy Sarnaki odtworzyli scenariusz powrotu unitów do Kościoła katolickiego. 25 maja potomkowie unickich rodzin z Hołowczyc, Litewnik, Płoskowa, Mierzwic, Bużki, Bindugi, Klimczyc, Lipna, Grzybowa i Kamianki wyruszyli tą samą drogą do kościoła parafialnego w Sarnakach, którą ponad sto lat temu wyruszyli ich pradziadowie i prababki. Na ich powitanie, jak przed laty, wyszli mieszkańcy Chybowa, Chlebczyna i Sarnak. Przed świątynią czekał już ks. prałat dr Andrzej Jakubowicz, który – tak jak dawny proboszcz – powitał ich słowami: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!”.

Galeria zdjęć z wydarzenia:

Powrót do wiary ojców

Podlascy unici należeli do Kościoła greckokatolickiego, powstałego po unii brzeskiej z 1596 r. Choć uznawali zwierzchność papieża, zachowali obrządek wschodni, cerkiewnosłowiański język liturgii i żonatych duchownych. Na Podlasiu – zwłaszcza we wsiach wokół Sarnak, Konstantynowa czy Siemiatycz – stanowili znaczną część społeczności. Dziś, wielu współczesnych katolików diecezji siedleckiej ma unickie korzenie. Szczególnie wielu jest ich w parafii Sarnaki. W tym roku minęła 120. rocznica powrotu unitów do Kościoła rzymskokatolickiego. Dokładnie 30 kwietnia 1905 r. za sprawą Ukazu Tolerancyjnego cara Mikołaja II, zakończyły się prześladowania wiernych unickich. Wcześniej, przez dekady byli siłą wcielani do Kościoła prawosławnego. 

Wycinek z prasy. „Czytelnia dla Wszystkich”, 26 maja 1905 r., str. 371

Dramat unitów rozpoczął się w XIX w., kiedy carat postanowił zlikwidować unię. W 1839 roku unici na ziemiach litewsko-białoruskich zostali przymusowo włączeni do Cerkwi prawosławnej. Na terenie Królestwa Polskiego unia trwała jeszcze do 1875 r. Wówczas car Aleksander II wydał ukaz całkowicie znoszący Kościół unicki. Rozpoczął się trwający niemal 30-letni okres prześladowań: unitów zmuszano do udziału w prawosławnych nabożeństwach, karano za nieposłuszeństwo grzywnami, więzieniem, zsyłką. Duchowni byli aresztowani lub poddawani naciskom, by przejść na prawosławie, a świątynie siłą zamieniano na cerkwie.

Mimo to wielu wiernych nie porzuciło swojej wiary. Potajemnie modlili się w lasach, przyjmowali sakramenty z rąk katolickich misjonarzy i przekazywali opór kolejnym pokoleniom. Dopiero w 1905 r. ukaz tolerancyjny dał im prawo powrotu do Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego. Ten moment był dla wielu spełnieniem najgłębszych nadziei – z radością i łzami uczestniczyli w nabożeństwach, które odtąd znów mogli przeżywać zgodnie z własnym sumieniem.

Niemal jak przed wiekiem

30 kwietnia, w 120. rocznicę carskiego ukazu tolerancyjnego, gmina Sarnaki świętowała religijną wolność swoich unickich przodków. W lesie pomiędzy Litewnikami a Horoszkami Dużymi, przy dużym kamieniu porośniętym mchem, odbyło się jubileuszowe spotkanie. Ten głaz to niemy świadek potajemnych spotkań modlitewnych praojców sarnackiej wspólnoty, którzy w czasie rosyjskich prześladowań, pod osłoną nocy chrzcili swoje dzieci. Ów kamień chrzcielny odnaleziony został dzięki zaangażowaniu Mariusza Dudziuka.

Zebrani tam kapłani, parafianie i goście wzięli udział w mszy świętej. Uczczono pamięć przodków i proszono o jedność dla Kościoła. Kazanie wygłosił ks. Piotr Witkiewicz, proboszcz parafii w Kostomłotach nad Bugiem – jedynej na świecie parafii unickiej obrządku bizantyńsko-słowiańskiego. W czasie liturgii uczestnicy dzielili się historiami przodków, którzy przez dziesięciolecia praktykowali wiarę w ukryciu, narażeni na represje ze strony carskich władz. W lesie przed mszą miał wykład dr hab. Sergiusz Leończyk, profesor Uniwersytetu w Siedlcach, redaktor naczelny Pisma Kongresu Polaków w Rosji, potomek polskich zesłańców do Kazachstanu.

W lesie pomiędzy Litewnikami a Horoszkami Dużymi odbyło się jubileuszowe spotkanie; fot. Mariusz Gębacz
Wycinek z prasy. „Gazeta Świąteczna”, 9 lipca 1905 r., str. 2

25 maja z okolicznych wiosek wyruszyła procesja, która zostaną uroczyście powitana przez duchowieństwo i orkiestrę dętą. Wierni nieśli chorągwie, krzyże i obrazy, a oprawę muzyczną uroczystej mszy świętej zapewniła orkiestra z Siemiatycz. W wydarzenie zaangażowało się wiele osób, które strojami, pieśniami i dekoracjami odwoływały się do atmosfery sprzed wieku. Przed rozpoczęciem liturgii pan Bogusław Niemirko zaprezentował wystawę i wygłosił rys historyczny poświęcony podlaskim unitom. Dzięki zaangażowaniu lokalnej społeczności wspomnienie o unitach zyskało wyjątkową oprawę. Dla wielu uczestników była to nie tylko lekcja historii, ale przede wszystkim głęboko poruszające przeżycie duchowe – dowód na to, że pamięć o przeszłości nie gaśnie, gdy nosi się ją w sercu i przekazuje kolejnym pokoleniom.

Zaskakującym, a zarazem wzruszającym elementem była pogoda, niemal identyczna jak 120 lat wcześniej. 23 maja padał deszcz, 24 maja – również w deszczu – mieszkańcy Chybowa budowali bramę powitalną i przystrajali wieś. A 25 maja, jak przed wiekiem, słońce rozświetliło drogę procesji do Sarnak.

Unici w starej prasie

Mieszkańcy gminy Sarnaki nie kryją, że w odtworzeniu procesji wspierali się doniesieniami z dawnej prasy. Wspomnienie z procesji unitów przeczytać możemy na łamach takich nieistniejących już tytułów jak Gazeta Świąteczna czy Czytelni dla wszystkich”. Chociażby ta pierwsza w wydaniu z 25 czerwca 1905 r. relacjonowała (pisownia oryginalna):

Ze wsi Lilewnika w powiecie konstatynowskim, guberńji siedleckiej, donosimy o nieopisanej radości, jaka nas spotkała. Oto 7-go maja, kiedyśmy byli w koście le, ksiądz proboszcz ogłosił z kazalnicy: że według słów ukazu Najwyżsego możemy teraz jawnie wyznawać wiarę katolicką; że spadło dla nas po trzydziestu latach to dobrodziejstwo, iż możemy, ojcowie, znaleźć swoje dzieci i być dla nich ojcami, a dzieci mogą być dziećmi dla swych ojców. Wtedy każdy stanął w zdumieniu i słuchał tej radośnej nowiny. Zrobił się szmer w kościele, bo popłynęły z oczu łzy nietylko nam, unitom, którym pękły zapory krępujące nas, ale i wsystkim dobrym katolikom. Szczególniej kobiety wgłos płakać zaczęły tak, że i proboszczowi zabrakło sił, i musiał poprzestać na krótszem przemówieniu. Otóż, bracia w Chrystusie, wy wszyscy, którzy zdała od nas żyjecie, którzy może i nie wie chcieliście o naszych potrzebach, czy możecie pojąć naszą radość? Gdyśmy wyszli z kościoła, to każdy ze łzami witał swego znajomego, a niektórym słów zabrało i mówić nie mogli, bo serce z radości tylko łzy lało.

Dnia 25-go maja nastąpiło jawne już wejście nasze do kościoła. Dnia poprzedniego po niesporach wzięliśmy ze świątyni Pańskiej krzyż, dwie chorągwie, dwa sztandary i dwa obrazy, i udaliśmy się śpiewając pieśni nabożne do wsi naszej, o milę odległej. Nazajutrz o wschodzie słońca — a było bardzo pięknie na świecie, bo po kilku dniach słoty zajaśniała pogoda, — ruszyliśmy w procesji, śpiewając pieśni stosowne. Młodzieńcy nieśli krzyż i chorągwie ubrane w kwiaty, a panny w białych sukniach i osłonach, przepasane wstęgami, niosły wianki uwite z kwiecia, tak duże, że koło jednego wianka szło po dziesięć dziewcząt. A szła wielka rzęsa, bo wszyscy ze wsi wylegli, nawet starcy i niemowlęta. Kto iść nie mógł, to jechał, bo z tyłu szło dużo furmanek. Gdyśmy przyszli do wsi Chibowa, którą się idzie już do kościoła, jakież nas ogarnęło rozrzewnienie, gdyśmy ujrzeli przed sobą bramę z zielem zrobioną. Aż dech w nas zaparło i staliśmy jak wryci, bośmy i śpiewać przestali. Za tę radość mieszkańcom wsi Chibowa składamy wielkie Bóg zapłać! Idziemy dalej, a tu o półćwierci wiorsty od kościoła stoji wielka rzesza ludzi z proboszczem na czele. Kapłan podchodzi do nas i powitawszy słowy: Niech będzie po chwalony Jezus Chrystus! przemawia do nas, przedstawiając, jakie to wielkie szczęście ludzi od Boga spotkało. Potem wprowadził nas do kościoła. Tam zaśpiewa liśmy: „Niechaj będzie pochwalony od nas wszystkich uwielbiony." B. L.

CZYTAJ TEŻ:

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama