Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 19 grudnia 2025 16:45
Reklama
Reklama
- Nie było i nie będzie drugiego takiego Janka - zaznacza Mieczysław Korulczyk

Odszedł "niebieski brat"

Jan Zając z Międzyrzeca Podlaskiego, były wieloletni policjant i zapalony motocyklista zmarł w wieku 78 lat, 17 grudnia 2025 r. Należał do klubów motocyklowych i aktywnie w nich działał. Mówił o sobie, że jest “niebieskim bratem”, ze względu na kolor munduru, a przyjaciół strażaków nazywał “czarnymi braćmi”.
Odszedł "niebieski brat"
- Dla wielu osób był kimś wyjątkowym, kimś, za kim się tęskni. Takim, jak to się mówi – nie do podrobienia. Nie było i nie będzie drugiego takiego Janka - zaznacza Mieczysław Korulczyk

Autor: Riders of IPA LE MC Poland Chapter Biała Podlaska/FB

- Nasz klubowy brat Janek Zając dziś w nocy odszedł z tego świata. Człowiek nie do podrobienia, Niebieski Brat, kawał chłopa z wyjątkowym poczuciem humoru, Member z krwi i kości. Janek był prawdziwym motocyklistą a nie statystą, więc pożegnajmy go z szacunkiem i honorem - napisał przedstawiciel klubu motocyklowego Riders of IPA LE MC Poland Chapter Biała Podlaska.

- Poznaliśmy się w 1984 roku, kiedy rozpocząłem pracę w zawodowej straży pożarnej. Jan Zając był wówczas dzielnicowym i bardzo często spotykaliśmy się po akcjach, podczas dochodzeń, przy pożarach i innych zdarzeniach. Był człowiekiem niezwykle ciepłym i miłym, a jednocześnie wielkim profesjonalistą. Potrafił działać niestandardowo i już wtedy było widać, że ma ogromne serce do ludzi - mówi Waldemar Bałkowiec były dowódca jednostki JRG Państwowej Straży Pożarnej w Białej Podlaskiej.

Dodaje, że Jan Zając nie był policjantem, który ślepo wykonywał polecenia. - W każdym człowieku potrafił dostrzec drugiego człowieka. Przez wiele lat spotykaliśmy się zawodowo, również wtedy, gdy Zawodowa Straż Pożarna przekształciła się w Państwową Straż Pożarną, a milicja w policję. Jan pracował później na stanowisku kierowania w policji, więc nasza współpraca była jeszcze częstsza. Jako dowódca zmiany i akcji mogę powiedzieć jedno - nigdy nie było sytuacji, aby trzeba było o coś prosić dwa razy. Zawsze można było na niego liczyć - przekazuje Waldemar Bałkowiec.

- Jana Zająca, Janka, zapamiętałem przede wszystkim jako motocyklistę, ale poznałem go jeszcze wcześniej, gdy pracował jako milicjant. Później okazało się, że jeździ motocyklem, ja również zacząłem jeździć i wtedy nasza znajomość bardzo się zacieśniła - mówi Mieczysław Korulczyk

Przyznaje, że Jan Zając był niezwykle koleżeński, towarzyski i przede wszystkim wesoły. - Taki właśnie zapamiętałem Janka – zawsze uśmiechniętego, rozmawiającego z każdym, okazującego szacunek innym. Miał w sobie ogromną lekkość bycia, często opowiadał anegdoty i żarty, potrafił rozbawić towarzystwo. Był duszą każdej grupy - podkreśla.

Wskazuje, że jego przyjaciel świetnie odnajdywał się w roli organizatora. - Wspólnie jeździliśmy na spotkania i wycieczki motocyklowe, brał udział w paradach motocyklowych, również tych weselnych. Potrafił zjednać ludzi, integrować ich wokół wspólnych pasji. Był człowiekiem, za którym inni chętnie podążali. Dla wielu osób był kimś wyjątkowym, kimś, za kim się tęskni. Takim, jak to się mówi – nie do podrobienia. Nie było i nie będzie drugiego takiego Janka - zaznacza Mieczysław Korulczyk.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama