Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 05:26
Reklama
Reklama baner reklamowy word biała podlaska
Reklama
Wieści sprzed epoki samolotów

Balon nad Parczewem. Z nieba zapytali: „A jaka to gubernja?”

We wrześniu 1901 roku mieszkańcy Parczewa i okolicznych wsi przeżyli coś, czego wielu z nich nie zapomniało do końca życia – nad miasteczkiem przeleciał balon. Widok tak niezwykły, że aż trafił do gazety, był dla ówczesnych ludzi równie niezrozumiały, co fascynujący.
Balon nad Parczewem. Z nieba zapytali: „A jaka to gubernja?”
„Tymczasem balon przeleciał koło Parczewa od strony północnéj i wkrótce opuścił się nizko o 10 wiorst daléj, nad wioską Bednarzówką” – donosiła Gazeta Świąteczna 123 lata temu

Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe; zdjęcie podglądowe

Gazeta Świąteczna ukazywała się co niedziela przez blisko sześć dekad – od 1881 roku aż po wrzesień 1939. Niosła do wsi i miasteczek wieści z kraju, opowieści z życia, przestrogi i przestrogi, a także opisy wydarzeń, które mieszkańcom prowincji jawiły się jako coś zupełnie niezwykłego.

W naszym cotygodniowym cyklu Wieści z minionej niedzieli sięgamy dziś do numeru z 3 listopada 1901 roku, by przypomnieć historię z miasteczka Parczewa w guberni siedleckiej, opisaną przez jednego z czytelników.

Gazeta Świąteczna, 3 listopada 1901 r., str. 6

Balon! balon! balon!

Z miasteczka Parczewa, na południo wschodzie guberńji siedleckiéj, piszą do nas: W dniu 13 września mieliśmy w Parczewie ciekawe widowisko. O godzinie 5 po południu na zachodzie od miasteczka ukazał się balon.

Na ten dziwny widok zgromadziło się mnóstwo ludzi, a wszyscy patrząc w górę wołali: —  Balon! balon! balon! Tymczasem balon przeleciał koło Parczewa od strony północnéj i wkrótce opuścił się nizko o 10 wiorst daléj, nad wioską Bednarzówką. Kiedy był nad domem gospodarza Andrzeja Sawczuka, ludzie znajdujący się w koszu pod balonem zawołali: 

A jaka to jest guberńja? Siedlecka, odpowiada Sawczuk. A czy nie lubelska? pytają jeszcze tamci. Odpowiedziano im, że guberńja lubelska leży w stronie połu- dniowéj. Wtedy balon wzniósł się znów wyżéj i poleciał dalej, aż wreszcie znikł nam z oczu w stronie południowéj. Dotychczas nie wiemy, zkąd lecieli tędy owi ludzie.

Gdy postęp zawisł nad wsią

Widok unoszącego się w powietrzu balonu był w 1901 roku dla wielu mieszkańców Parczewa i okolic czymś z pogranicza cudu i niepokoju. W świecie, w którym dominowały furmanki, lampy naftowe i korespondencja z opóźnieniem, pojawienie się maszyny sunącej po niebie – z ludźmi krzyczącymi z góry – jawiło się jako coś całkowicie niezrozumiałego. Dla wielu ludzi wsi nawet samo pojęcie lotu było trudne do objęcia wyobraźnią. Nie istniały jeszcze samoloty, a pierwsze loty braci Wright miały się dopiero wydarzyć dwa lata później, w 1903 roku.

Choć balony unoszące się dzięki wodorkowi lub gorącemu powietrzu były znane w Europie już od XVIII wieku, ich obecność na prowincji była rzadkością. Pokazy balonowe organizowano od czasu do czasu w dużych miastach – Warszawie, Wilnie, Petersburgu – ale małe miasteczka, takie jak Parczew, były zbyt daleko od centrów nowoczesności. Dlatego dla miejscowej ludności moment, gdy nad Bednarzówką zawisł kosz z podróżnymi pytającymi o gubernię, był momentem, w którym codzienność zderzyła się z technologiczną przyszłością.

Na przełomie XIX i XX wieku możliwość uniesienia się w powietrze była przywilejem nielicznych – dostępna głównie wojskowym, uczonym oraz przedstawicielom wyższych warstw społecznych; źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe; zdjęcie podglądowe

Postęp – abstrakcyjny, odległy i zwykle obecny tylko w gazetach – nagle znalazł się na wyciągnięcie wzroku. W jednej chwili to, co dotąd było niepojęte, stało się rzeczywistością. I nawet jeśli nikt nie rozumiał jeszcze, czym dokładnie jest aeronautyka, wszyscy czuli, że patrzą na coś nowego i niepokojącego zarazem.

Niebo nie dla każdego

Choć relacja z Gazety Świątecznej nie podaje szczegółów na temat osób lecących w koszu, możemy przypuszczać, że nie byli to zwykli obywatele. Na przełomie XIX i XX wieku możliwość uniesienia się w powietrze była przywilejem nielicznych – dostępna głównie wojskowym, uczonym oraz przedstawicielom wyższych warstw społecznych. Loty były wówczas kosztowne, wymagały specjalistycznego sprzętu i odpowiedniego przygotowania. W dodatku wiązały się z dużym ryzykiem – zarówno technicznym, jak i logistycznym. Z tego względu lotnictwo w jego najwcześniejszej formie nie miało jeszcze nic wspólnego z transportem pasażerskim czy rozrywką dostępną dla mas.

W Imperium Rosyjskim balony wykorzystywano przede wszystkim do celów militarnych. W jednostkach inżynieryjnych prowadzono eksperymenty z obserwacją z wysokości, a oficerowie specjalizujący się w topografii i rozpoznaniu uczyli się korzystać z perspektywy powietrznej. Możliwe więc, że nad Parczewem przeleciał patrol uczestniczący w manewrach wojskowych, testujący nową trasę lub reagujący na warunki atmosferyczne. Istnieje jednak także inna możliwość. W ostatnich dekadach XIX wieku coraz prężniej działały towarzystwa techniczne i aeronautyczne – zwłaszcza w Petersburgu, Moskwie, Warszawie, a także w Wilnie. Ich członkami byli najczęściej inżynierowie, lekarze, urzędnicy i pasjonaci nauki. Organizowali oni pokazy, konkursy i loty eksperymentalne, których trasy nie zawsze były możliwe do dokładnego przewidzenia. W niektórych przypadkach balon po prostu znosiło z kursu, a załoga orientowała się w terenie dopiero z pomocą miejscowej ludności – dokładnie tak, jak w przypadku nad Bednarzówką.

Dla mieszkańców wsi czy małego miasteczka tacy powietrzni podróżnicy byli postaciami niemal mitycznymi – uosabiali świat uczonych, urzędników, „panów z miasta”, których łączyło jedno: odległość od codziennego życia prowincji. Lot był nie tylko pokazem możliwości techniki, ale też symbolem nierówności – bo unosić się nad światem mogli tylko ci, których było na to stać. W tym sensie pytanie zadane z góry – „A jaka to gubernja?” – nabiera charakteru symbolicznego. Ci, którzy patrzyli z dołu, żyli w świecie dobrze im znanym i zakorzenionym. Ci, którzy lecieli nad nimi, pytali, gdzie są – bo mogli być wszędzie.

Więcej tekstów z cyklu Wieści z minionej niedzieli:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama