Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 05:23
Reklama
Reklama
Reklama
Rakieta, dron czy „niezidentyfikowany obiekt latający”?

Co naprawdę spadło na dom w Wyrykach?

Podczas gdy polskie i sojusznicze lotnictwo odpierało bezprecedensowy nocny atak rosyjskich dronów, w miejscowości Wyryki-Wola (powiat włodawski) doszło do dramatycznego incydentu – obiekt lecący z ogromną prędkością przebił dach jednego z domów. Początkowo uznano, że były to szczątki rosyjskiego drona, jednak coraz więcej wskazuje na to, że w rzeczywistości mogło to być coś zupełnie innego.
Co naprawdę spadło na dom w Wyrykach?
„Niezidentyfikowany obiekt latający” przebił dach domu w Wyrykach-Woli podczas nocnego ataku rosyjskich dronów

Źródło: pomagam.pl

Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, obiekt, który w minionym tygodniu uderzył w dom w Wyrykach-Woli, nie był rosyjskim dronem, lecz pociskiem rakietowym wystrzelonym przez polski myśliwiec F-16. Dziennik, powołując się na źródła w najważniejszych strukturach państwa odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, podał, że rakieta miała ulec awarii układu naprowadzania i nie uzbroiła się dzięki działaniu zabezpieczeń zapalnika.

Według nieoficjalnych informacji, do których dotarła nasza redakcja, był to jednak pocisk należący do naszych sojuszników z Holandii.

Żadne z tych doniesień nie zostały jednak oficjalnie potwierdzone. Prokuratura Okręgowa w Lublinie, która prowadzi śledztwo w sprawie wlotu na terytorium Polski kilkunastu bezzałogowych statków powietrznych, konsekwentnie unika jednoznacznych stwierdzeń na temat charakteru obiektu, który uderzył w dom w Wyrykach-Woli. W jej komunikatach nadal figuruje on jako „niezidentyfikowany obiekt latający”. Śledczy podkreślają, że wszelkie ustalenia zostaną przedstawione opinii publicznej dopiero po zakończeniu postępowania i kompleksowej analizie zebranych dowodów.

Czytaj też: Wielki amerykański dron patroluje granicę z Białorusią

Wątpliwości wokół tajemniczego obiektu

Noc z 9 na 10 września przejdzie do historii jako moment, w którym rosyjskie drony po raz pierwszy na masową skalę wtargnęły w przestrzeń powietrzną państwa NATO. Polska była zmuszona poderwać własne samoloty bojowe oraz maszyny sojusznicze, by neutralizować nadciągające z kierunku Ukrainy i Białorusi obiekty. Według danych MSWiA i policji, na terenie naszego kraju spadło co najmniej 17 dronów, z czego aż 10 w województwie lubelskim – m.in. w Czosnówce i Zabłociu-Kolonii (powiat bialski), Krzywowierzbie-Kolonii i Wyhalewie (powiat parczewski), Wohyniu (powiat radzyński) oraz Cześnikach (powiat zamojski) i Przymiarkach (powiat  biłgorajski)

Wśród tego chaosu doszło do najpoważniejszego zdarzenia: w Wyrykach-Woli, 15 km od granicy z Białorusią, obiekt przebił dach domu mieszkalnego. Początkowo uznano, że to szczątki rosyjskiego drona, lecz już w kolejnych dniach narastały wątpliwości, czy lekkie maszyny typu Gerbera – budowane ze sklejki, plastiku i styropianu – byłyby w stanie spowodować tak duże zniszczenia.

„Niezidentyfikowany obiekt latający” spadł na dom w miejscowości Wyryki-Wola w powiecie włodawskim; źródło: MIASTOtyszowce (fb)

Wczoraj „Rzeczpospolita” ujawniła, że według ustaleń „w najważniejszych strukturach państwa zajmujących się bezpieczeństwem”, w dom uderzyła rakieta wystrzelona przez polski F-16, która miała awarię układu naprowadzania. Ustalenia naszej redakcji są podobne. Według naszych źródeł była to rakieta wystrzelona przez samolot  należący do Królewskich Holenderskich Sił Powietrznych. – To było w zasadzie pewne. Wojskowi musieli mieć wiedzę, że mają do czynienia z rakietą – ocenił w TVN24 senator Koalicji Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. – Nie wydaje mi się, żeby to było możliwe, by się nie zorientowali. Tak, musieli mieć tę wiedzę – dodał. Schetyna wskazywał, że incydent obnażył braki w systemie komunikacji państwa. – Nie mamy doświadczenia. Chodzi o to, żeby wyciągnąć wnioski i żeby wiedzieć, jak komunikować to między instytucjami państwowymi i opinią publiczną – mówił. – Oczekiwałbym skutecznej informacji, którą minister obrony narodowej otrzymuje na biurko natychmiast, błyskawicznie – podkreślał.

Czytaj też: Gm. Wyryki. Szczątki drona spadły na dom. Rodzina bezpieczna, służby działają - zapewniają wójt i starosta

Polityczna burza

Informacje o możliwej pomyłce polskich pilotów wywołały polityczne trzęsienie ziemi. – Cała odpowiedzialność za uszkodzenia domu w Wyrykach spada na autorów dronowej prowokacji, czyli Rosję – oświadczył premier Donald Tusk, zapewniając, że „o wszystkich okolicznościach incydentu odpowiednie służby poinformują opinię publiczną, rząd i prezydenta po zakończeniu postępowania”. Rzecznik rządu Adam Szłapka wtórował: – Pełną odpowiedzialność ponosi Rosja.

Prezydent Karol Nawrocki zażądał natychmiastowych wyjaśnień. „Nie ma zgody na zatajanie informacji. W obliczu dezinformacji i wojny hybrydowej komunikaty przekazywane Polakom muszą być sprawdzone i potwierdzone” – oświadczyło Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.

Prokuratura Okręgowa w Lublinie wszczęła śledztwo dotyczące całej serii naruszeń przestrzeni powietrznej i zabezpieczania szczątków. – Zakresem śledztwa objęte zostały wszystkie zdarzenia związane z nielegalnym przekroczeniem granicy przez niezidentyfikowane obiekty latające – poinformowała prok. Jolanta Dębiec, zaznaczając, że chodzi o działanie w „okolicznościach szczególnie niebezpiecznych”.

Jeden z dronów, który naruszył przestrzeń powietrzną Polski, spadł na pole w Czosnówce pod Białą Podlaską. Maszyna podobnego typu miała zniszczyć dach domu w gminie Wyryki

Próbują wrócić do normalności

Tymczasem w Wyrykach-Woli życie powoli wracało do codziennego rytmu. Poszkodowana rodzina została przeniesiona do lokalu zastępczego, a na platformie pomagam.pl ruszyła zbiórka na odbudowę zniszczonego domu. Budynek – jak podkreślał starosta włodawski Mariusz Zańko – ma poważnie uszkodzony dach i strop, ale najważniejsze, że nikt nie ucierpiał.

Mimo emocji wokół sprawy, lokalne władze apelowały o zachowanie spokoju. – Ten kryzys powinien pokazać jedność i siłę w narodzie. Lepiej, żebyśmy teraz nie doszukiwali się podziałów. Za naszą granicą mamy wojnę i jeżeli będziemy się dzielić, to tylko będziemy dawać pożywkę dla rosyjskich trolli – mówił w rozmowie z Onetem wójt gminy Wyryki Bernard Błaszczuk, dodając, że służby zareagowały natychmiast i profesjonalnie.

Czytaj też:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Dyktator Dyk(T)usk 17.09.2025 15:41
Państwo z dykty, jakim jest Polska, pod rządami P.O. P.SL. i Lewicy, do latawców ze styropianu strzela rakietami za grube miliony niszcząc przy okazji dom w Wyrykach. A system antydronowy, stworzony przez polskich naukowców niszczeje w magazynach, bo premier Dyk(T)usk uznaje go za ,,pisowski,, . Jednocześnie ukrywa się przed społeczeństwem prawdę o tamtych wydarzeniach, i puszcza w świat fałszywą narrację, nawet na forum ONZ ! Jednocześnie nieudaczników sprawujących władzę w Polsce, narażających kraj na niebezpieczeństwo wojny i ośmieszających nas na arenie międzynarodowej, popiera nadal ponad 30 % społeczeństwa.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama