Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 12:43
Reklama
Reklama
Reklama

Ludzie stąd: Życie z artystą nie może być nudne

Adam Trochimiuk był przez ponad czterdzieści lat fotoreporterem tygodnika Słowo Podlasia. Pracował w nim niemal od początku istnienia gazety. Urodził się 3 listopada 1953 r. w Stoczku Łukowskim, jednak większość życia spędził w Białej Podlaskiej. Ukończył II LO im. E. Plater oraz Akademię Wychowania Fizycznego. Następnie został absolwentem podyplomowych studiów dziennikarskich na Uniwersytecie Warszawskim. O życiu z legendą południowego Podlasia, opowiada jego żona Barbara Trochimiuk.
Ludzie stąd: Życie z artystą nie może być nudne
- Jak się urodziły nasze wnuczki, to świat zwariował, a razem z nim Trochimiuk. To były jego oczka w głowie. Królewny! - śmieje się żona Adama, Barbara Trochimiuk

Autor: Archiwum rodziny Trochimiuków

Pochodził z rodziny nauczycielskiej. Rodzice byli nauczycielami, także siostra i szwagier, którzy wykładali na wyższych uczelniach. Adam też miał zostać nauczycielem. Jednak, stwierdził, że to nie jego droga. Jak przypomina jego żona Barbara Trochimiuk, powtarzał: - To nie moja bajka, bo zawsze interesowała mnie fotografia.

Jako dziecko był chorowity. Miał o cztery lata młodszego brata Jurka, który zmarł jak miał rok i siedem miesięcy. - Adaś był wychudzony. Był niejadkiem. Jego mama lubiła piec ciasta, ale Adaś za słodyczami nie przepadał. - Już od młodzieńczych lat mawiał: - Najlepsza wędlina to boczek i słonina. A ze słodyczy to parówki i śledzie – mówi Barbara.

Nie mieliśmy czasu się kłócić

Jako młody chłopak chodził na zajęcia kółka fotograficznego, jakie prowadził jego ojciec Zdzisław Trochimiuk, który był z wykształcenia fizykiem i hobbystycznie fotografował. Prowadził spółdzielnie uczniowską. Dzięki zarobionym przez szkołę pieniądzom zabierał młodzież na liczne rajdy w góry i wyjazdy nad morze. Miał też samochód, co wtedy nie było częste. Dzięki temu Trochimiukowie wyjeżdżali na liczne wycieczki. Zdzisław tworzył też kronikę ze wszystkich wyjazdów, w której umieszczał też rysunki małego Adama. Z kolei mama, by syn i córka nauczyli się poprawnej polszczyzny, malowała ogórki, wiewiórki i inne obrazki by nauczyć dzieci, kiedy stosować ó, ch, h, ż czy rz.

- Jak w liceum trzeba było na dyktandzie napisać stróż, Adam nie wiedząc, jak wybrnąć napisał: dozorca. Był bardzo dowcipny i pomysłowy. Lubił też mawiać, że nie ma brzydkich kobiet, tylko są trudnej urody. Powiedzonek miał bardzo dużo, mówił też: „Zdrowie na budowie” albo „punkt piąty” – czyli bankiet i wódeczka. Nie dało się z nim nudzić, przeżyliśmy razem czterdzieści dwa lata. Szczerze mówiąc, nie mieliśmy czasu porządnie się pokłócić. W małżeństwach bywa, że są ciche dni. My nie mieliśmy takich sytuacji – przyznaje Barbara Trochimiuk.

(...)

Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 13 kwietnia



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama